„Rękawica Nieskończoności” („Infinity Gauntlet”) – Recenzja
Rękawica Nieskończoności / Infinity Gauntlet
W poszukiwaniu Klejnotów Nieskończoności
Wśród grudniowych publikacji wydawnictwa Egmont znalazł się iście legendarny komiks, z którym fani z Polski będą mogli się w końcu zapoznać we własnym języku – Rękawica Nieskończoności. Pozycja ta uplasowała się nawet na 60 miejscu w zestawieniu 100 najlepszych powieści graficznych według magazynu Wizard. W skład albumu wchodzą materiały, które zostały pierwotnie opublikowane w seriach Thanos Quest #1-2 oraz Infinity Gauntlet #1-6 z początku lat 90. Łącznie daje to jakieś 360 stron. Cena okładkowa tomu to 99,99 zł.
Fabuła (za którą odpowiada Jim Starlin – twórca postaci Szalonego Tytana) omawianego tu tytułu nie powinna dla kogokolwiek stanowić specjalnej niespodzianki. Wszystko kręci się bowiem wokół Thanosa, Kamieni Nieskończoności oraz tytułowej Rękawicy Nieskończoności. Zresztą, poniżej znajdziecie opis z tylnej okładki woluminu, który powie Wam wszystko to, co musicie wiedzieć, a w dodatku obejdzie się bez spoilerów.
Klejnoty Nieskończoności dają swojemu właścicielowi absolutną kontrolę nad czasem, przestrzenią, rzeczywistością, umysłem i duszą. Thanos pragnie ich ponad wszystko. Jeśli je zdobędzie, wszechświat pogrąży się w czarnym koszmarze. Ziemscy superbohaterowie, prowadzeni przez tajemniczego Adama Warlocka, próbują powstrzymać szalonego boga, zanim pchnie on galaktykę ku zagładzie. Jeśli zawiodą, do boju dołączą gwiezdni bogowie wszechświata. Lecz czy ze starcia tak potężnych sił ktokolwiek wyjdzie zwycięsko? Czy ktokolwiek w ogóle ujdzie z życiem?
Łatwo zatem połapać się w tym wszystkim, gdyż rozchodzi się tu głównie o tę jedną rzecz – odnalezienie wszystkich Kamieni Nieskończoności i umieszczenie ich w złotej rękawicy, a co za tym idzie – wyczyszczenie, a raczej pozbycie się połowy populacji żyjących istot we wszechświecie. Warto jednak dodać, że powód podjęcia się tak karkołomnego zadania diametralnie różni się od wersji filmowej (Avengers: Infinity War). Tym razem nie chodzi o dobrobyt 50% procent kosztem drugiej połówki. Tutaj za taką decyzją kryje się coś innego, a raczej ktoś inny (jeśli nie wiecie, musicie odkryć to sami). Jeśli zatem myśleliście, że bracia Russo przekopiowali po prostu scenariusz tego komiksu, lub jego kontynuacji, czyli Wojny Nieskończności – byliście w błędzie.
Postaci w komiksie mamy całe multum. Są tu chyba wszystkie osoby, które w klasycznych historiach Domu Pomysłów przewinęły się przez skład Avengers i/lub kiedykolwiek z nim współpracowały, albo miały po prostu jakąkolwiek styczność. W takim układzie zobaczymy więc: Kapitana Amerykę, Spider-Mana, Iron Mana, Thora, Doctora Strange’a, Silver Surfera, Hulka, She-Hulk, Black Widow, Scarlet Witch, Wolverine’a, Novę, Namora, Cloaka, Draxa czy Nebulę, a nawet Doctora Dooma. I to chyba z tego powodu ciężko mi wybrać ulubiony moment czy bohatera, bo żaden z nich nie został tu przedstawiony w sposób wybitny i nie wybił się względem całej reszty. Ich charaktery również nie zostały przedstawione w sposób specjalnie interesujący, ale niesamowitą frajdę sprawia patrzenie na te kadry, gdzie trykociarzy jest bez liku.
Szata graficzna RN jest fenomenalna. Wspólnymi siłami stworzyli ją Ron Lim i George Pérez. Rysownikiem jestem co prawda marnym, ale jak dla mnie całość przypomina w dużej mierze klasyczny styl starszych komiksów połączony ze sposobem rysowania charakterystycznym dla lat 90. Ilustracje są maksymalnie przerysowane, rzekłbym nawet, że miejscami kiczowate do granic możliwości. Przy tym czytelnicy raczeni są tonami wielobarwnych elementów, które na pierwszy rzut oka nijak do siebie nie pasują. Mimo to, wszystkie rysunki są w dalszym ciągu bardzo realistyczne, choć proste, lecz dzięki temu odbiera się je z niezwykłą łatwością.
Polskie wydanie to prawdziwa perełka. Tom jest naprawdę gruby, w dodatku oprawiony w twardą obwolutę z dwoma artami (z przodu i z tyłu). Na grzbiecie dostajemy standardowy tytuł wraz z nazwiskami głównej ekipy tworzącej RN. Wszystkie strony, które znajdziemy wewnątrz albumu, wydrukowane zostały na prześlicznie prezentującym się papierze kredowym. Ten jak zawsze jest miły w dotyku, połyskujący (i pachnący), a przy tym wzmacnia intensywność tuszu/farb. Miodek na serce każdego fana komiksów. Niestety, szkoda, że pod koniec nie znajdziemy żadnej bonusowej galerii z okładkami czy grafikami koncepcyjnymi. Rekompensuje to jednak potężna ilość stronic z ilustracjami, jak i stojące na wysokim poziomie tłumaczenie pana Dariusza Stańczyka.
Rękawica Nieskończoności to tytuł, po który powinni sięgnąć w zasadzie wszyscy fani Marvela. W szczególności ci, którzy uwielbiają Thanosa i chcieliby dowiedzieć się przy okazji czegoś na jego temat, jak i odnośnie Kamieni Nieskończoności. Warto też sprawdzić, co napędzało twórców choćby wspomnianego wcześniej Infinity War i czym się oni przy tworzeniu swojego filmu kierowali/inspirowali w kontekście Rękawicy. Choć cena może nie jest zachęcająca, na pewno warto (moim zdaniem) wydać tę stówę, aby doświadczyć tak epickiego wydarzenia, którym, kolokwialnie mówiąc, ludzie nieprzerwanie „jarają się” od lat.
Autor: SQ
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to tom możecie nabyć tutaj.