„Jessica Jones: Puls (The Pulse)” – Recenzja
Jessica Jones: Puls (The Pulse)
Pod koniec kwietnia na polskim rynku pojawił się komiks Jessica Jones: Puls, który jest kontynuacją wydarzeń ukazanych w czterotomowej serii Alias. Za to wydanie zbiorcze odpowiada to samo trio, które pracowało nad poprzednim cyklem z Jess – Brian Michael Bendis, Michael Gaydos oraz Mark Bagley, jednakże tym razem wspomaga ich też kilkoro innych artystów (w tym Michael Lark czy Olivier Coipel). W skład całego woluminu wchodzi aż trzynaście zeszytów – The Pulse #1-9 i 11-14, a także New Avengers Annual #1 – które pierwotnie ukazały się na przełomie lat 2004-2006. W związku z tym mamy tu do czynienia z albumem, który liczy sobie aż 360 stron. Cena okładkowa tego komiksu to 119 zł. Sprawdźmy zatem, czy jest on jej warty.
Fabuła Pulsu zapowiada nowy start w życiu Jess. Niestety nie wszystko od samego początku będzie układać się tak, jak Jones by sobie tego życzyła, gdyż w pewnym momencie superbohaterski aspekt jej kariery bezceremonialnie wpakuje się w jej prywatne życie z butami. Bohaterka jednak nie ma w zwyczaju uginania karku, więc incydent ten nie pozostanie bez odpowiedzi… Więcej Wam nie zdradzę. Jak to mam w zwyczaju, chętnie przytoczę tu opis z tylnej okładki komiksu.
Była członkini Avengers, która została prywatnym detektywem, rozpoczyna nowy rozdział swojego życia. Podejmuje pracę w gazecie „Daily Bugle”, w poświęconym superbohaterom nowym dodatku zatytułowanym „Puls!”. Pierwsze zlecenie: ujawnić tożsamość obdarzonego supermocami mordercy dziennikarki! Jaki związek ze sprawą ma Norman Osborn? W jaki sposób szokujące odkrycie Jessiki wpłynie na całe Uniwersum Marvela? Poszukiwanie odpowiedzi stanie się trudniejsze, gdy „Tajna Wojna” Nicka Fury’ego przeniesie się na ulice Nowego Jorku, a nawet do mieszkania Jessiki i Luke’a Cage’a! Kiedy ich życie legnie w gruzach, Jessica odpowie kontratakiem! A na koniec chwila, na którą czekaliście: narodziny dziecka Jessiki i Luke’a oraz ich ślub! Gościnnie pojawią się Spider-Man, Kapitan Ameryka, New Avengers i nie tylko!
Mówiąc prościej, śledzimy tu historię, która łączy w sobie chyba wszystko: akcję, wątki detektywistyczno-dziennikarskie (które świetnie się uzupełniają), romans i troszkę komedii. To niestety nie to samo, co fenomenalne pod każdym względem Alias, aczkolwiek nie oznacza to, że jest źle. Przeciwnie. Puls to komiks, który jest w pewnym stopniu przełomowy. Nawet jeśli nie dla czytelnika, to dla jego głównych bohaterów – Jessiki (która właśnie zmieniła miejsce pracy) i Luke’a (oraz jakiejś części uniwersum).
Dochodzi tu bowiem do ich ślubu i poczęcia dziecka, co całkowicie odmieni ich dotychczasowe życie. Z pewnych rzeczy trzeba będzie zrezygnować i zdać sobie sprawę z tego, co w ich przypadku wymaga modyfikacji, a co nie. Nic przecież tak szybko nie sprawia, że człowiek staje się o wiele dojrzalszy, niż świadomość zbliżającego się rodzicielstwa, które wkrótce zamieni się w zajmowanie się owym berbeciem. Tym bardziej jeśli nie jesteś zwykłym rodzicem, a wokół ciebie notorycznie dzieje się coś średnio przyjemnego.
Tu należałoby jeszcze dodać, że klimat komiksu został trochę stonowany w stosunku do poprzednich przygód Jess Jones. Na próżno zatem szukać tu nagości, ciężkiego wulgarnego języka czy przesadzonej brutalności. W dodatku dostajemy też całą gamę innych herosów, a przy tym członków Avengers, do których takie coś po prostu by nie pasowało. Chodzi mi przede wszystkim o Spider-Mana, Iron Mana, Kapitana Amerykę, Wolverine’a, Carol Danvers (która wtedy nosiła jeszcze długie włosy i znana była jako Ms. Marvel, a nie Captain Marvel), Spider-Woman czy Sentry’ego. Co ciekawe, postaci te nie wprowadzone zostały jedynie jako goście weselni wypełniający tło, ale jako pełnoprawni uczestnicy całej historii. Jeśli czegoś takiego wcześniej brakowało Wam w komiksach z Jessiką, będziecie wniebowzięci. Jeśli z kolei nie, to raczej Wam się to nie spodoba.
Warstwa graficzna The Pulse to prawdziwy miks głównie z uwagi na kilka całkiem różnych stylów rysowania, za które odpowiadają Mark Bagley (Pulse #1-5), Brent Anderson (Pulse #6-7), Michael Lark (Pulse #8-9), Michael Gaydos (Pulse #11-14) i Olivier Coipel (New Avengers Annual #1). Osobiście uważam, że taki zabieg powoduje, że czytelnikowi bardzo ciężko przyzwyczaić się do określonego designu postaci. Można było spokojnie trzymać się jednego z nich. Gdyby wybór należał do mnie, zastosowałbym kreskę, która charakterystyczna była nie tylko dla Alias, ale i dla samej Jessiki. Tym bardziej, że po wielu latach (bo w 2017) na łamach solowej serii z panią detektyw powrócono właśnie do niej. W skrócie – można było darować sobie wszystkie urozmaicenia (dla mnie to raczej udziwnienia) i zachować to, co było dobre. Z drugiej strony – rozumiem chęć spróbowania czegoś innego, gdyż tak jak napisałem wyżej – Puls miał być nowym początkiem dla pary protagonistów.
Polskie wydanie to prawdziwy rarytas. Mucha mocno się postarała, bo za ponad sto złotych dostajemy najlepszej jakości twardą obwolutę na zewnątrz (okładkę przednią i tylną zdobią piękne ilustracje autorstwa Mike’a Mayhew), a wewnątrz ślicznie prezentujące się strony z rysunkami na jeszcze pachnącym kredowym papierze. Końcówkę tomu wieńczy posłowie Bendisa. Po nim zaś naszym oczom ukazuje się galeria. Ta składa się z projektów cover artów i niektórych ilustracji w wersjach ołówkowych. Za tłumaczenie odpowiadają aż dwie osoby. Są to panowie Tomasz Sidorkiewicz i Marek Starosta. Obaj zdecydowanie dopilnowali, aby całość czytało się płynnie i bez zgrzytów (nie doszukałem się czegokolwiek, co by mi nie pasowało). Pogratulować pracy i zaangażowania.
The Pulse to prawdziwy kamień milowy w sposobie prowadzenia bohaterów i ich rozwoju. W dodatku przedstawiona tu historia jest naprawdę ciekawa (choć ugrzeczniona) i okraszona kilkoma stylami graficznymi. W bonusie dostajemy też pakiet znanych i barwnych charakterologicznie postaci Domu Pomysłów. Dzięki takiej mieszance każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Nadal twierdzę, że Alias było lepsze, ale uważam również, że jego kontynuację trzeba po prostu znać. Kurtyna.
Autor: SQ
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Mucha Comics. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię możecie nabyć tutaj.