„Hawkeye kontra Deadpool” – Recenzja
Hawkeye kontra Deadpool
Do moich rąk trafił najnowszy zbiór od wydawnictwa Egmont, który poświęcono najbardziej kuriozalnemu z Avengers – Clint Bartonowi. Hawkeye wymyka się standardom superbohaterskim prostym faktem: nie posiada nadludzkich zdolności, co czyni go zwyczajnym facetem wśród herosów. Między Iron Manem, Kapitanem Ameryką i Hulkiem stoi gość z łukiem.
Jest Halloween. Wigilia Święta Zmarłych będąca głęboko zakorzeniona w kulturze i tradycji osób pochodzących z Wielkiej Brytanii lub Stanów Zjednoczonych. Wszyscy wiedzą, kto mieszka w jednej z kamienic na Brooklynie. Powszechną informacją jest fakt, iż jest to jeden z członków najbardziej znanej grupy superbohaterów. Pukanie. Młody mężczyzna w okularach, szukający pomocy Sokolego Oka. Clint sfrustrowany roszczeniową postawą dzieci, które go odwiedziły, gniewnie odmawia i przed nosem chłopaka trzaska drzwiami. Okularnik wychodzi na ulicę Nowego Jorku i ginie z ręki osobnika przebranego za Daredevila. Ten incydent zawiązuje intrygę, w którą wepchnie się Wade Wilson, znany jako Najemnik z Nawijką – Deadpool.
Hawkeye kontra Deadpool jest zwodniczym tytułem, nasuwającym nam koncepcję, iż fabuła komiksu oparta będzie na konflikcie między wspomnianymi bohaterami. Nic bardziej mylnego. Opowiadana przez Gerry’ego Duggana historia jest komiksem pełnym akcji, z nutką sytuacyjnego i nienachalnego humor opartego na interakcjach oraz relacjach między postaciami. Dynamika między Hawkeye’ami a Wadem jest fenomenalnie rozpisana. W każdym kadrze widać, jak ogólna niechęć Clinta i Kate do Deadpoola stopniowo maleje. Nie zmienia to faktu, że darzą go ograniczonym zaufaniem przez cały komiks, jednak w pewnych kluczowych momentach potrafią docenić szaleństwo Wade’a. Sam Najemnik odgrywa role deuteragonisty i tła dla głównego bohatera tej serii. Styl, w jakim napisano tę postać, oddaje aktualny stan Deadpoola, który między misjami stara się być dobrym ojcem.
Odpowiedzialni za rysunki Matteo Lolli oraz Jacopo Camagni prezentują styl rysunku wymagający od czytelnika chwili na przyzwyczajenie się i docenienie jakości obrazów. Kreska jest gruba i wyrazista, dająca duży zakres dynamiki i ekspresji przy zachowaniu eleganckiej prostoty. Dobrane kolory oraz metody wypełnienia kadru bardzo dobrze współgrają z kreską i scenariuszem. Efektem tego połączenia jest płynny i przyjemny odbiór całego albumu.
Egzemplarz dostarczony do recenzji jest wydawnictwem nienagannym i jako jedyny w mojej kolekcji komiksów z linii Marvel Now! nie ma błędów. Nie znalazłem ani jednego przypadku charakterystycznej rozmazanej czcionki (drobiazg, który znalazłem w kilku komiksach wydanych przez Egmont). Między okładkami z lakierowanego papieru i o większej gramaturze znajdziemy kompletną miniserię Hawkeye vs. Deadpool oryginalnie wydaną w formie zeszytowej z numeracją od 0 do 4. W ramach dodatków otrzymujemy również przedruki oryginalnych oraz alternatywnych okładek.
Gerry Duggan zaproponował nam ciekawy eksperyment, w którym tworzy scenariusz dla innego bohatera niż Deadpool, jednocześnie przedstawiając swoją flagową postać Najemnika z Nawijką z trochę innej perspektywy. Nie brakuje tutaj humoru, akcji i wybuchów, jednak czytelnicy będący fanami Wade’a mogą odczuć tutaj delikatny zawód. Nie on gra tutaj pierwsze skrzypce. Album skupia się na postaci Clinta Bartona. Nie znaczy to, że mniejsza ilość Deadpoola równa się gorszemu komiksowi. Wade jest smaczkiem i humorystyczną odskocznią, a jego ilość jest doskonale wyważona. Komiks jest wart uwagi i swojej ceny (39,99 zł).
W pierwszej chwili złapałem go „bo Deadpool”. Nie żałuję, ponieważ miałem możliwość poznać i zainteresować się kolejną postacią stworzoną przez wydawnictwo Marvel. Z jakiego powodu Wy sięgniecie po ten komiks?
Autor: Buarey
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.