„Defenders: Beyond #1” (2022) – Recenzja
Defenders: Beyond #1 (2022)
Defenders: Rozdarci
Są komiksy Ala Ewinga, które uwielbiam (Nieśmiertelny Hulk) i są takie, o których chętnie bym zapomniał (wszystkie te, wspólnie pisane z innymi twórcami, Avengersowe crossovery). Defenders: Beyond znajduje się gdzieś pomiędzy nimi. Nie znalazłem tu nic, co by mnie zachwyciło, ale jednocześnie tak naprawdę zeszyt też nie zawodzi i nie rozczarowuje.
Al Ewing and Javier Rodríguez follow up their acclaimed DEFENDERS: THERE ARE NO RULES series with a new volume and an all-new lineup, including none other than Loki, God of Stories! When Doctor Strange sends a dire warning from beyond the grave, Blue Marvel, America Chavez, Taaia (Galactus’ mom!), Tigra and Loki assemble to defend reality itself! Plus, you won’t believe who shows up on the final page!
Zacznijmy może od fabuły. Pomysł na nią był. Są tu naprawdę ciekawe momenty, bywa też konkretna akcja. Jednak jakoś nie robi to wszystko większego wrażenia. Na zapowiadane zaskoczenie z ostatniej strony zeszytu liczyłem, czekałem na nie. Niestety kiedy wspomniana postać się pojawiła, zamiast dostać opadu szczęki, wzruszyłem ramionami. I tak miałem z całym tym komiksem, niby ciekawie, niby coś tu jest, ale czytam go i wzruszam ramionami, bo nie znajduję tu nic, co by mnie jakoś poruszyło. Może fanów tej ekipy rzecz kupi bardziej. Ja jakoś nigdy do nich nie należałem, ale faktem pozostaje, że Ewing trochę się tym razem nie popisał.
I nie popisali się twórcy strony graficznej. Jeszcze kolor się broni całkiem dobrze, chociaż bywają momenty, gdzie wypada zbyt barwnie. Jakby rzecz kierowana była do młodych czytelników. I podobne wrażenie sprawiają same rysunki, mocno cartoonowe, którym zaserwowanie sporej ilości czerni mimo wszystko dojrzałości nie dodaje.
W skrócie, chyba tylko dla fanów. Ja jestem rozdarty, bo niby niezłe, ale czegoś mi tu brak. Może dalej będzie lepiej, ale to już czas pokaże.
Autor: WKP
