„Web of Venom: Empyre’s End #1” (2020) – Recenzja

Web of Venom: Empyre’s End #1 (2020)
W ssieci Imperium

Temat niedawnego, całkiem niezłego, choć nie do końca spełnionego eventu Empyre, temat powraca. tym razem w zeszycie Web of Venom: Empyre’s End, otwierającym nowy cykl one-shotów o jadowitym symbioncie. I chociaż rzecz zapowiadała się naprawdę ciekawie, historia ta jest dość przeciętnym komiksem środka, nie zachwycającym, ale też i nie rozczarowującym szczególnie czytelników, którzy po niego sięgną.

SPINNING OUT OF EMPYRE, KNULL’S DOMAIN BEGINS! FOR WEEKS, chaos engulfed Earth and space alike. First, the corpse of serial killer Cletus Kasady was bonded to a remnant of a mysteriously powerful alien symbiote, resurrecting his psychotic alter ego, Carnage. THEN, the generations-long Kree/Skrull conflict reached a brutal head on Earth, with shocking and unforeseen consequences. MEANWHILE one ancient entity at the edge of the universe has awoken. Born of hate and darkness, it’s the entity that feeds on chaos and brutality—and one group of unlucky fighters is about to face it head-on…

Web of Venom: Empyre’s End zaczyna się, niemal jak film Obcy: Ósmy Pasażer Nostromo. Co bardzo pozytywnie nastroiło mnie do całej opowieści, chociaż wcześniej nadmiernie epicka okładka raczej zniechęcała. Potem jednak, im dalej brnąłem w opowieść, tym mniej ciekawa się ona stawała. Ma swoją akcję, ma swój klimat, ale scenariusz, w którym nie brakuje przegadanych scen, nie oferuje zbyt wiele czytelnikom, którzy znają już podobne opowieści.

Plus jest jednak taki, że całość nie nudzi. Nie zgrzyta się zębami, nie ziewa, ale też trudno dać się porwać. Czyta się to wszystko szybko, przyjemnie ogląda, ale to tyle. Może sama opowieść jeszcze się rozkręci, może skręci w bardziej intrygującą stronę, jednak na chwilę obecną to typowy komiks środka dla niewymagającego czytelnika.

Autor: WKP