„Avengers #672-683” (2018) – Recenzja
Avengers #672-683
Worlds Collide & No Surrender
Dawno nie czytałam komiksu, w którym głównych bohaterów jest kilku i wspólnie muszą ocalić świat przed zagładą. Stwierdziłam, że pójdę za głosem wszechobecnej fascynacji zbliżającą się kwietniową premierą Mścicieli, toteż sięgnęłam po wciąż wychodzącą serię komiksową Marvel Legacy, czyli Avengers od m.in. Marka Waida, Ala Ewiga i Jima Zuba.
Pierwsze trzy zeszyty są crossoverem z serią Champions. Młodzi herosi muszą ponownie połączyć siły ze starszą kadrą Avengersów, by pokonać nieobliczalnego High Evolutionary. Od czwartego tomiku natomiast toczy się prawdziwa historia. Drużyna Mścicieli z różnych zakątków świata musi obronić Ziemię przed totalną zagładą. Okazuje się, że Grandmaster oraz Challenger ukradli naszą niebieską planetę i traktują ją jako planszę do gry. Jej pionkami są Black Order oraz Lethal Legion, których zadaniem jest przejęcie małych piramid. Avengersi muszą pokonać rywali, którzy toczą swoje batalie na Ziemi, a nie jest to zadanie łatwe, gdy część składu zamarła w bezruchu. Czy bohaterom uda się zwyciężyć w walce? Czy team może liczyć na wsparcie X-Menów? Jaką rolę w całym tym cyrku odegra członkini pierwszych Avengers, Voyager?
W całej serii komiksowej występuje tak dużo postaci, że ciężko wymienić chociażby połowę. Warto jednak wspomnieć o takich herosach jak Falcon, The Wasp, Vision, Thor, Rogue, Beast, Human Torch czy Spider-Man. Cała grupa potrzebuje lidera, który potrafiłby ogarnąć sytuację i byłby w stanie wymyślić skuteczną strategię. Falcon próbuje swoich sił, Rogue też, ale mimo wszystko ciężko jest opanować tak pokaźną ekipę wybitnych jednostek o różnych temperamentach i zdolnościach. O tym, jak ciężko poradzić sobie w roli dowódcy czy podwładnego, relacjonują sam Falcon, Human Torch, Quicksilver czy Bestia. Taki typ narracji uważam za dobre posunięcie, gdyż każdy ma coś do powiedzenia i łatwiej jest wczuć się w sytuację każdego bohatera.
Ponadto wzruszyła mnie relacja między Visionem a jego córką, Viv. Dojrzewająca nastolatka, która nie może dogadać się z ojcem. W ciągu trzech pierwszych woluminów pięknie zostały uchwycone obawy Visiona i rozterki Viv. Pod koniec właśnie trzeciego zeszytu niemalże uroniłam łezkę.
Za stronę graficzną serii odpowiadają m.in. Jesus Saiz, Javier Pina, Paco Diaz, Sean Izaakse, a za kolorystykę Rachelle Rosenberg, David Curiel i Jesus Aburtov. Każdy zeszyt praktycznie stworzył ktoś zupełnie inny, co wcale nie oznacza, że jest źle. Grubość, jak i jakość kreski mniej więcej została zachowana. W przypadku kolorystyki jest tak samo. Barwy są w większości jasne i kolorowe, a każdy kadr pokazany jest z niesamowitą dokładnością. Owszem, czasami trochę gubiłam się, gdy na całej jednej stronie znaleźli się wszyscy herosi, ale generalnie wizualna strona komiksu przedstawia się bardzo korzystnie.
Jakie są plusy nowej serii? Przede wszystkim lekturę czyta się szybko i dosłownie na jednym wdechu. Akcja nie staje w miejscu – ciągle coś się dzieje. Zwrotów jest bez liku, a i nierzadko trup ściele się gęsto… Sama fabuła jest nieskomplikowana, ale jednocześnie też niebanalna. Nie ma żadnych tzw. „plot holes’’, a z czasem wszelkie niezrozumiałe rzeczy łączą się w jedną logiczną całość. Historia jest naprawdę ciekawa i zajmuje czytelnika od niemalże samego początku. Jak na razie nie dostrzegam większych minusów, które odbierałyby radość z czytania. Jestem zbyt podekscytowana tym, jak zakończy się ta seria.
Summa summarum, myślę, że warto sięgnąć po Avengers. Komiks naprawdę wciąga. Wraz z końcem kolejnego zeszytu chcesz wiedzieć więcej. Musisz po prostu poznać ciąg dalszy. Nie ma zbyt wielu zabawnych scen. Mogę nawet powiedzieć, że atmosfera jest dość napięta i niejednokrotnie można dostać zawału serca, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Polecam zapoznać się z nową serią. Myślę, że warto.
Autorka: Rose