„Daredevil: Black Armor” #1 (2023) – Recenzja

Daredevil: Black Armor #1 (2023)
Powrót do przeszłości

Daredevil: Black Armor, czyli trochę taki odgrzewany kotlet, bo oto D.G. Chichester wraca po latach do postaci i do tego, co sam robił z DD w latach 90. XX wieku (i coś tam jeszcze do tego wszystkiego dopowiada). Ale okazuje się, że nadal całkiem fajnie to czuje i każdy fan Rogatego śmiało może, a nawet powinien sięgnąć.


D.G. Chichester returns to Hell’s Kitchen to spin an all-new DAREDEVIL story set during his landmark run with the character! Joined now by rising star NETHO DIAZ with covers by industry legend MARK BAGLEY, this is one DAREDEVIL series you can’t afford to miss!


Daredevil: Black Armor

D.G. Chichester do pisania Daredevila zabrał się w 1991 roku i ciągnął ten swój run do roku 1998, w międzyczasie popełniając też mini-serię Elektra: Root of Evil. Ale jego dyżur nad serią nigdy nie zyskał takiej sławy, jak Millera, Bendis czy nawet Nocenti. Co nie znaczy, że nie miał kilku naprawdę fajnych momentów, jak chociażby Fall from the Grace czy napisana z okazji 300 zeszytu serii (w Polsce kojarzymy jego okładkę, bo zdobiła Mega Marvela) fabuła Last Rites. No i to on właśnie tak w połowie lat 90. wprowadził DD w zbroi. I do tej zbroi tu wraca.

I fajnie wraca. Ma to taki swój oldschoolowy urok, fabularnie to prosta, ale skuteczna i sympatyczna robota, akcyjniak, ale jakiś taki miły i przyjemny w odbiorze. A rysunki mają urok prac Quesady sprzed lat. Wygląda to naprawdę fajnie, fajnie się czyta, co prawda rewolucji nie ma, ale ta jest zbędna, by dobrze się bawić.


Autor: WKP

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x