„Tajne Wojny: Oblężenie” – Recenzja

Tajne Wojny: Oblężenie
Nie ma nadziei

Dodatki do wielkiego eventu, jakim niewątpliwie były wydane niedawno na polskim rynku Tajne Wojny, można właściwie podzielić na trzy kategorie. Do pierwszej z nich zaliczają się komiksy opowiadające autonomiczne, jedynie luźno powiązane z głównymi wydarzeniami historie, jak np. Amazing Spider-Man: Odnowić śluby. W drugiej grupie znajdziemy albumy, których akcja jest zaledwie wstępem do nowych serii, jakie ukażą się już niedługo (Staruszek Logan). Wreszcie w trzeciej czekają na Was fabuły powiązane stricte z Wojnami i do tej grupy właśnie zalicza się Oblężenie. Czy ma sens czytać go samodzielnie? Nie do końca. Ba, ma on kilka wpadek, jak chociażby czas akcji niekompatybilny z samym eventem. A jednak to kawał dobrego, rozrywkowego komiksu, który dostarcza udanej, epickiej zabawy wszystkim miłośnikom Marvela.

Thanos, Tajne Wojny, Oblężenie, Secret Wars, Siege, Infinity Gauntlet, Infinity Stones

W wyniku inkursji cały wszechświat został zniszczony. Dr Doom, który przeciwstawił się zabijającym wszystko istotom, z rozpadających się światów ocalił różne fragmenty, tworząc Bitewny Świat, na czele którego stoi. Nie jest to jednak miejsce bezpieczne ani spokojne, a najgorzej jest za Tarczą – mierzącym siedemdziesiąt metrów murem, który oddziela cywilizowaną część świata od miejsca, gdzie gnieżdżą się najgorsi z najgorszych. Jego obroną dowodzi Abigail Brand, która wraz ze swoją ekipą klonów bohaterów musi mierzyć się z kolejnymi wrogami, a tych nie brakuje. Nieumarli, Pym-Phalanx, Ultronowie czy Fala Anihilacji to tylko niektóre z zagrożeń czekających na nich. Jednak teraz dzieje się coś gorszego niż kiedykolwiek wcześniej. Zaczyna się bowiem prawdziwe oblężenie Tarczy, a gdy mur runie, padnie także i Bitewny Świat. A co gorsza nie ma nadziei na zwycięstwo…

Tajne Wojny to ważny event, bo kończy dawne uniwersum Marvela, a jednocześnie zapoczątkowuje zupełnie nowe, bardziej ujednolicone, w którym zbiegają się różne rzeczywistości, ale wciąż jest wiele do odkrycia. To przy okazji event nietypowy, bo poza otwierającym zeszytem, bardziej przypomina epickie fantasy ze złym królem, którego trzeba obalić, tylko osadzone w marvelowskich realiach, niż typową kosmiczną, kolokwialnie mówiąc, nawalankę. Jednych takie podejście mogło odrzucić, większość czytelników było jednak nim zachwycona. Podobnie nietypowe jest także Oblężenie. Owszem, mamy tu bohaterów Marvela, mamy dużo walk i epickich scen, ale…

Właśnie, ta opowieść nie jest nawet taka, jak Tajne Wojny – czyli nie jest to fantasy. Już bardziej science-fiction, ale takie z pazurem i z jajem. Co oznacza, że jest szybko, dynamicznie, ale z humorem i sporą dawką szaleństwa. Nie chcę Wam zdradzać szczegółów, bo każdy powinien odkryć je sam, jeśli podobał mu się główny event, ale powiem, że czasami miałem skojarzenia z pewnie już zapomnianą kolekcją Lego System z linii Time Cruisers. Kto kojarzy o czym mówię, znajdzie tu coś dla siebie. Tak samo jak zresztą miłośnicy Marvela rozeznani w historii co ważniejszych eventów, bo czeka tu na nich plejada największych złych tego wydawnictwa.

Do tego dochodzi udana szata graficzna, o wiele lepsza niż to, co zaprezentowano na okładce. Rysunki są różnorodne, bo pojedyncze plansze do poszczególnych zeszytów tworzyło całe mnóstwo autorów, w tym nawet legendarny Bill Sienkiewicz. Do tego na miłośników X-Menów czekają tu dwa zeszyty z 2011 roku z serii Uncanny X-Men, ale ich związek z całą opowieścią pozostawiam do odkrycia Wam. I chociaż Oblężenie  nie jest komiksem ani wielkim, ani przełomowym, a na dodatek zdarza się w nim kilka potknięć, polecam całość, bo oferuje sporo udanej rozrywki na naprawdę niezłym poziomie.


Autor: WKP


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x