„Deadpool: Czerń, Biel i Krew” – Recenzja
Deadpool: Czerń, Biel i Krew
Czerń, krew, biel, krew i… Deadpool! Plus jeszcze trochę krwi
Kolejny bohater Marvela, doczekał się swojego tomu z czarno-biało-krwawej serii. I tak, także i tym razem jest to bohater, który pasuje do tej opowieści tak bardzo, że aż nazbyt. Mowa oczywiście o Deadpoolu, w swoich komiksach zawsze mającym do czynienia z dużą ilością krwi. I chociaż ta odsłona przygód Najemnika z Nawijką nie różni się zbytnio od jego regularnych wyczynów, fani będą zadowoleni.
Co jest czarne, białe i całe czerwone? Dwanaście epickich historii z dozą melancholii, licznymi dekapitacjami i wątpliwym morałem przed napisami końcowymi! Wade Wilson po raz kolejny wystawia na próbę cierpliwość i kwalifikacje prawników Marvela, udając się w pogoń za morderczą zebrą, urządzając burdę w nietypowym żeńskim klasztorze i szukając nowych rodzajów ekspresji. I śmierci. Gościnne występują Gambit, Daredevil, Omega Red oraz film z udziałem gwiazdy serialu Złotka. Gościnnie piszą i rysują Tom Taylor, Whilce Portacio, Takashi Okazaki i Michael Allred. Gościnnie czyta (wstaw swoje imię). Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w Deadpool: Black, White & Blood #1–4.
Seria Black, White & Blood właściwie zaczęła się jako hołd złożony Wolverine’owi i wydawała się być jedynie jednorazowym tego typu przypadkiem. Przyjęła się jednak, spodobała i szybko stała się czymś więcej, bo cyklem nastrojowych opowieści o różnych bohaterach. Wszystkie łączyło zastosowanie czarno-białej palety barw, z dołączoną czerwoną barwą – zabieg skradziony z komiksów Franka Millera czy ze Złamanego nosa Paula Pope’a, zrobionego dla drugiej części antologii Batman: Black and White. Zresztą sam pomysł na Czerń, biel i krew jest kopią owych batmanowskich zbiorków, krótkich czarno-białych form tworzonych przez czołowych artystów. Słabszą, niestety, bardziej komercyjną, ale nadal przyjemną.
A jaki jest Deadpool z tej linii wydawniczej? Początkowo trochę słabszy od swoich poprzedników, bo pierwszy zeszyt jakoś nie wyróżnia się szatą graficzną. Dotychczasowe historie robiły na tym polu duże wrażenie; tym przede wszystkim stały, bo fabuły na tak niewielkiej ilości stron po prostu nie miały szans dobrze się rozwinąć. Tu zaczęło się słabiej, ale potem poziom się podniósł i do końca byłem zadowolony z ilustratorskiej różnorodności i eksperymentów na tym polu.
Fabularnie jednak, jak w poprzednich częściach, tak i teraz nie ma tu nic niezwykłego. Fabuły są dość zachowawcze, często to jakieś krótkie skecze, akurat do Deadpoola pasujące, ale nie tak zachwycające, jakby mogły. Ale taki już znak naszych czasów. Kiedyś komiksy były zamkniętymi, krótkimi formami, obecnie serie stawiają na dłuższe, rozbudowane opowieści i chyba wraz z tym zniknęła gdzieś część zdolności autorów do tworzenia zwięzłych, zamkniętych w kilku, kilkunastu planszach opowieści.
Tak czy inaczej, warto. Jeśli lubicie Deadpoola, oczywiście, albo tego typu antologie. Choć z drugiej strony album nadaje się też dobrze do poznania postaci, więc jeśli kogoś zaciekawi, mimo pewnych jego minusów, niech sięgnie i przekona się, co ma do zaoferowania.
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Mucha Comics. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu – serię/tom możecie nabyć tutaj.
Postać Deadpool’ a powstała dosyć przypadkowo i dosyć niedawno. Bo w 1991 roku. Nikt nie wierzył w sukces tej postaci nawet scenarzyści, którzy pisali ów komiks. Jednak postać pomimo to przyjęła się. I jest bardzo popularna. Nie tylko wśród fanów Marvela. Powstały nawet dwa filmy. Czyli: oraz . Całkiem udane. Postać cały czas jest bardzo perspektywiczna zarówno: komiksowo jat też filmowo…