„Werewolf By Night #1” (2020) – Recenzja

Werewolf By Night #1 (2020)
Nocny Wilkołak

Klasyczne zeszyty serii Werewolf By Night miały swój tandetny urok starych horrorów rodem z EC Comics. Urok kiczowatych opowieści grozy z lat 70. i 80. XX wieku, pomieszanych z obrazami ze złotej ery kina. I w tamtych czasach powinny pozostać, bo nowy, odświeżony, Wilkołak jest po prostu słabym odcinaniem kuponików od klasyki, która nawet w swych najlepszych latach nie była niczym dobrym.

THE HOUR OF THE WOLF! A new Werewolf by Night is prowling the Southwest, but all is not as it seems! A young man, a family curse, and an unholy experiment prove a dangerous combination for a small town in Arizona. All young Jake wants is to protect his people, but who will protect him from the monster within? Taboo of the BLACK EYED PEAS and Benjamin Jackendoff team up with Scot Eaton to tell an epic tale of righteous fury and incredible transformation in the Mighty Marvel Manner that is not to be missed!

Marvel już tak ma, że na każdą modę rzuca się łapczywie, niczym umierający z odwodnienia na pustyni rzuca się na źródełko wody. Kiedy DC chciało zrobić pierwszy w dziejach event, Marvel ukradł mu pomysł. Kiedy DC uśmierciło Supermana, pokazując, że można zrobić z tego hit, Marvel zaczął na potęgę zabijać ożywiać bohaterów. Długo można by wymieniać… Kiedy więc DC przetarło ścieżkę dla opowieści grozy i komiksowa cenzura zgodziła się na wykorzystywanie klasycznych postaci z horrorów, Marvel z miejsca rzucił się na Draculę, Mumię i – między innymi właśnie – Wilkołaka. To, co jednak zaserwował było kiczowate i tandetne. Miało jednak swój urok dzięki szacie graficznej, mocno czerpiącej z popularnej wówczas, niby przesadnie kolorowej, ale mrocznej stylistyki.

Nowy Werewolf By Night nie ma nawet tego. Fabuła jest tu kiepska – a mówi to Wam fan horrorów, który na wiele głupot jest w stanie przymknąć oko – akcja nijaka, bohaterowie nudni, a dialogi drętwe. Niestety nie ratują tego wszystkiego rysunki, bo te nie mają za grosz klimatu. Typowo współczesne, barwne, lekkie, jak z komiksu dla dzieci, nawet mimo pozornego mroku nie budują żadnego nastroju. W konsekwencji czytelnicy dostają kolejny odgrzewany kotlet. Ten jednak odświeżano już tyle razy, że spalono go i nie da się zjeść. A miał być z tego krwisty stek…


Autor: WKP

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Diziti

Muszę stwierdzić kiedyś lubiłem komiksy dotykające ów temat.

1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x