„Ms Marvel: Pokolenie Czemu” – Recenzja
Rzut oka na drugi wolumin przygód Ms Marvel od Egmontu
Jakiś czas temu wydawnictwo Marvel zaprezentowało nam nowe podejście do jednej ze swoich ikonicznych postaci – Ms Marvel. Poznaliśmy Kamalę Khan, szesnastoletnią muzułmankę z New Jersey. Przyznam szczerze, że pierwsza część jej przygód mnie nie zachwyciła. Dostaliśmy historię pochodzenia postaci identyczną, jak te serwowane nam przez komiksy superbohaterskie od kilkudziesięciu lat.
Zwyczajna nastolatka, dziwny wypadek, supermoce, nauka kontroli, jedyny przyjaciel znający sekret, kostium, pokonanie pierwszego bossa. Jedynym novum jest tutaj tło kulturowe, czyli wyznanie głównej bohaterki. Akurat ta część komiksu okazała się dużo ciekawsza niż trykociarskie wygibasy. Autorka, G. Willow Wilson, prywatnie także muzułmanka, przekonująco pokazała codzienne życie przeciętnej islamskiej rodziny w USA. Próba pogodzenia rodzinnej tradycji i amerykańskiego stylu życia to w tym komiksie o wiele ciekawsze zmagania, niż walka z tajemniczym Wynalazcą. Ciężko było mi nie odnieść wrażenia, że autorce dużo lepiej pisze się tą bardziej realistyczną część, niż rozbudowuje superbohaterskie uniwersum. Jak można się więc domyślić, do drugiej części o tytule Pokolenie Czemu zasiadłem pełen obaw.
Skoro mamy już za sobą przedstawienie głównych bohaterów i zawiązanie akcji, autorka rozwija wątek superbohaterski, spychając problemy rodzinne bohaterki na nieco dalszy plan. Już po kilku stronach wstępu gościnnie pojawia się pozbawiony swych mocy Wolverine, którego prywatne śledztwo wygodnie łączy się z misją nowej Ms Marvel. Ten zabieg jest nieco naciągany, a Logan zdaje się być wepchnięty na siłę, aby zachęcić do kupna komiksu. Tu swoja drogą powraca problem, na który uwagę zwrócił w swej recenzji Pan Kulka.
Od czytelnika wymagana jest wiedza na temat większości wydarzeń z serii Marvel NOW!. Osobom nieobeznanym z poprzednimi historiami może się być nieco ciężko odnaleźć. G.W. Wilson zakłada, że każdy jest jak Kamala i na bieżąco śledzi przygody ulubionych herosów. Mimo tego ciężko się nie uśmiechnąć podczas śledzenia przepychanek słownych starego i zgorzkniałego Wolverina z naiwnym i rezolutnym dzieciakiem. Fabuła jednak gna jak szalona i po kilku gagach oraz wymianach ciosów zostajemy wrzuceni do kolejnej części Marvelowskiego uniwersum.
Przygody Ms Marvel to bowiem mariaż trzech głównych wątków. Jeden jest poświęcony religii i rodzinie, drugi to fascynacja bohaterki superbohaterami, zwłaszcza Carol Danvers, pierwszej posiadaczki tytułowego pseudonimu, a trzeci, delikatnie tylko zaznaczony w Niezwykłej, to wątek Inhumans. To oni stoją bowiem za przemiana Kamali i zdaje się, że najsilniej będą chcieli ingerować w jej losy, traktując dziewczynę jako jedną ze swoich. Ich reprezentantem został w komiksie Lockjaw – swoją drogą dziwi decyzja Medusy, żeby na przewodnika i opiekuna w tak trudnym dla Kamali okresie wybrać olbrzymiego, niemego psa. Jednak i ten wątek zostaje po kilku stronach porzucony. Fabuła prowadzona jest w szybkim tempie, akcja goni akcję a spokojniejsze, rodzinne momenty z cywilnego życia Kamali stają się coraz rzadsze.
Autorka stara się w Pokoleniu Czemu poruszyć trudna tematykę współczesnej młodzieży. Co nimi kieruje, do czego dążą, na co liczą i czego się boją. Przedstawia to pokolenie jako zdesperowane i przegrane, pozbawione ambicji i nadziei, gdzie jedna tylko Kamala Khan wyróżnia się swoim optymizmem. Brzmi znajomo? Powinno, bo takie same fabuły o młodzieży pisano dekadę temu. I w latach dziewięćdziesiątych. I sześćdziesiątych. I dużo, dużo wcześniej. W tej analizie nie ma niczego odkrywczego, brzmi ona raczej jak kolejna próba odgadnięcia przez dorosłego dlaczego dzieciaki są, jakie są. Tak samo nienaturalnie wygląda „twist” fabularny, gdzie pod wpływem płomiennej przemowy Ms Marvel złe dzieci-śmieci stwierdzają, że jednak błądziły i od teraz już będą dobre. Spodziewałem się po tej autorce czegoś ciekawszego, niż oklepane motywy. A koncepcja używania ludzi jako baterii to już zwyczajny plagiat.
Czas najwyższy poświęcić chwilę oprawie graficznej. Za warstwę wizualną drugiego zeszytu odpowiadają Adrian Alphona i Jacob Wyatt. Problem mam głownie z panem Wyattem, który, jak to możemy na obwolucie przeczytać, jest wielbicielem anime. Teraz zapewne narażę się wielu czytelnikom, ale nie przepadam za mangą i anime. Ta stylistyka zwyczajnie do mnie nie przemawia, nie kupuję tych skrótów graficznych, uproszczonej kreski i specyficznej maniery. A niestety wiele z tych elementów rysownik przemycił do Ms Marvel. Dziwne miny, olbrzymie oczy, biała plama zamiast ust… Wielbiciele japońskiej kreski niewątpliwie poczują się jak w domu. Mi zwyczajnie ta stylistyka nie pasuje do historii o dziewczynie z Bliskiego, a nie Dalekiego Wschodu.
Alphona, który ilustrował także pierwszy zeszyt posługuje się za to kreską surową, nieco turpistyczną i ekspresyjną, uwydatniającą dziwny wygląd niektórych postaci. Dostajemy surrealistyczne obrazy, pełne zniekształceń, co niewątpliwie nawiązuje do polimorficznych zdolności tytułowej bohaterki. Odnoszę także wrażenie, że rysownik jest miłośnikiem gryzoni, albowiem myszy i szczurów w różnych konfiguracjach naliczyłem się kilkanaście. Szczytem odjechania jest szczur wkręcony w tryby, liżący lizaka. Ten graficzny surrealizm pasuje do niektórych rozwiązań fabularnych, jak choćby do niesamowicie absurdalnego połączenia papugi i Thomasa Edisona. Kiedy akcja się uspokaja i wraca do tematyki rodzino-arabskiej, kreska staje się milsza dla oka, łagodniejsza, przypominająca szkicownik.
Ms Marvel w nowej odsłonie miała potencjał być komiksem świeżym, odkrywczym i przełamującym bariery kulturowe. Niestety, korzystanie z ogranych schematów i nieudane, pseudospołeczne analizy zdecydowanie obniżają jakość prezentowanej historii. Odnoszę wrażenie, że autorka nie do końca wie, czym ten komiks ma być: trykociarskim akcyjniakiem z wybuchami, robotami i superbohaterami, czy raczej komediowo-obyczajową opowiastka o egzotycznej rodzinie, wypełnionej motywami typowymi dla serialowego gatunku teen drama. Póki co jest wszystkim tym naraz. Łączenie tylu skrajnych elementów rzadko kiedy się sprawdza i wymaga wybitnego kunsztu. Miejmy nadzieję, że w kolejnych zeszytach komiks odkryje swoja tożsamość, podobnie jak jego bohaterka.
Autor: Ravnarr
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska.