„Astonishing X-Men: Człowiek Zwany X” (Tom 2) – Recenzja
Astonishing X-Men: Człowiek Zwany X
Astonishing X-Men to chyba jedna z ciekawszych powieści o mutantach, po której oczekiwałam wiele ze względu na nazwisko autora komiksu. Tym razem Charles Soule wiedzie nas w otchłań mroku, gdzie rządzi Shadow King. Bałam się faktu, że ta osobistość podziała na mnie jak niesmak po kolejnej odgrzewanej strawie, ale tym razem cieszę się, że intuicja mnie zawiodła.
W tomie Astonising X-Men: Człowiek Zwany X, Xavier wraca z martwych dzięki pomocy przyjaciół, lecz nie jest to już ta sama osoba, która opuściła ten padół łez. O kilkadziesiąt lat młodszy Charles ani myśli by X-Meni nazywali go profesorem, a także wydaje się skrywać przed nimi pewną tajemnicę. Psylocke, Mystique oraz Rogue przestają mu ufać i zastanawiają się jak doszło do jego diametralnej przemiany. W tym samym czasie Ziemię opanowuje zaraza wysłana przez samego Shadow Kinga, która zamienia ludzi oraz bohaterów w jego bezmyślne marionetki. Nie, to wciąż nie koniec kłopotów mutantów. Okazuje się, że władze miasta wytaczają przeciwko nim i swoje działa, próbując pozbyć się ich raz na zawsze. Charles próbując ratować miasto na własną rękę, niechcący uwalniając przy tym Proteusa, który opracował plan sprowadzenia wymiaru astralnego i stworzenie własnego ogrodu na Ziemi. Co zrobią X-Men? Czy Psylocke zaufa Xavierowi? Czy sytuacja może jeszcze bardziej się skomplikować?
Fabuła autorstwa Charlesa Soule’a jest wartka i nieprzewidywalna. Soule bardzo dobrze poprowadził akcję, która wydaje się nie dawać chwili wytchnienia czytelnikowi. Moim skromnym zdaniem tego ostatnimi czasy brakowało w seriach z mutantami. Wątek powrotu Charlesa może wydawać się nieco oklepany, bo wskrzeszanie komiksowych bohaterów nie jest niczym nowym, a sama śmierć jest tam jedynie tymczasową niedogodnością i etapem przejściowym. Jednak fakt powrotu Xaviera w zamian za pobyt w świecie astralnym Fantomexa, który układa sobie tam życie był dość ciekawym zabiegiem, dzięki czemu nasz bohater zostaje wysłany na przysłowiowy urlop i odpoczynek (kiedyś zapewne powróci).
Co do warstwy graficznej – niekoniecznie jestem fanką zmieniających się artystów z każdym kolejnym zeszytem, ale w tym wypadku wszystko połączyło się w ciekawą całość. Tomik rozpoczyna się delikatną, pastelową rzeczywistością Phila Noto, który przechodzi w bardzo ostry, psychodeliczny świat Matteo Buffagni i dosłownie tętni życiem, by zakończyć to wszystko pełną detali kreską spod ręki Gerardo Sandovala. Do tego całość stopniowo staje się mroczna tak, aby przygotować czytelnika na zło, które czai się w punkcie kulminacyjnym tej opowieści.
Tom zamknięty jest w miękkiej, błyszczącej oprawie. Został on także opatrzony śliskim papierem kredowym. Egmont po raz kolejny nie szczędzi swoich wysiłków i oddaje nam profesjonalnie oprawione, perfekcyjnie dobrane pod każdym względem dzieło. Tomik składa się z zeszytów Astonishing X-Men (2017) #7-12 oraz Astonishing X-Men Vol. 2: A Man Called X.
Komiks może nie jest wspaniały, gdyż ilość abstrakcyjności może czasami odstraszyć czytelnika, ale osobiście świetnie się bawiłam w trakcie lektury. Ciągła akcja, powrót do Xaviera w raczej nietuzinkowy sposób oraz pomysły Soule’a pokazują, że autor ma jeszcze kilka asów w rękawie i liczę na to, że kolejny tytuł z tego cyklu będzie również tak przemyślany i ciekawy jak ten. Dodatkowo, zróżnicowana grupa mutantów z różnych epok świetności X-Men, sprawia, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Autorka: Lynn
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywaną serię/tom możecie nabyć tutaj.
Ostatnio czytałem dawniejsze przygody X-Men. I tam też głównym oponentem był Shadow King. W tekście, który czytałem King więził X- Men. A zamiast nich puszczał osoby, które tylko z wyglądu były podobne do prawdziwych X- Men.