„Absolute Carnage: Symbiote of Vengeance #1” (2019) – Recenzja
Absolute Carnage: Symbiote of Vengeance #1 (2019)
Carnage po raz kolejny nie daje za wygraną. Tym razem na łamach (będącej tie-inem) Absolute Carnage: Symbiote of Vengeance. „Czerwony” stawia sobie za cel odwiedzić wszystkich nosicieli Venoma i wyciągnąć z nich tę cząstkę symbionta, którą ci wciąż w sobie noszą. Mowa tu o tak zwanym „codexie”. Legenda bowiem głosi, że ten, który zbierze je wszystkie, stanie się równy samemu bogu symbiontów – Knullowi. Wyścig o przerwanie już się zaczął. Przygotujcie się na najgorsze.
Kiedy w formie projekcji astralnej odwiedza cię znajomy z płonącą czachą (w tej roli Ghost Rider / Johnny Blaze), który zasadniczo i od pewnego czasu pełni też rolę władcy samego piekła, wiedz, że sprawa jest poważna. Tym razem bohaterem historii ma być Danny Ketch – kolejny jeździec i nosiciel ducha zemsty. Ma on pomóc pewnej dziewczynie (mowa tu o Alejandrze Jones) znajdującej się w nie lada tarapatach, a przy tym uratować całe miasto. Blaze z kolei odkrywa przed Ketchem fakt, iż wspomniana dziewucha to jego niegdysiejsza uczennica, goszcząca w sobie niegdyś ducha zemsty, podobnie zresztą jak oni sami. Niestety, Alejandra w jakiś sposób weszła w posiadanie czarnego kostiumu, przez co najprawdopodobniej stała się kolejną potencjalną ofiarą Carnage’a, chcącego dorównać bogu symbiontów, a nawet przewyższyć go. Danny oczywiście zgadza się i próbuje pomóc kobiecie. Czy mu się to uda? Tego będziecie musieli dowiedzieć się sami.
Fabuła Absolute Carnage: Symbiote of Vengeance #1 jest ciekawa, dzieje się tu wiele i sporo jest też dobrze ukazanych walk/pojedynków. Twórcy dorzucili tu też różnego rodzaju smaczki dla fanów czarnego czy czerwonego symbionta, a także trochę odwołań do ich historii. Warto też odnotować, że moją uwagę przykuły rysunki Juana Frigeri i Dona Sancheza-Almary. Doskonale oddają one klimat całego komiksu, prezentując (na swój sposób) zarazem poszczególnych bohaterów. Co ciekawe – przywiązano tu uwagę nawet do „płynnego ciała” Carnage’a, gdyż grupa mieszkańców miasta nazwała go „stworem z krwi i oleju„. Godne podziwu. Skoro już jesteśmy przy tego typu rzeczach, należałoby też zwrócić uwagę na ogień emitowany przez jednego z Riderów. Blaze pojawia się w jednej scenie na Ziemi i jest ukazany w bardzo smutny sposób. Nie za bardzo uśmiecha mu się bycie osobą zarządzającą piekłem, co widać już po tym, jak Frigeri doskonale przedstawił ten moment. Płomienie wokół niego wyglądają estetycznie, aczkolwiek są one półprzezroczyste. Nader epicko prezentuje się też płomienisty Carnage. Z pewnością pokochacie jego piekielny motocykl.
Symbiote of Vengeance #1 jest naprawdę interesująca pozycją, którą dobrze się czyta. W dodatku nie jest przegadana. Wręcz przeciwnie, bo aż kipi tu brutalnymi scenami, a krew „chlapie po ścianach”. Jeśli zatem lubicie takie klimaty, a także postaci Ghost Ridera oraz Carnage’a to zdecydowanie jest to komiks dla Was.
Autorka: Lynn
Nowa inicjatywa. Coś co przykuje do tychże komiksów.
Bo jak wiadomo zjawisko kryzysu może się pojawić także w przypadku wydawnictw komiksowych.
I jak się przytrafi nie ominie nawet wielkich wydawnictw. Takiego typu i innego typu.
Ale i tak każde wydawnictwo ma fanów, którzy nawet gdy się nie układa wspierają owe wydawnictwo. To są prawdziwi fani.
Z tymi fanami różnie jest dziś wspierają bo im to się opłaca. A gdy przyjdą trudne momenty szybko się odwracają.
Może tak z Marvelem nie będzie. Ja w to wierzę.