„The Marvels” (2023) – Recenzja

The Marvels (2023)
Fabuła przeciętna, ale bawię się świetnie

The Marvels było dla mnie jednym z tych projektów filmowych, do którego podchodziłam bez większych oczekiwań. Oczywiście, liczyłam na ciekawą rozrywkę i miałam nadzieję, że relacja między głównymi bohaterkami wypadnie dobrze, ale to wszystko. I szczerze mówiąc, wyszłam z kina nie tylko zadowolona, ale też naprawdę zaskoczona, że bawiłam się aż tak dobrze.

Splot przypadkowych zdarzeń doprowadza do tego, że moce Carol Danvers/Kapitan Marvel (Brie Larson), jej przyszywanej siostrzenicy Moniki Rambeau (Teyonah Parris) oraz jej największej fanki i nastoletniej obrończyni Jersey City Kamali Khan/Miss Marvel (Iman Vellani) zostają ze sobą powiązane. Bohaterki będą musiały jednak uporać się nie tylko z uciążliwą przypadłością, która sprawia, że zamieniają się one miejscami, ale też z Dar-Benn (Zawe Ashton), przywódczynią Kree, która zagrozi kilku bliskim sercu Danvers planetom.

The Marvels

Zdecydowanie najmocniejszym elementem i największą siłą The Marvels jest tytułowa drużyną i niezmiernie mnie to cieszy, bo właśnie na tym najbardziej mi zależało. Trio bohaterek ma niesamowitą chemię i bardzo dobrze się uzupełnia. Najjaśniejszym punktem zespołu jest, i tu zupełnie bez zaskoczeń, Miss Marvel. Kamala jest pełna energii, czystej radości i entuzjazmu, który z czasem udziela się też jej towarzyszkom. Istny promyczek szczęścia. Jest też spoiwem, które pozwala spojrzeć na przeszłość Carol i Moniki z zewnątrz i dzięki temu pomóc im ponownie otworzyć się na tę relację i zbliżyć się do siebie pomimo chowanej wcześniej urazy. Dzięki niej współpraca między całą trójką wypada świetnie i są też momenty na luz i beztroską zabawę, które oglądałam z uśmiechem na twarzy. 

Mówiąc o współpracy między bohaterkami, warto oczywiście wspomnieć o scenach akcji i choreografii walk. W ostatnich latach Marvel dał nam takie produkcje jak Shang-Chi czy Strażnicy Galaktyki 3, które pod tym względem były wybitne. The Marvels do tego zaszczytnego grona bym nie zaliczyła, ale nie ustawiłabym tej produkcji również w szeregu z tymi filmami i serialami, które oferowały widzom głównie bardzo intensywnie poszatkowane i niezbyt kreatywne bitki. Już sama scena walki w domu Khanów, której fragment zaprezentowano jeszcze przed premierą w jednym z klipów promocyjnych, prezentuje się naprawdę dobrze i stosuje sporo ciekawych rozwiązań, a do tego muzyka wpasowuje się w nią niemal idealnie. W całym filmie pojawia się też kilka innych grupowych starć, które nie są może aż tak spektakularne jak to pierwsze, ale nie irytowały mnie masą zbędnych cięć. 

To, co zaskoczyło mnie jednak w tym filmie najbardziej to jego warstwa komediowa. Swój ogromny wkład w ten aspekt filmu ponownie mają Khanowie. Podobnie jak w serialu Ms. Marvel, tutaj również cała rodzinka Khanów jest nie tylko przeurocza, ale też niesamowicie zabawna. Uwielbiałam ich tam i tutaj uwielbiam również. Ta wesoła gromadka w połączeniu z Nickiem Fury (Samuel L. Jackson) wypada prześwietnie, więc jeżeli po seansie Tajnej inwazji brakuje wam starego, dobrego Nicka i jego sarkastycznych uwag, The Marvels to film dla was. 

To jednak nie wszystko, bo do tych zabawnych interakcji należy dodać jeszcze przyjemną dawkę absurdu. Sceny na wodnej planecie i cała sekwencja z flerkenami w roli głównej mogą część widzów nieco zażenować, ale akurat w moje gusta komediowe wpisały się one wręcz idealnie. Zwłaszcza flerkeny, te zabójcze futrzaki rządzą tym filmem.

Nie wszystko jest jednak tak kolorowe i Marvels jest filmem zdecydowanie niepozbawionym wad. Dar-Benn jako główna przeciwniczka drużyny raczej nie zapisze się na długo w pamięci fanów, a raczej dołączy do panteonu wielu marvelowskich złoczyńców, których wspominamy jako pionki, które należało pokonać, żeby po prostu pójść dalej. Grana przez Zawe Ashton postać wpisuje się w znany doskonale fanom Marvela archetyp złola, który jest w stanie dla dobra swoich ludzi posunąć się do korzystania z naprawdę ekstremalnych środków. Jednocześnie trudno jest z nią w jakikolwiek sposób empatyzować, jak to miało miejsce w przypadku chociażby Namora czy Killmongera, a to zdecydowanie duży minus. Największym problemem w kreacji Dar-Benn jest fakt, że zdaje się być ona tak mocno pchana rządzą czystej zemsty, że przysłania jej to zupełnie ten pierwotny, szczytny cel i odziera ją z człowieczeństwa. Brak jej zatem głębi i bardziej zniuansowanego charakteru, za który polubiliśmy paru innych antagonistów w ostatnich latach. 

Odnoszę wrażenie, że właśnie przez tę kiepską kreację przeciwniczki fabuła tego filmu ogólnie schodzi na dalszy plan. Ostatecznie zatem, nawet jeśli bawiłam się dobrze, cieszyło mnie oglądanie bohaterek na ekranie i ich interakcji, nie angażowała mnie sama historia, w której te bohaterki zostały osadzone. Czuję, że Nia DaCosta naprawdę włożyła w tę produkcję serce, bo w relacjach między postaciami, w kilku przezabawnych sekwencjach czy chociażby w warstwie muzycznej widać, że reżyserka miała na ten film oryginalny pomysł, ale coś, możliwe że odgórne wytyczne ze strony studia, a może pewna zachowawczość wynikająca ze skromnego doświadczenia, nie pozwoliły jej w pełni rozwinąć skrzydeł i bardziej zaszaleć. Szkoda.

Jeszcze słówko o warstwie wizualnej. Przez większość seansu The Marvels wizualia i efekty specjalne prezentują się w porządku. Spotykani przez bohaterki mieszkańcy innych planet to ludzie w kostiumach i makijażu, momenty, w których bohaterki zamieniają się miejscami są płynne i wypadają naturalnie, a tła wygenerowane komputerowo w większości przypadków nie odcinają się od znajdujących się przed nimi postaci. Niechlubny wyjątek stanowią sceny w locie, w których twórcy filmowi uparcie chcą pokazywać nam twarze fruwających bohaterów, pomimo tego, że praktycznie zawsze wygląda to źle. A kiedy jest to nie tylko lot, ale dynamiczna interakcja, jak chociażby przepychanka w powietrzu, trudno się oprzeć wrażeniu, że na chwilkę opuszczamy kino i przenosimy się do growej cutscenki. Na szczęście takich ujęć nie było wiele. 

A jeśli należycie do grona osób, które nie obejrzały serialu WandaVision i/lub Ms. Marvel i zastanawiają się przed seansem, czy bez ich znajomości zrozumieją, kim są Kamala i Monica albo skąd się tu w ogóle wzięły, to nie martwcie się. Wszystkie najważniejsze informacje zostały w filmie przypomniane.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x