„Cable: Love and Chrome” #1 (2025) – Recenzja
Cable: Love and Chrome #1 (2025)
Miłość i wojna
Cable: Love and Chrome. Niby nic takiego, a fajnie zagrało. Serio. Nowy start, ale jakże udany. I naprawdę bardzo fajnie wykorzystujący to, co obiecuje tytuł – tytuł w zasadzie, jak parafraza powiedzenia, że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone. I chociaż nie ma to wszystko wiele wspólnego z millerowską Wojną i miłością, to jednak oba tematy dobrze wykorzystuje.
MARVEL’S MOST EXTREME MUTANT RETURNS! He’s been a soldier. An X-Man. A protector of the timestream. But even from his earliest days, the mutant known as Cable has been living on borrowed time, waging a lonely war against the ravages of the Techno-Organic Virus. Yet when a high-stakes mission in the future goes catastrophically awry, Cable is left stranded in the dystopian city of Salvation Bay – and will find himself caught in the midst of a civil war that will change his life forever. Get ready for big action, bigger threats and the biggest guns in the Marvel Universe, in this epic new series from Ringo Award-winning writer David Pepose (PUNISHER, SAVAGE AVENGERS) and superstar artist Mike Henderson (DAREDEVIL, DEADPOOL VS. OLD MAN LOGAN)!
Za dzieciaka pojawienie się w serii Cable’a – jak i paru podobnych bohaterów – to było coś. Pamiętam do dziś pierwszą styczność z tym bohaterem, rysowanym wtedy przez Kuberta. Ekscytujące to było i sporo ekscytacji wywołuje też ten zeszyt. Nowy start, nowe podejście, ale wszystko i tak jest po staremu. Dobra akcja, sympatyczny wątek miłosny, sporo dynamiki i tego, co widowiskowe… Czyta się to szybko i z przyjemnością.
Z nieco mniejszą przyjemnością już ogląda, ale nadal jest widowiskowo i z klimatem. Graficznie rzecz nie odstrasza, a zeszyt jako całość pozostawia po sobie bardzo przyjemne wrażenie. Warto więc rzucić na niego okiem.
Autor: WKP