„Midnight Sons: Blood Hunt” #1 (2024) – Recenzja
Midnight Sons: Blood Hunt #1 (2024)
Świt synów nocy: Krwawy gon
Miała być akcja, miała być historia na poziomie, a ten pierwszy zeszyt kolejnego dodatku do Blood Hunt to bardziej takie wprowadzenie w postacie, niż cokolwiek innego właściwie. Jakby tak wszystko było pretekstem do pokazania bohaterów i ekipy, jako takiej, a cała reszta nie miała znaczenia. Acz o dziwo nadal przywozicie to wypada i całkiem nieźle wygląda. Oto zeszyt Midnight Sons: Blood Hunt #1.
THE RETURN OF THE MIDNIGHT SONS! The original Midnight Sons reunite to deal with the vampire threat unleashed in BLOOD HUNT! But first they must defeat one of their own: Blade!
Dlaczego ten zeszyt wygląda tak, jak wygląda? Tu można tylko zgadywać. Może scenarzysta miał pomysł, ale nie aż na trzy zeszyty, więc musiał coś wymyślić, by przedłużyć, więc przeciągnął wprowadzenie, a resztę pewnie – na to liczę – pokaże potem. A może ktoś na górze uznał, że Synów Nocy to tak jakoś mało się kojarzy – przynajmniej obecnie – więc lepiej wszystkich wprowadzić, pokazać, wytłumaczyć, nawet jeśli tłumaczyć nie trzeba (oby potem nie trzeba było przez to przesadnie pędzić, żeby zdążyć w dwa zeszyty). Jak było, tak było, efekt jest taki, że mamy zeszyt, w którym akcja niby jest od samego początku, ale który przede wszystkim pokazuje i tłumaczy bohaterów i ekipę.
No ale za to fajnie to narysowane, jest mrok, jest trochę krwi, klimacik, fajny, stonowany kolor… No spoko jest, nic wybitnego, ale mile dla oka. Więc przeczytać można, ale mogło być o wiele lepiej.
Autor: WKP