„Eternals” (2021) – Recenzja

Eternals (2021)
Niepotrzebni

Zwiastun tego filmu, tak beznadziejny, że aż ledwie go obejrzałem, a nie trwał nawet trzech minut, zapowiadał najgorszy film w dziejach MCU. To, co jednak ostatecznie trafiło do kin, nie było dużo lepsze, ale na szczęście nie tak złe. Tak czy inaczej, Eternals to słaby film. Chciałem napisać, że najgorszy od czasu Ant-Mana, ale właściwie nawet tamten obraz nie był tak zły – i chyba tylko The Incredible Hulk jest produkcją gorszą niż ten film, jeśli chodzi o Kinowe Uniwersum Marvela.

Tysiące lat temu Celestianie wysyłają na Ziemię grupę Eternals, by walczyli w obronie ludzkości. Nie mogą jednak ingerować inaczej w ich losy. W czasach obecnych wróg z przeszłości znów powraca, a Eternals muszą zebrać się i stawić mu czoła…

Eternals

Kiedy już zwiastun filmu wygląda źle, trudno oczekiwać, by gotowy pełnometrażowy produkt był od niego dużo lepszy. Trailer oferował nam drętwą grę aktorską (beznadziejna Angelina Jolie) i słabe efekty. Niestety, to samo mamy też na wielkim ekranie. Eternals ma swoje plusy, bo twórcy starali się, żeby wygląd całości był dość wierny temu, co znamy z komiksowego pierwowzoru, ale nie o wierność czy jej brak tutaj chodzi (a na tym polu sporo rzeczy uległo zmianie – mi najbardziej żal Sersi, bo Gemma Chan nijak nie pasuje mi do tej roli), a o wykonanie. To zwyczajnie kuleje.

Fabularnie rzecz przypomina mi mocno produkcje od Warner Bros. i DC. Nadmierny patos, ponury ton, który nie został należycie wykorzystany – jest, bo jest – brak luzu… Docenić należy wprowadzenie kosmologii Marvela i w dość jasny sposób wyjaśnienie zawiłych jej aspektów, z drugiej jednak strony na razie jest to kosmologia uboga. W odróżnieniu od ilości postaci pojawiających się w filmie. Przy tylu bohaterach cierpią ich charaktery – o głębi psychologicznej nie ma tu mowy, jednak nawet prostsze aspekty giną w całym tym przeludnieniu. I nawet Sersi, na którą liczyłem, jest tu ugrzeczniona, ułagodzona i nie taka, jaka mogłaby być.

Eternals

Akcja też jakoś nie robi większego wrażenia. Niby coś się dzieje, ale niewiele z tego wynika, sporo w tym wszystkim nudy i braku widowiskowości. I chociaż całość mocno związana jest z MCU, w trakcie seansu trudno nie odnieść wrażenia, że to niezależny film. Ot jeszcze jedno Science-Fiction. Niby superhero, ale niewyróżniające się na tle przeciętniaków dziejących się w kosmosie. O niebo lepiej bawiłem się przy wersji reżyserskiej Ligi Sprawiedliwości niż przy Eternals, które momentami przypominały mi żenujące momenty z kiepskich dwóch części Wonder Woman.

W skrócie, Eternals to niepotrzebna produkcja, skierowana tylko do zagorzałych fanów. Jej seans zamiast naprawdę bawić, nuży. Wielu też odrzuci spora dawka poprawności politycznej – to już oczywiście kwestia gustu, ale trzeba o tym wspomnieć – a po wszystkim pozostaje wrażenie, że najlepsza z tego wszystkiego jest scena po napisach. Tylko komu, po takim filmie, chce się na nią czekać?


Autor: WKP

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Dominika

Ja to się zastanawiam czy my oglądaliśmy zupełnie inne filmy… 🤦🏽‍♀️ Film był bardzo dobry, a poruszony wątek LGBT był najlepiej pokazanym wątkiem jaki widziałam w filmach i serialach.

Last edited 3 lat temu by Dominika
xyt

W tekście pada tylko stwierdzenie, że „wielu odrzuci spora dawka poprawności politycznej”, co jest faktem, a nie ma oceny tego wątku

Ebes

Ale ten wątek to nie jest żadna poprawność polityczna, ludzie nawet nie wiedzą, co oznacza ten termin, z autorem recenzji włącznie i rzucaja nim na lewo i prawo.

Pat

Jak widzę po tej dyskusji ludzie naprawdę mylą pojęcie poprawności politycznej, która oznacza własnie poruszanie wątków modnych czy na siłę wrzucenie ich do danych dzieł, kosztem elementów mniej populistycznych. Określa się to mianem tolerancji, ale jednocześnie tzw. tolerancyjni nie tolerują tych, którzy nie tolerują ich sposobu myślenia, każąc tolerować swój… Hmmm 😉

Darek

Uważam, że to bardzo dobry film. Pójdę jeszcze raz.