„Sabretooth #1” (2022) – Recenzja

Sabretooth #1 (2022)
Bez pazura, ale nieźle

Sabertooth powraca. I muszę powiedzieć, że robi to w całkiem udany sposób. Może, nomen omen, bez pazura, ale i tak lektura tego zeszytu jest przyjemna i warta polecenia miłośnikom marvelowskich mutantów.

---

DOWN IN A HOLE! Sabretooth went into the Pit, sentenced to an eternity of torment. Sure, that sounds like hell, but maybe that’s where he feels most at home. What’s he been doing down there? What secret deal has changed his fate forever? And what if he’s not alone? Award-winning novelist Victor LaValle teams up with amazing artist Leonard Kirk to bring us the story of what lies beneath Krakoa.

---

Nie byłem przekonany do końca do niniejszego komiksu i jego początek też nie zwalił mnie z nóg, ale z każdą kolejną stroną bawiłem się coraz lepiej. Nie jakoś wybitnie, bo już we współczesnych komikach mi się to nie zdarza, ale na tyle dobrze, bym nie był zawiedziony z lektury. Tym bardziej, że mija ona szybo i na nudę nie ma tu czasu. Akcji jest dużo, przy okazji nie jest to akcja głupia, chociaż nie da się powiedzieć, by niosła ze sobą jakieś przesłanie. Po prostu mamy tu do czynienia z przyjemną rozrywką na niezłym poziomie.

Graficznie też jest miło. Może jest właściwie dość poprawna, niemniej przyjemna dla oka. Cartoonowa, ale nienadmiernie, dość dobrze wykonana, ma swój klimat. Owszem, nie powiem, by nie było lepiej, gdyby dorzucić mroku i brudu (gdyby tak zeszyt wyglądał jak komiksy z lat 90., do których tusz nakładał Bill Sienkiewicz, robiłby wielkie wrażenie), ale i tak jest całkiem dobrze.

Lubicie X-Men, którzy zresztą też się tu pojawiają? Albo samego Sabertootha? To rzecz dla Was. Przyjemna rozrywka środka, dla spragnionych mutanckich wrażeń.

---

Autor: WKP