KomiksyTeksty

„Świt X. X-Men” (Tom1) – Recenzja

Świt X. X-Men (Tom 1)

Jeśli mieliście okazję czytać wcześniej inne teksty mojego autorstwa, zapewne wiecie, że w komiksowym uniwersum najchętniej sięgam po historie o X-Men. To dla mnie bezpieczna przestrzeń, pełna moich ukochanych bohaterów, do której zwykle wracam z przyjemnością. Zanim jednak za sprawą wystartowała era mutantów pod kreatywną kontrolą Jonathana Hickmana, nieco wypadłam z obiegu i straciłam zapał do czytania komiksów. Skrupulatnie zaplanowany pomysł na świat mutantów na wyspie Krakoa przywrócił mi jednak radość z obcowania z tym medium, dlatego też nawet jeśli miałam już okazję czytać tę historię w oryginale, z równie wielką chęcia wróciłam do niej przy okazji premiery polskiego wydania.

Tom pierwszy serii Świt X. X-Men zawiera zeszyty X-Men (2019) #1-7 oraz Giant-Size X-Men: Jean Grey & Emma Frost (2020) #1. Za scenariusz wszystkich z nich odpowiada wspomniany już Jonathan Hickman, natomiast rysunki do nich stworzyli Leinil Francis Yu, R.B. Silva, Matteo Buffagni i Russell Dauterman. Aby sięgnąć po ten tom, warto zapoznać się wcześniej z komiksem Ród X/Potęgi X

W tomie otwierającym nową serię X-Men dzieje się naprawdę wiele. Tak naprawdę każdy zawarty w nim zeszyt otwiera kolejny wątek i zarysowuje problem, z jakim mutanci w przyszłości będą musieli się zmierzyć. Są to zarówno konflikty z rządami innych nacji, z mieszkańcami tajemniczej wyspy Arrako, z naukowcami budującymi potężną broń o pseudonimie Nimrod czy wewnętrzny konflikt z Mystique, jak i budzące się w umysłach X-Men rozważania natury etycznej i duchowej, wynikające z zupełnie nowego położenia całego gatunku Homo Superior. Choć ta mnogość otwieranych wątków może przerażać, bawiłam się podczas lektury świetnie i ponownie z utęsknieniem czekam na ich rozwinięcie.

Co ciekawe, w gąszczu problemów, trosk i zmartwień, które wciąż towarzyszą mutantom, Hickmanowi udało się przemycić do tej historii naprawdę dużo humoru. Grill w księżycowym domu Summersów przyniósł wiele uroczych i zabawnych interakcji, a relacja Cyclopsa z Wolverinem, nawet jeśli wciąż pełna przekomarzanek, stała się znacznie bliższa i czyta się ją wspaniale. Znalazło się tu nawet miejsce dla wybitnie absurdalnego epizodu, podczas którego na zasoby Krakoi napadł gang emerytowanych naukowczyń. 

Największe wrażenie, podobnie jak przy pierwszej lekturze, zrobił jednak na mnie zeszyt czwarty, w którym Magneto i Xavier wybierają się na spotkanie z przywódcami kilku innych nacji. To kameralny epizod, który dzięki świetnemu scenariuszowi idealnie buduje napięcie i uwypukla to, jak ogromną przemianę przeszli mutanci i jakie pokłady pewności siebie mają dzięki swojej obecnej potędze.

Oprawa graficzna również jest najwyższej jakości. Rysunki nie wyróżniają się może zbytnio stylem, ale moim zdaniem bardzo pasują do tych postaci i opowiadanych historii. Dzięki pracy kolorystów (Sunny Gho, Rain Beredo, Marte Gracia, Matthew Wilson) Krakoa wygląda jeszcze piękniej. Aż chciałoby się tam zamieszkać.

Jeśli podobnie jak ja lubicie historie marvelowskich mutantów, Świt X. X-Men to pozycja obowiązkowa dla was.


Autorka: Dee Dee


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywaną serię/tom możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x