„Nieśmiertelny Hulk” (Tom 5) – Recenzja
Nieśmiertelny Hulk (Tom 5)
(NIE) ŚMIETELNY HULK?
W końcu to mamy – finał cyklu Nieśmiertelny Hulk. Co prawda wydawca nigdzie nie napisał, że to finał, ani na okładce, ani na stronie, ale seria Immortal Hulk, która jest tu zbierana, liczyła sobie łącznie 50 zeszytów (nie wliczając numeru zero i rzeczy pobocznych) i właśnie wraz z piątym tomem do tej 50 dobijamy. Czyli dokończyliśmy dzieła, domknęliśmy pewien etap i czy będzie coś dalej, czy nie – w oryginale potem następuje run Danny’ego Catesa, a po nim cykl przejmuje Phillip Kennedy Johnson – ale to na razie nie ma znaczenia. Liczy się to, że mamy ten finał i że fajne to jest. Jedno z najlepszych, co Hulk ma nam do zaoferowania.
Piąty tom opowieści grozy o Nieśmiertelnym Hulku z serii wydawniczej Marvel Fresh!
Nieśmiertelny Hulk, opuszczony przez przyjaciół, stał się cieniem dawnego siebie – potworem najsłabszym ze wszystkich. Tymczasem jego wrogowie nie śpią: Leader wprowadza w życie swój wielki plan, a U-Foes być może właśnie odkryli sposób na pozbycie się Hulka raz na zawsze! Na dodatek Avengers postanowili położyć kres działalności potworów gamma. Czas, by prawda na temat Hulka wyszła na jaw… Czy jednak temu, który niegdyś był najpotężniejszy, wystarczy teraz sił, by stawić jej czoło?
Autorem tego mrocznego, nietuzinkowego portretu jednego z najsłynniejszych bohaterów Marvela jest brytyjski pisarz i scenarzysta komiksowy Al Ewing, znany z takich serii jak „Mighty Avengers” czy „Loki: Agent of Asgard”. Rysunki stworzył Joe Bennett. Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach #41–50 serii „Immortal Hulk”.
Nieśmiertelny Hulk to jedna z najlepszych serii o Zielonym. Ogórek Marvela z jednej strony wrócił tu do korzeni, czyli tych horrorowych elementów, z drugiej poszedł dalej, w nowe i czasem całkiem nieźle filozofujące strony. Z tym, że nie wszystko tu zagrało tak, jak powinno, bo scenarzysta poszedł w bardzo prostą filozofię, ale postarał się ją nieco zakręcić, ubrać w nieco trudniejsze dla przeciętnego czytelnika słowa i wyszła z tego niestety nieudolnie maskowana płytkość. Nie było tych momentów szczególnie dużo, ale się zdarzały. Tak samo nieprzekonująco wyszło mu w tym wszystkim SF. Ale w ostatnim tomie wraca do horrorowej akcji i dobrze jest.
Nie ma tu nic, co by zaskoczyło czy poruszyło, ale jest rzetelna robota rozrywkowa. Dobra, nastrojowa historia, w której dzieje się dużo i konkretnie, niewymagająco, ale i tak, jak na współczesny komiks Marvela, dobrze, a nawet bardzo dobrze. I choć wszystko zmierza do oczywistego finału, właśnie takiego zakończenia oczekiwaliśmy i chcieliśmy, więc sarkać nie ma na co. Ale jest za to na co popatrzeć, bo graficznie jest bardzo fajnie, klimatycznie, mrocznie, nastrojowo i widowiskowo. A jeszcze genialne okładki Alex Rossa już w ogóle wgniatają w fotel.
Więc? Więc warto, jeśli lubicie Sałatę i tą serię. Albo takie horrorowe superhero. Ale nie warto tylko tego tomu, bo to jedna, duża, długa opowieść i jak czytać, to całość, wtedy odpowiednio to wybrzmiewa i robi to na poziomie.
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja przekonała Was do zakupu – opisywany tom/serię możecie nabyć tutaj.