„Marvel’s Voices: Spider-Verse #1” (2023) – Recenzja
Marvel’s Voices: Spider-Verse #1 (2023)
Pająki mają głos
Seria Marvel’s Voices kojarzy nam się z zaangażowanymi społecznie zeszytami, w których zebrane zostają komiksy kobiece, różnorodne rasowo czy spod szyldu LGBT. Tym razem rzecz poszła w innym kierunku i skupiła się na… Spider-Manach z różnych wymiarów. Co w temacie od dawna wyprawia Dan Slott wiecie, szkoda słów, tym razem go nie ma, ale i tak nic specjalnego tu na nas nie czeka. Oto komiks Marvel’s Voices: Spider-Verse #1.
AN AWESOME ASSEMBLY OF MARVEL’S MIGHTIEST!
An all-new selection of interdimensional adventures from some of Marvel’s freshest and finest creators, each bringing their own unique perspectives and stylings to the Web of Life and Destiny! What new spiders will find their way to the Marvel Multiverse, and what familiar faces will join them for this titanic and oversized issue?!
Cztery historie, różni autorzy – czasem znani, czasem świeża krew – i rzesza Pająków. Różne wymiary, przygody, akcja i tyle. Temat jest już wyeksploatowany i wyssany do cna, więc na żadne większe atrakcje nie liczyłem. No i zawód dzięki temu jakiś znaczący nie jest, niemniej i tak miałem nadzieję, że będzie lepiej, ciekawiej, a…
No miejsca na rozpisanie czegoś wartego zapamiętania nie było. Niby osiemdziesiąt stron, ale jednak jak widać nie starczyło by zrobić coś świetnego. Bywa tylko nieźle, a to i tak całkiem dobrze, jak na tak wydojoną krowę. Intrygujący temat, który dobrze sprawdził się w jednej opowieści sprzed lat, zbyt długo jest już powielany. Stało się to fabularnie rzeczą gorszą od Sagi klonów, a twórcy nie idą po rozum do głowy. Dlatego ten zeszyt nie przełamuje sztampy tematyki. Tragedii nie ma, ale nie ma też większych pozytywów. A po wszystkim? Po wszystkim zostaje pytanie ile jeszcze takich historii będzie – i po co. I w sumie miłe wrażenia z obcowania z dobrą szatą graficzną. I tyle.
Autor: WKP