KomiksyTeksty

“Thor: Kto dzierży młot?” – Recenzja

Thor: Kto dzierży młot?

Prawie pięć miesięcy po polskiej premierze pierwszego albumu z Gromowładną, doczekaliśmy się jego kontynuacji. Cierpliwość została jednak nagrodzona, bowiem w Thor: Kto dzierży młot? dostajemy Thora w potrójnej dawce. Oprócz kolejnych rozdziałów głównej historii, czyli materiałów opublikowanych pierwotnie w Thor #6-8, autorstwa Jasona Aarona (jakżeby inaczej!) i Russella Dautermana, w bonusie znajdziemy tu również opowiadania z Thor Annual #1 i What if? (1977) #1.

Na pierwszych stronach Kto dzierży młot? skupiamy się na dalszym ciągu wydarzeń z Thor: Gromowładnej, gdzie rolę Thora – po tym jak Odinson stał się niegodny Mjolnira – przejęła tajemnicza (jak dla kogo ;)) kobieta. Wywołało to gniew Odyna, jego konflikt z Freyą i zapoczątkowało prywatne śledztwo Odinsona; korzystając z zamieszania na scenę wkroczył też Malekith. Rozwija się to wszystko stopniowo, logicznie i zrozumiale dla czytelnika: Wszechojciec nasyła na „złodziejkę młotów” Niszczyciela, lecz za nową Thor murem staje Freja, i to nie sama! Gromowładna coraz śmielej wywija Mjolnirem, doskonaląc nowo nabyte umiejętności, a Odinson dzieli swój czas między odwiedzanie chorej na raka Jane Foster, spuszczanie łomotu trollom i oczywiście głowienie się nad tym, kim też jest panna Thor. Tymczasem Malekith zawiera korzystny sojusz…

Nie da się ukryć, że rola detektywa to nie fucha dla księcia Asgardu, bo chociaż uwielbiam Odinsona, to daleko mu do super-inteligenta – zabawnie obserwuje się jego wysiłki i skreślanie kolejnych nazwisk z listy kandydatek na Gromowładną. Jego kalkulacje oczywiście nijak się mają do rzeczywistości.

Zawsze byłam „teamFreja” nigdy „teamOdyn”, a w tym albumie wybitnie Wszechmatka pokazuje klasę, siłę i całą swoją boskość. Aż żal, że w większości innych serii jej postać jej pomijana, bądź przyćmiewana przez Wszechojca, bo Aaron udowadnia, że ta kobieta ma ogromny potencjał i wielką moc; tu mamy okazję zobaczyć, jak chętnie czołowe superbohaterki uniwersum Marvela stają u jej boku, z szacunkiem, posłuszne rozkazom. Majstersztyk, ot, co!

Dostajemy też małą retrospekcję z życia Dario Aggera z korporacji Roxxon – konkretnie, wytłumaczenie tego, jak stał się Minotaurem, co samo w sobie jest plusem dla nowych czytelników, ale mimo niewątpliwie traumatycznych i tragicznych wydarzeń z dzieciństwa tej postaci, nie tłumaczy to jego okrucieństwa. Cóż, połowę złoczyńców Domu Pomysłów wypadałoby wysłać do psychiatry jeszcze w dzieciństwie.

Jeśli chodzi o samą Thor – poznajemy jej tożsamość, a tym samym, tytułowe pytanie nie pozostaje bez odpowiedzi. Jak pisałam przy okazji recenzji poprzedniego tomu – kilka lat temu dla fanów Marvela był to szok. Teraz zwróciłam uwagę na to, co to znaczy być Thorem i jaka wiąże się z tym odpowiedzialność. I trochę zaskoczyło mnie, że słowa wypowiadane przez Gromowładną i idee jej przyświecające mogą kojarzyć się z chrześcijaństwem i postacią Jezusa.

Strona wizualna Kto dzierży młot? to po raz kolejny zasługa Russella Dautermana – nieustannie wielbię jego prace i jeszcze trochę, a zacznę wyśpiewywać peany na jego cześć. Pasuje mi realizm, rysowanych przez niego postaci, zrównoważony z bogatym światem fantasy; do tego dochodzą żywe kolory i dzieje się magia komiksu.

Przyszłość, teraźniejszość i (równoległa)przeszłość

Najjaśniejszą stroną tego albumu nie jest jednak główna historia, tylko wspomniane na początku bonusowe opowiadania z Thor Annual #1 – Król Thor (Jason Aaron/Timothy Truman/Frank Martin), Thor (Noelle Stevenson/Marguerite Savage) i Młody Thor (CM Punk/Rob Guillory). Trzy różne historyjki, trzy różne style, trzy ramy czasowe i trzy razy czysta rozrywka. Nie spoilerując za bardzo: poznacie Thora, a raczej Thorów z innej strony; dowiecie się, co można podarować dziadkowi na urodziny i że pierwsi ludzie na Ziemi wcale nie muszą nazywać się Adam i Ewa; będziecie świadkami, jak nowa Gromowładna radzi sobie z testem na Thora, który (test) przygotowali Trzej Wojowie; a także zobaczycie, jak i co pija się w Asgardzie, kto ma najmocniejszą głowę i jak to się wiąże z Mephisto. Ach, jest także i Loki (gdyby kogoś jeszcze trzeba było przekonywać do tego komiksu). Słowem – samo dobro!

A gdyby… to Jane Foster odnalazła młot Thora?

Mogłoby się wydawać, że kobieta Thor to taki nowatorski pomysł – otóż nie! Końcem lat 70. Don Glut i Rick Hoberg stworzyli opowieść ze świata równoległego, gdzie Jane Foster zostaje bohaterką zwaną Thordis. Prosta historia, w stylu charakterystycznym dla tamtych lat, prowadzi do naprawdę zaskakującego zakończenia. Nie jest to coś, co koniecznie musicie znać, zgłębiając temat Thora i jego najbliższego towarzystwa, ale, gdyby stworzyć ranking „okołothorowych” ciekawostek, to What if? (1977) #1 zajęłoby w nim dość wysoką pozycję.

Kto dzierży młot? nie jest tytułem, który zainteresuje każdego. Tym bardziej, że panna Thor nie należy do ulubieńców fanów Domu Pomysłów. Sama jej historia dopiero raczkuje i minie trochę czasu zanim zacznie się rozwijać. Jednak mimo wielu stron z wyjaśnieniami niektórych kwestii, znalazło się tu też miejsce na bardziej ekspresyjne kadry z widowiskowymi scenami walk (Freja wymiata!). Poziom albumu podnosi również różnorodność bohaterów, bo przecież to zawsze przyjemnie zobaczyć w komiksie twarz innego herosa niż oczywisty (np. Coulson lub Captain Marvel). Wisienką na torcie są natomiast historyjki z Thor Annual #1, które potrafią zmusić do refleksji, a także wywołać uśmiech od ucha do ucha. Jeśli więc nawet główny wątek nie bardzo Was przekonuje, to wiedzcie, że w albumie jest też coś (i nie mówię tu o Lokim – no, dobra, o nim też), co warte jest wydania na niego tych niecałych 40 zł.


Autorka: Zireael


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x