„Ruins of Ravencroft: Dracula #1” (2020) – Recenzja

Ruins of Ravencroft: Dracula #1 (2020)

Po raz kolejny wracamy do nierozstrzygniętej kwestii szpitala dla obłąkanych w Ravencroft, który ma pełno tajemnic i sekretów. Tym razem na poszukiwania wybierają się Mściciele. Sprawdźmy zatem co czeka nas po zapoznaniu się z komiksem Ruins of Ravencroft: Dracula #1.

Drużyna Avengers wbija do podziemnej części Instytutu Ravencroft, która okazuje się pusta. Znajdują tam jednak ciekawy przedmiot – dziennik założyciela tego obiektu, od nazwiska którego pochodzi nazwa placówki.

W trakcie, gdy śledzimy historię, wraz z Buckym (aka Winter Soldier) cofamy się w przeszłość, przez co automatycznie jesteśmy świadkami pewnej retrospekcji. Warto dodać, że ta łączy się z poprzednimi flashbackami z one-shotów pochodzących z tej samej serii. Tym razem lądujemy w latach 40-tych XX wieku, gdzie dowiadujemy się co nieco o pacjentach zamieszkujących szpital, a uważani są za potwory. Jesteśmy świadkami ściśle tajnych badań, którymi interesuje się sam Dracula, mając w tym swój interes. Jak to już bywa w przypadku tego typu postaci, po kolejnym nieudanym eksperymencie, władca wampirów skacze do gardła bezużytecznego, jego zdaniem, naukowca – profesora Thortona. W decydującym momencie przez okno wpada Kapitan Ameryka i jego partner – młody Bucky Barnes w pierwotnym, old-schoolowym wdzianku, niczym ze starych kart komiksów.

Jak zakończy się ta walka? Jaka będzie dalsza historia tego obiektu? Tego dowiecie się z kart opisywanego tu zeszytu.

Ruins of Ravencroft

W całej fabule (autorstwa Franka Tieri) Ruins of Ravencroft: Dracula #1 zastosowano kilka interesujących zabiegów. Mieszanie retrospekcji z rzeczywistością nie zawsze będzie się sprawdzać, gdyż czasami wprowadza to zamęt między płaszczyznami czasowymi i wydarzeniami. Jednakże w  tym wypadku mogę śmiało powiedzieć, że w niczym to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – dodaje tajemniczości i akcji, głównie dlatego, że większość walk dzieje się w właśnie w trakcie retrospekcji. Dodatkowo jest ona sprytnie oddzielona warstwą artystyczną (za którą odpowiada Stefano Landini), gdzie dokładnie widzimy delikatnie wypłowiałe strony, wskazujące na umiejscowienie akcji w przeszłości oraz mocne, żywe, kolory (od Angela Unzuety), ukazujące sceny z teraźniejszości. Bardzo spodobał mi się również ukłon w stronę starych przygód Kapitana Ameryki, gdzie Bucky był młodzieniaszkiem i side-kickiem (zanim radziecką stał się maszyną do zabijania). RoR: Dracula #1 to moim skromnym zdaniem świetnie prezentująca się pozycja (o ile ktoś ma ochotę wracać do dawnych przygód bohaterów Domu Pomysłów i zainteresowany jest odkrywaniem „zamierzchłych” czasów herosów).

Komiks polecam przede wszystkim fanom Avengers i osobom, które lubią elementy horroru w różnego rodzaju opowieściach.


Autorka: Lynn

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Diziti

Czytałem wcześniejsze przygody Draculi z Kapitanem Ameryka i były niezwykle wciągające. Oczywiście Kapitan Ameryka był o wiele bardziej sprytniejszy.

1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x