„Death of the Venomverse #1” (2023) – Recenzja

Death of the Venomverse #1 (2023)
Koniec Venomversum

Death of the Venomverse #1, czyli Venomversum się kończy. I fajnie się kończy, ot co. Cullen Bunn wziął się za siebie i zrobił tu całkiem sprawny, udany komiks, w którym jest na co popatrzeć. Niby nic takiego, niby tylko rozrywka i to taka dość wygórowana intelektualnie, ale jednak na poziomie i dobrym stylu.


THE END OF THE VENOMVERSE IS HERE! CULLEN BUNN and GERARDO SANDOVAL reunite to bring the symbiotic ax down on the VENOMVERSE! CARNAGE has been building his powers up, extracting unique abilities from many villains throughout the MARVEL UNIVERSE to the point of traversing the Multiverse with ONE GOAL: KILL ANY AND ALL VENOMS!


Venom, Carnage, akcja, zabijanie… No kto tego nie lubi. Symbionty to mocni zawodnicy, coś, co w Pająkach sprawdzało się… no może nie zawsze, bo chociażby akcja z Red Goblinem i tym podobne za dobre nie były, ale jednak większość tych historii robiła robotę. No i robi tym razem, choć wiadomo, kiedyś, szczególnie w latach 90., było lepiej.

Jednakże dzieje się tutaj. I to dzieje dobrze, szybko i z klimatem. No i dopiero rzecz się rozkręca. Trochę przypomina mi to wszystko Batman: Metal / Death Metal, także tą czcionką na okładce (okładka zresztą fajna, trochę spawnowa) i… Właśnie, na takich nawiązaniach i sentymentach to gra, ale gra fajnie. A do tego udana szata graficzna i mamy coś, co warto poznać. Tyle ode mnie.


Autor: WKP

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x