„Black Panther” (DVD) – Recenzja
Rzut oka na wydanie DVD filmu Black Panther / Czarna Pantera
Czarna Pantera to jeden z tych komiksowych bohaterów, którzy są mi w zasadzie obojętni. Z jednej strony doceniam jego historyczne znaczenie (był w końcu pierwszym czarnoskórym superbohaterem w pełnym tego terminu znaczeniu), do tego ciekawie wypadał mix technologicznego zaawansowania i dawnych wierzeń, z drugiej zbyt bardzo przypomina mi Starka, a wyglądem kostiumu także Batmana, co już pozytywem dla mnie nie jest. Na film nie czekałem więc jakoś szczególnie. Tym bardziej, że takie produkcje Marvela, jak Ant-Man czy Spider-Man: Homecoming okazały się dla mnie sporym rozczarowaniem. Na szczęście Black Panther to udane kino rozrywkowe, które ogląda się naprawdę dobrze, choć daleko mu do wrażeń, jakie ostatnio serwowała nam w kinach najnowsza odsłona Avengers.
Historia opowiedziana w filmie jest nieskomplikowana i oparta na wszystkim znanych schematach. Oto kiedyś na Ziemie spadł meteoryt zbudowany z vibranium. Uderzył w Afrykę i to właśnie w miejscu jego upadku powstało państwo Wakanda, które korzystając z kosmicznego metalu, rozwinęło się technologicznie jak żadne inne miejsce na świecie. Oczywiście Wakandczycy ukrywają to przed światem, udając biedny lud odmawiający pomocy humanitarnej. Rządzi nimi król T’Chaka, kiedy jednak umiera, jego miejsce zajmuje jego syn, T’Challa. Młody wojownik będzie musiał stawić czoła zagrożeniom, z jakimi jego ojciec nie musiał nigdy się mierzyć. Zagrożeniom, które rzucą go w podróż po świecie, a także wyciągną na światło dzienne sekrety zmarłego króla, mogące odmienić wszystko…
Czarna Pantera to film zrobiony według typowo marvelowskiego schematu. Ci więc, którzy są już nim znudzeni, nie zachwycą się produkcją, jednak miłośnicy Kinowego Uniwersum Marvela będą bardzo zadowoleni. Dzieło Ryana Cooglera to lekkie, przygodowe science-fiction, które ogląda się z przyjemnością. Co prawda mózg lepiej wyłączyć przed seansem, ale taka już specyfika współczesnych filmów superhero – nawet jeśli nie ma w nich artyzmu komiksowych ekranizacji dokonywanych przez Burtona, Nolana czy Rodrigueza, dostarczają znakomitej rozrywki na dobrym poziomie.
Akcja Pantery jest szybka, efekty udane, a ciągłe mnożenie wydarzeń sprawia, że obraz ani przez chwilę nie nudzi. Całość przypomina skrzyżowanie Gwiezdnych Wojen i filmów o Jamesie Bondzie. Z akcji na zielonych terenach Afryki niczym rodem z Mrocznego Widma, przeskakujemy do pościgów samochodowych po południowo-koreańskim mieście Pusan u boku agenta CIA (w tej roli jak zawsze sympatyczny Martin Freeman, którego gra nie różni się jednak niczym od ról, które wcześniej nam pokazał). Wrogowie (z udanym Andym Serkisem na czele) prezentują się nieźle, choć N’Jobu jest postacią mocno wtórną, a aktorzy wcielający się w poszczególne postacie, radzą sobie naprawdę dobrze.
Poza świetnymi efektami specjalnymi (choć nie ma ich zbyt wiele i nie przytłaczają fabuły), znakomicie wypadają także zdjęcia. Szczególnie spokojne, barwnie oświetlone ujęcia wypadają znakomicie, choć scenom akcji też niczego nie można zarzucić. W skrócie: Pantera to dobrze wykonane kino rzemieślnicze. Twórcy trochę nie wykorzystali potencjału na przemycenie głębszych wartości i poruszenia trudniejszych tematów. Jednakże jako kino rozrywkowe jest to dzieło naprawdę udane. Miłośnicy Marvela i superhero koniecznie powinni po nie sięgnąć. I cóż z tego, że edycja DVD pozbawiona jest dodatków (mamy tu tylko zwiastuny), film jest zrobiony na tyle dobrze, że doskonale broni się sam w sobie.
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Galapagos Films. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to film możecie nabyć tutaj (DVD) lub tutaj (BR).