„Venomverse: War Stories #1” (2017) – Recenzja
Venomverse: War Stories #1
Na wojnie z Venomami
Wydawnictwo Marvel, jak żadne inne, rozmiłowało się w kilku konkretnych rodzajach opowieści. Pierwszą z nich są eventy. Wszystko zaczęło się od podkradnięcia pomysłu DC i wyprzedzenia go z pierwszą tego typu maxi serią. Takowe pojawiają się nawet kilka razy do roku. Drugą są restarty serii i opowiadanie wciąż na nowo i na nowo początków tych samych postaci. Trzecią, uśmiercanie i ożywianie (lub klonowanie) bohaterów. Przy tym zazwyczaj wywraca się do góry nogami ich statusu quo. Czwartym rodzajem opowieści są niezliczone powiązania między seriami i fabułami, i wreszcie przedstawianie alternatywnych wersji herosów, wydarzeń oraz światów.
Venomverse – Najnowszy crossover od Marvela doskonale wpasowuje się w tę tradycję. Zabiera nas on do świata, w którym Venomy ze wszystkich alternatywnych rzeczywistości łączą siły w walce z wrogiem – Poisonsami. Co nas w nim czeka? Dużo dobrej zabawy (czytaj: rozwałki) oraz cała masa doskonale znanych postaci w wersji symbiontowej. W skrócie, będzie się działo. Ja za to zapraszam do recenzji pierwszego zeszytu serii Venomverse: War Stories, która wchodzi w skład całego tego eventu.
Zvenomizowanego Doktora Strange’a odwiedza Kapitan Venom, który jako jedyny przetrwał zasadzkę Poisonsów. Dodatkowo, przeciwnicy uprowadzili Moon Knighta. Co za tym idzie, na pewno wiedzą już, gdzie znajduje się kryjówka Strange’a. W związku z tym bohaterowie muszą uciekać. Doktor jednak ma nadzieję, że w czymś pomoże tu sprowadzenie większej ilości symbiontów z alternatywnych światów, ale Kapitan nie chce, by stanowili oni jedynie kolejne mięso armatnie…
To oczywiście jedna z historii, jakie znalazły się w tym zeszycie. Trochę sprawdza się tu powiedzenie, gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść, bo naprawdę dobrych opowieści tutaj nie uświadczycie. Najlepiej wypada chyba short o przykutej do wózka nastolatce, która straciła nogi i nagle w trakcie walki Black Panthera z Rhino zostaje połączona z Venomem, dzięki czemu odzyskuje kończyny. To oczywiście nic innego, jak wariacja na temat Flasha i tego, jak stracił on nogi na wojnie, a potem w podobny sposób stał się Agentem Venomem, ale ma swój urok. Co jeszcze czeka tu na czytelników? Historia z Punisherem-Venomem, który rozlicza się z Kingpinem, opowieści o zvenomizowanym Rocket Raccoonie, walczącym z Carol „Kapitan Marvel” Danvers, i o Doomie, który schwytał symbionta Venoma.
Całość czyta się lekko i szybko, ale niewiele z tego wynika. To oczywiście tylko dodatek do głównej opowieści i tak właśnie należy go rozpatrywać, nie mniej i tak trochę zabrakło tu inwencji. Miło jest wprawdzie obserwować losy kolejnych bohaterów w wersji Venom, jednak poza Rocket Raccoonem nie znajdziecie tutaj nikogo specjalnie ciekawego. Wszystko to powiela schemat tie-inów do „Spider-Verse” (event jeszcze w tym roku zacznie się ukazywać na polskim rynku dzięki wydawnictwu Egmont i jeśli jeszcze go nie znacie, polecam gorąco, bo to jedna z najlepszych opowieści o Spider-Manie od lat – i ostatnia tak dobra, ale nie ma co uprzedzać faktów), ale jest od nich mniej odkrywczy. Może przyszłość przyniesie coś więcej (bohaterów na miarę punkowego Spider-Mana ze „Spider-Verse”) póki co jednak mamy, co mamy.
Pięć komiksów. Pięciu scenarzystów. Pięciu rysowników. Nie do końca udał się ten zeszyt, ale też i nie rozczarowuje, a jako element większej całości sprawdza się całkiem nieźle. Sama seria Venomverse także prezentuje się ciekawie, choć jest to głównie opowieść oparta na walce, walce i jeszcze raz walce, która nie ma póki co większego wpływu na tytuły ze Spider-Manem.
Autor: WKP