„Wasp #1” (2023) – Recenzja
Wasp #1 (2023)
Przeszłość wraca
Al Ewing, ten gość, który poza Nieśmiertelnym Hulkiem nie zrobił w swojej karierze niemal nic wartego uwagi, bierze się za kolejną postać. Tym razem na celownik wziął Wasp i całkiem przyzwoicie mu to wychodzi, niemniej rewolucji nie robi. Ot sprawny, choć trochę przegadany komiks, część większej całości, która może okazać się całkiem intrygującym kąskiem.
Fashion designer, businesswoman, founding Avenger – Janet Van Dyne has worn many hats over the course of her super heroic career. But when an old enemy threatens Janet and her fellow Wasp, Nadia, seemingly against his will, the Van Dynes will have to confront the ghosts in their shared history to get to the bottom of the mystery.
Al Ewing to gość, co pomysły ma, ale z wykonaniem ich to już mu tak średnio po drodze. Hulk mu się udał, choć, oczywiście, są tam elementy, na które narzekać można. Bo świetna to historia, ale jednak nadmiar w niej tego taniego filozofowania rodem ze Spawna. Brak subtelności przekazu. I takiej subtelności też tej Wasp brakuje.
Pomysł na całość jest prosty. No i zgrany do bólu. Bo bierzemy postać, grzebiemy trochę w jej historii i każemy duchom przeszłości polować na nią. Ścigać ją. No było tego multum, sprawdza się nadal, pod warunkiem dobrego wykonania. A tu jest niezłe, choć tak grubą kreską to wszystko robione. Ewing trochę za dużo tu gada, nie żeby tekst mi przeszkadzał, ale powinno coś z niego wynikać, a tu odnosi się wrażenie, że to takie gadanie dla gadania. I trochę dla zawarcia treści, na którą w samej historii, przez brak miejsca, po prostu okazji w innej formie nie było.
Ale czyta się to nieźle, nieźle ogląda i… I na razie to tyle. Drugi Nieśmiertelny Hulk to to nie jest, ale lepsze to od większości tytułów Ewinga. Śmiało więc poznać można.
Autor: WKP
Wasp to niesamowita postać. Niedługo film z jej udziałem. W filmie ta postać jest wybitna. W komiksie trochę słabiej wychodzi. Być może nie ma szczęścia do super- autorów. Ale to zmora choćby kilku bohaterów Marvela.