„Superbohaterowie Marvela #28: Blade” – Recenzja

Superbohaterowie Marvela #28: Blade
It takes one to kill (every) one

Rok 2018 to rok kilku jubileuszy Blade’a: Wiecznego Łowcy (jak nazwano go w polskim przekładzie filmu). Najważniejsze z nich są dwa. Czterdziestopięciolecie jego debiutu na łamach serii Tomb of Dracula oraz dwudziestolecie premiery filmu, który stał się pierwszym kasowym sukcesem Marvela na wielkim ekranie. Przy okazji otworzył on wydawnictwu furtkę do podboju filmowego światka, czego konsekwencją stało się stworzenie przed kilkoma laty Kinowego Uniwersum Marvela. Imponujące osiągnięcie jeśli brać pod uwagę fakt, że Blade od zawsze był postacią dalszoplanową, a film o jego przygodach miał być jedynie prostym horrorem jakich wiele i nawet twórcy nie oczekiwali finansowego sukcesu.

Blade

Z tej okazji – czy to zamierzenie, czy też nie (w oryginale ten tom wyszedł w końcu dwa lata temu) – wydawnictwo Hachette w ramach kolekcji Superbohaterowie Marvela przygotowało tom zbierający dwie ważne opowieści o łowcy wampirów. Pierwszą z nich jest oczywiście wspomniany już Tomb of Dracula #10 z 1973 roku. Drugą zaś pierwsze sześć zeszytów regularnej serii o czarnoskórym herosie z 2006 roku, powstałej na fali popularności kinowej trylogii. Oczywiście można mówić, że wydawca mógł postarać się bardziej i dać np. Blade’a Max. Wypada jednak cieszyć się tym, co mamy.

Szczególnie, że zawarta tu historia jest udana. Lepsza niż wcześniejsze solowe przygody Wiecznego Łowcy na naszym rynku (a były to ledwie dwa komiksy. Mega Marvel #20, wydany wbrew zapowiedziom zamknięcia pisma na fali popularności filmu, który wszedł wtedy na ekrany, i swoją drogą był jednocześnie jego prologiem. Pojawił się też Blade II – graficzna adaptacja drugiego kinowego obrazu). Gotowi przyjrzeć się im bliżej? Spokojnie, strach ma tylko wielkie oczy. No i czasem długie kły.

Wszystko zaczyna się od Drakuli, w obu zebranych tu historiach. W pierwszej Blade pojawia się, by zabić kilka wampirów i tym samym pokrzyżować szyki innemu ich łowcy, który śledził tamtych, by doprowadziły go do Drakuli właśnie. Naszemu antybohaterowi udaje się jednak znaleźć go na własną rękę, na statku, którego rejs zmienił się z pełnej przepychu imprezy w prawdziwe piekło…

Blade

Tyle klasyki. W nowej opowieści Blade znów stawia czoło Drakuli i wbija mu kołek w serce. Koniec? Oddział SHIELD przejmuje zwłoki, ale okazuje się, że ekipa agentów składa się z wampirów. Blade zaczyna z nimi walkę, właściwie tylko po to, by dowiedzieć się, że krwiopijców jest więcej, niż mógłby sądzić i zajmują największe stanowiska w kraju. Czeka go więc nie lada wyzwanie, a na horyzoncie pojawia się jego… ojciec!

Blade kontra SHIELD? Blade kontra Spider-Man/Wampir? Dr. Doom? Święty Mikołaj? Wolverine? Czwarta seria Blade’a, której pierwsze sześć zeszytów możecie przeczytać w tym tomie, stara się podkręcić akcję jak to tylko możliwe, wypełnić gwiazdami i opowiedzieć ją w iście filmowy sposób. Z pierwszym filmem ma zresztą wiele wspólnego, łącząc jego i komiksy w jedną, zgrabną całość. Oczywiście nie jest to wielka opowieść, ot prosta, ale udana rozrywka, dynamiczna, nieco krwawa i szybka w odbiorze. Coś w sam raz dla miłośników postaci, ponieważ ukazuje, jak bardzo Blade zmienił się przez ponad cztery dekady wydawania.

A jak się zmienił? Tylko spójrzcie, jak wyglądał w swoim debiucie. Afro, okulary o żółtych szkłach, zielona kurtka, szare spodnie… Ten strój zresztą to wypisz wymaluj ciuchy Kyle’a Reese’a z pierwszego Terminatora (który do kin wszedł 11 lat później). Do tego mówił jak stereotypowy Afroamerykanin. Nie wiem tyko czy to wina tłumaczenia, czy oryginału. W dalszych zeszytach Blade jest już taki, jakim znamy go z kina. Odziany w czerń i mówiący w niewyróżniający się sposób. W obu przypadkach pozostał tym samym nieumarłym antybohaterem, czarnym Punisherem, mordującym wampiry, choć w Tomb nie podano nic na temat jego pochodzenia i wydaje się być po prostu kolejnym człowiekiem ze stajni Marvela, dobrze wyszkolonym, ale nic poza tym.

Fabuła jest więc całkiem niezła, tak w klasyce, jak i w nowych zeszytach. Niestety, to, jak przedstawia się reszta, to już zupełnie inna bajka. Szata graficzna przypomina mi tę, którą widzieliśmy w komiksie Blade II. Jest więc mroczna, brudna i… cóż, nie wolna od błędów. Perspektywa czy proporcje potrafią się sypać, ale i tak ma to swój urok i pasuje do treści, a mi prywatnie bardzo odpowiada. Dobre jest też wydanie: twarda oprawa, papier kredowy i znakomita cena, ale tym razem mamy mało dodatków – ledwie sześć stron, na które składa się tekst o kulisach powstania serii i biografia Blade’a, mało jednak wyczerpujące i przełożone jakby bez znajomości tematu.

Ale co się dziwić, tragiczne tłumaczenia są cechą charakterystyczną dla Superbohaterów Marvela. Przyznam, że tak źle w komiksach wydawanych w Polsce nie było od czasów, kiedy Tomasz Kreczmar przekładał takie legendy, jak Sin City czy Powrót Mrocznego Rycerza¸ zmieniając nawet czas, w jakim wypowiadają się bohaterowie, czy tłumacząc co bardziej skomplikowane zwroty (a zapewne przez niego niezrozumiane) tak, jak mu to było wygodniej i wydawało się, że być powinno. W Bladzie Jakub Jankowski robi podobnie. Czasem mam wrażenie, że nie zna szyku zdania, czasem tekst razi po oczach translacją na poziomie ucznia, który dopiero zaczął poznawać angielski i ze słownikiem w ręku, bez większej znajomości słów, stara się przełożyć tekst na polski. A przecież całość (podobno) miała korektę.

Blade

Da się to jednak czytać. W komiksie zresztą tekstu nie jest szczególnie dużo. Im dalej w całość, tym prostszy się on staje, więc podobne kwiatki przestają szczególnie razić. Blade wart jest natomiast polecenia. Bo to udany komiks rozrywkowy i dobra szansa poznania Wiecznego Łowcy, jeśli jeszcze nie mieliście okazji sięgnąć po zeszyty z jego przygodami, a zarazem ciekawe uzupełnienie tomu Marvel Horror, w którym zabrakło debiutu tej postaci (mimo iż lista twórców właśnie to zapowiadała) i historii samego Blade’a, którego genezę i młodość możemy tu poznać. Sięgnijcie więc po ten album, mimo minusów jest tego wart, szczególnie, że tak rzadko możemy czytać u nas solowe przygody czołowego marvelowskiego łowcy wampirów.


Autor: WKP

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x

Agencja T.A.R.C.Z.A. zmusiła nas do śledzenia twoich poczynań poprzez pliki cookie! Czym są T.A.R.C.Z.A. i pliki cookie dowiesz się tutaj.

Co to są pliki cookies? Cookies, zwane również ciasteczkami (z języka angielskiego cookie oznacza ciasteczko) to niewielkie pliki tekstowe (txt.) wysyłane przez serwer WWW i zapisywane po stronie użytkownika (najczęściej na twardym dysku). Parametry ciasteczek pozwalają na odczytanie informacji w nich zawartych jedynie serwerowi, który je utworzył. Ciasteczka są stosowane najczęściej w przypadku liczników, sond, sklepów internetowych, stron wymagających logowania, reklam i do monitorowania aktywności odwiedzających. Jakie funkcje spełniają cookies? Cookies zawierają różne informacje o użytkowniku danej strony WWW i historii jego łączności ze stroną. Dzięki nim właściciel serwera, który wysłał cookies, może bez problemu poznać adres IP użytkownika, a także na przykład sprawdzić, jakie strony przeglądał on przed wejściem na jego witrynę. Ponadto właściciel serwera może sprawdzić, jakiej przeglądarki używa użytkownik i czy nie nastąpiły informacje o błędach podczas wyświetlania strony. Warto jednak zaznaczyć, że dane te nie są kojarzone z konkretnymi osobami przeglądającymi strony, a jedynie z komputerem połączonym z internetem, na którym cookies zostało zapisane (służy do tego adres IP). Jak wykorzystujemy informacje z cookies? Zazwyczaj dane wykorzystywane są do automatycznego rozpoznawania konkretnego użytkownika przez serwer, który może dzięki temu wygenerować przeznaczoną dla niego stronę. Umożliwia to na przykład dostosowanie serwisów i stron WWW, obsługi logowania, niektórych formularzy kontaktowych. Udostępniający używa plików cookies. Używa ich również w celu tworzenia anonimowych, zagregowanych statystyk, z wyłączeniem personalnej identyfikacji użytkownika. To pomaga nam zrozumieć, w jaki sposób użytkownicy korzystają ze strony internetowej i pozwala ulepszać jej strukturę i zawartość. Oprócz tego, Udostępniający może zamieścić lub zezwolić podmiotowi zewnętrznemu na zamieszczenie plików cookies na urządzeniu użytkownika w celu zapewnienia prawidłowego funkcjonowania strony WWW. Pomaga to monitorować i sprawdzać jej działania. Podmiotem tym może być między innymi Google. Użytkownik może jednak ustawić swoją przeglądarkę w taki sposób, aby pliki cookies nie zapisywały się na jego dysku albo automatycznie usuwały w określonym czasie. Ustawienia te mogą więc zostać zmienione w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym przesłaniu na urządzenie użytkownika. Niestety, w konsekwencji może to prowadzić do problemów z wyświetlaniem niektórych witryn, niedostępności niektórych usług. Więcej na ten temat znajdziecie tutaj --> https://ec.europa.eu/info/cookies_pl

Zamknij