„Daredevil” (Tom 1) – Recenzja
Daredevil (Tom 1)
Dawno nie czytałam komiksu, gdzie pierwszy skrzypce grałby Daredevil. Mało tego, moja chęć lektury zbiegła się przy okazji z premierą serialu Daredevil: Born Again na Disney Plus. Z tego też powodu postanowiłam sięgnąć po najnowszy tom z przygodami Diabła z Hell’s Kitchen, za który odpowiada Chip Zdarsky. Myślę, że to był dobry pomysł, bo zarówno sam komiks, jak i serial naprawdę trzymają poziom. Nie o serialu jednak tutaj mowa, a o pokaźnym woluminie, który otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont Polska. Co działa w tymże opowiadaniu?
Po bliskim spotkaniu ze śmiercią Matt Murdock musi na nowo ułożyć sobie życie – a to oznacza, że Daredevil wraca do akcji! Jednak lata trudnych doświadczeń zrobiły swoje i ponowne wejście w rolę strażnika Hell’s Kitchen nie będzie dla Matta bułką z masłem. Po drodze czeka go sporo wpadek, a jedna z nich może się okazać ostatnią. Kiedy Daredevil zostanie oskarżony o spowodowanie czyjejś śmierci, Matt spróbuje oczyścić swoje imię… ale nawet on nie może uciekać przed sprawiedliwością w nieskończoność. Tymczasem w Hell’s Kitchen pod nieobecność Daredevila harcują prawdziwe diabły… A największy z nich ma dość i jest gotów zawalczyć o jeszcze wyższą stawkę!
Matt wraca do akcji po rekonwalescencji. Za dnia pilnuje porządku jako kurator, a w nocy przebiera się w kostium Diabełka i pierze zbirów po mordzie. Pewnego jednak razu granica została przekroczona i nieświadomie człowiek ginie. Daredevil staje się poszukiwanym numer jeden i stara się znaleźć formę odpokutowania swojej winy. Przy okazji Wilson Fisk, znany jako Kingpin, zmienia swoje podejście i próbuje sił w polityce. Okazuje się jednak, że ciężko jest mu się odnaleźć w świecie, nad którym nie ma do końca władzy i zdany jest na innych wpływowych ludzi. Jeden jak i drugi usilnie chce zacząć żyć inaczej według innych zasad, ale pewien splot wydarzeń sprawia, że wracają oboje do punktu wyjścia. Podoba mi się, że i Matt, i Fisk mają swoje osobne wątki, które w ciekawy sposób się z sobą zazębiają. Ich historie z jednej strony pokazują, że jak są chęci to jesteśmy zdolni do zmian, ale nie unikniemy często tego co zrzuca na nas los i ciężko zrezygnować nam z pewnych przyzwyczajeń.
Za stronę graficzną komiksu odpowiadają Marco Checchetto, Lalit Kumar Sharma oraz Francesco Mobili, a za kolorystykę m.in. Sunny Cho, Java Tartaglia, Jordie Bellaire oraz Rachelle Rosenberg. Jeśli chodzi o kreskę oraz generalnie rysunki to jestem pod wrażeniem. Mimika postaci została naprawdę ukazana fenomenalnie i widać po twarzy jakie emocje targają postaciami. Pokazanie też jak Matt “widzi” otaczający świat także uważam za oryginalne. Sceny walk również prezentują się epicko. Barwy są dosyć ciemne, przygaszone, ale dominujący krwisty czerwień przeważający na poszczególnych kadrach dodaje opowiadaniu pazura i dynamizmu.
Nie mogę nie wspomnieć o znakomitej warstwie technicznej Daredevila. Oprawa jest miękka, ale giętka i wytrzymała. Papier jest śliski, co ułatwia kartkowanie stron. Okładki alternatywne znajdujące się na końcu opowiadania wyglądają przepięknie i doskonale ukazują kunszt artystyczny rysowników. Tłumaczenie w wykonaniu Dariusza Stańczyka trzyma poziom.
Summa summarum, Daredevil od Chipa Zdarsky’ego to kawał ciekawej, solidnej i wciągającej historii. Fabuła gna do przodu i nie brakuje zwrotów akcji, sceny walk intrygują, a (anty)bohaterowie mają bardzo ciekawy tzw. story arc. Ucieszyć mogą też epizodyczne role niektórych postaci. Polecam się zapoznać z komiksem. Nie pożałujecie tych 129,99 zł, bo warto.
Autorka: Rose (Vombelka)
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja przekonała Was do zakupu – opisywany tom/serię możecie nabyć tutaj.