„What If…? Venom” #1 (2024) – Recenzja
What If…? Venom #1 (2024)
Co by było, gdyby olać ten komiks?
What If…? Venom. Ależ to jest złe. Serio. Ja wiem, że po takiej okładce nie było się czego spodziewać, ale myślę sobie, że skoro to tym razem mini-seria, a nie one-shot, jest szansa, że wyeliminowany zostanie zasadniczy minus współczesnych historii spod szyldu Co by było, gdyby…, czyli ta nieumiejętność stworzenia krótkiej, zwartej, a jednak treściwej opowieści. A dzięki temu będzie lepiej. Ale nie jest, a komiks najchętniej wyrzuciłbym z pamięci.
BLACK BLANK VARIANT COVER ALSO AVAILABLE Years ago, in a familiar church tower, the Venom symbiote was spurned by Peter Parker and found a willing host in the vengeful and wrathful Eddie Brock! Or, at least, that’s the story you know! From rising stars JEREMY HOLT (MARVEL’S VOICES: SPIDER-VERSE) and JESÚS HERVÁS (MARVEL: UNLEASHED) comes an ALL-NEW look at what makes the Marvel Universe’s most sinister symbiote tick, with a journey that reimagines its earliest days bonded to a host with a rage and temper ENTIRELY different from those of Eddie Brock!
Jeremy Holt – ja gościa kojarzę tylko z Marvel’s Voices, gdzie w ogóle nie zapadał mi w pamięć – wziął tu na siebie odpowiedzialność za stworzenie historii, która nie miała prawa się udać. Nie wiem, czym się kierował, bo wziął pomysł, który jest wyeksploatowany – ile razy można łączyć Venoma z jakąś nową postacią – i jeszcze, jak się okazało, nie wiedział w zasadzie co z tym zrobić, ani nie potrafił nic z niego wykrzesać.
To, co tu dostajemy to zatem jeszcze jeden Venom i tyle. Postać jest nijaka, nieciekawa, nie wykorzystuje potencjału, jaki drzemałby w psychologicznych przepychankach na linii Jen-symbiont, a akcja jest nudna i nijaka. Niby tempo i w ogóle ma nam coś rekompensować, ale nuży, nic tu nie ciekawi, a kreacja postaci zawodzi na całej linii. Jedynie rysunki są przyjemne, nastrojowe, ale to zdecydowanie za mało.
Dla mnie zatem to porażka. Płaska i płytka nawet jak na komiks superhero, a to duża sztuka.
Autor: WKP
