„NYX” #1 (2024) – Recenzja
NYX #1 (2024)
XYA
Kolejna seria, tym razem NYX, wyrasta na popiołach i ruinach krakoańskiej sagi i… No i słabizna jest niestety. NYX, rzecz skierowana do nastoletniego odbiorcy, ale takiego młodszego, sprawia wrażenie rzeczy zrobionej na kolanie przez kogoś, kto miał pomysł, ale nie wiedział, jak pisać dobre historie ani nie umiał sklecić solidnej fabuły. Miało się to jakoś prześlizgnąć na fali popularności wciśniętych tu postaci, ale nie wyszło.
THIS IS NYX! This isn’t a book about X-Men. This is a book about mutants living past the end of their world and into a new beginning. This is MS. MARVEL embracing her mutant life in the neon streets of the Lower East Side. This is ANOLE trying to keep his head above water. This is WOLVERINE in the shadows of Bushwick, protecting her own. This is PRODIGY writing history as it happens – and SOPHIE CUCKOO finding her own way. The news reports are bleak. The streets feel dangerous. There’s something lurking underground. Evil coming from every direction. But they’re determined to make it. This is mutant community. This is mutant pride. This is NYX.
Na początku pisałem o postaciach, okładka też idzie w grupowy klimat, ale nie ma się co oszukiwać, środek to głównie brylowanie Kamali. I fajnie by było, bo lubię tę postać, naprawdę był w tym potencjał, nawet jako historii typu YA o życiu w szkole i superbohaterstwie, ale nic z tego nie wyszło. Niby jest i szkoła, i znajomości, i wreszcie cała ta akcja, niby proporcje wydają się właściwe, ale to tylko pozory.
Co szwankuje? Sens i logika. Matko, jak to było naciągane, jakie nielogiczne i pretekstowe. Ciąg przyczynowo-skutkowy kuleje straszliwie, rzeczy, do których Kamala powinna jakoś dojść, odkryć je czy cokolwiek, nagle po prostu wie i my musimy zawiesiści niewiarę, przełknąć to i jakoś iść dalej, ale się nie da. Kreacja postaci też nie jest taka, jak być powinna i ja wiem, że Kamali takiej, jak za czasów Willson już nie będzie, ale ta dziewczyna z charakterem zrobiła się mdła i nijaki i jest z tym coraz gorzej, a gdy tylko pojawiają się próby wyeksponowania jej ciekawszych cech, wychodzi to absurdalnie, nieprzekonująco i bez wyczucia.
To wszystko plus pretekstowa akcja i strasznie nijakie rysunki, w których jest kolorowo, ale nieciekawie, dają komiks właściwie niewart uwagi. A szkoda, bo mamy tu parę postaci, których nie da się nie lubić, do których mam sentyment. Mamy potencjał. A jest kiczowata słabizna.
Autor: WKP