„Avengers: Zderzenie Światów” (Tom 6) – Recenzja

Avengers: Zderzenie Światów (Tom 6)
Worlds Collide 

Znacie ten scenariusz – wielu bohaterów i nieuchronnie zbliżająca się zagłada, której wspólnie muszą zapobiec, ratując świat przed zniszczeniem (kolejny raz zresztą)? Tak bowiem prezentuje się w wersji skróconej fabuła szóstego tomu z przygodami Mścicieli (oraz ekipy Champions i X-Men) od wydawnictwa Egmont, czyli  Avengers: Zderzenie Światów. Autorem historii jest Mark Waid.

Jak już wspomniano wyżej, mamy tu do czynienia z crossoverem z drużyną Champions. Młodzi herosi muszą ponownie połączyć siły ze starszą kadrą Avengersów, by pokonać nieobliczalnego High Evolutionary. Drużyna Mścicieli z różnych zakątków świata musi obronić Ziemię przed totalną zagładą. Okazuje się, że Grandmaster oraz Challenger ukradli naszą niebieską planetę i traktują ją jako planszę do gry. Jej pionkami są Black Order oraz Lethal Legion, których zadaniem jest przejęcie małych piramid. Avengersi muszą pokonać rywali, którzy toczą swoje batalię na Ziemi, a nie jest to zadanie łatwe, gdy część składu zamarła w bezruchu. Czy bohaterom uda się zwyciężyć w walce? Czy team może liczyć na wsparcie X-Menów? Jaką rolę w całym tym cyrku odegra członkini pierwszych Avengers, Voyager?

W całej serii komiksowej występuje tak dużo postaci, że ciężko wymienić chociażby połowę. Warto jednak wspomnieć o takich herosach jak FalconThe WaspVisionThorRogueBeastHuman Torch czy Spider-Man. Cała grupa potrzebuje lidera, który potrafiłby ogarnąć sytuację i byłby w stanie wymyślić skuteczną strategię. Falcon próbuje swoich sił, Rogue też, ale mimo wszystko ciężko jest opanować tak pokaźną ekipę wybitnych jednostek o różnych temperamentach i zdolnościach. O tym, jak ciężko poradzić sobie w roli dowódcy czy podwładnego, relacjonują sam Falcon, Human Torch, Quicksilver czy Bestia. Taki typ narracji uważam za dobre posunięcie, gdyż każdy ma coś do powiedzenia i łatwiej jest wczuć się w sytuację każdego bohatera.

Wzruszająca jest także relacja między Visionem a jego córką – Viv. Dojrzewająca nastolatka, która nie może dogadać się z ojcem. W przepiękny sposób zostały tu uchwycone obawy ojca i córki. Jeśli jesteście osobami emocjonalnymi to istnieje szansa na to, iż uronicie łezkę.

Za stronę graficzną serii odpowiadają m.in. Jesus SaizJavier Pina oraz jeden z moich personalnych ulubieńców – Humberto Ramos. Fakt, mamy tu do czynienia z mnogością stylów graficznych, ale nie jest w tym wypadku żaden zarzut. Grubość, jak i jakość kreski mniej więcej została zachowana. W przypadku kolorystyki jest tak samo. Barwy są w większości jasne i kolorowe, a każdy kadr pokazany jest z niesamowitą dokładnością. Owszem, czasami można się zgubić, gdy na całej stronie znaleźli się wszyscy herosi, jakich tylko dało się tam upakować, ale generalnie wizualna strona komiksu przedstawia się bardzo korzystnie. Szczególnie w kwestii wszystkich momentów batalistycznych. Jest kolorowo i na gazie.

Jakie są plusy Zderzenia Światów? Przede wszystkim lekturę czyta się szybko i dosłownie na jednym wdechu. Akcja nie staje w miejscu nawet na sekundę, a na karku czujemy oddech śmierci czającej się za rogiem. Mówiąc prościej – ciągle coś się tu dzieje. Zwrotów akcji jest bez liku, a i nierzadko trup ściele się gęsto… Sama fabuła jest naprawdę nieskomplikowana, jak nadmieniono na samym początku. Można by rzec, że banalna, lecz paradoksalnie i na swój sposób oryginalna. Nie uświadczyłem tu także żadnych dziur fabularnych, a z czasem wszelkie niezrozumiałe rzeczy łączą się w jedną, spójną, logiczną całość. Historia jest naprawdę ciekawa i zajmuje czytelnika od niemalże samego początku. Nie ma tu raczej większych minusów, które odbierałyby radość z czytania.

Myślę, że warto sięgnąć po Avengers: Zderzenie Światów. Komiks wciąga. Na poważnie. Łapiesz za zeszyt i nie jesteś w stanie się od niego oderwać. Musisz po prostu poznać jego ciąg dalszy. Nie ma tu z kolei zbyt wielu zabawnych scen. W ogóle atmosfera jest tu tak napięta, że można ją kroić nawet nie nożem, a tasakiem. Momentów mogących przyprawić o zawał serca jest tu też wcale niemało (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo zawał przecież nie może być negatywny, prawda?). Tak czy siak, po Zderzenie Światów warto sięgnąć. Zdecydowanie i definitywanie.


Autorzy: SQ & Rose


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywaną serię/tom możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Diziti

Nie widzę niczego dziwnego, że mściciele ratują Świat. Z gruntu to ich najważniejsze zadanie.

1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x