„X-Men: The Wedding Special #1” (2018) – Recenzja
X-Men: The Wedding Special #1
Jestem kobietą i jak każda kobieta lubię, gdy w książkową czy komiksową fabułę zostaje wpleciony wątek miłosny. Ostatnimi czasy nie często spotykam się z opowieściami romantycznymi, więc z wielką przyjemnością wzięłam się za najnowszy cykl o X-Menach, dotyczący ślubu dwójki mutantów, Kitty Pryde oraz Colossusa, czyli X-Men: The Wedding Special od Chrisa Claremonta, Marca Guggenheima oraz Kelly Thompson. Jak się spisuje pierwszy zeszyt?
Kitty Pride i Colossus (Piotr „Peter” Nikolaievitch Rasputin), po kilku wzlotach i upadkach, decydują się w końcu wziąć ślub. Bardzo mocno się kochają i pragną przypieczętować lata związku, który budowany był przez bardzo długi czas. Przygotowania trwają w najlepsze. Oboje mogą liczyć na wsparcie najbliższych, ale czy tego naprawdę chcą? Zarówno Kitty, jak i Peter, decydują się na wieczór panieński/kawalerski. Muszą więc odkryć, jak to jest dobrze się bawić, nie musząc bać się o wszelkie zagrożenia ze strony złoczyńców. Czy obie imprezy się udadzą? Czy Kitty oraz Colossus pokonają własne uprzedzenia i zaufają zwariowanym przyjaciołom? Dojdzie do ślubu bez żadnych przeszkód?
Powiem szczerze, że Kitty i Piotr bardzo do siebie pasują. On jest spokojny, opanowany, stroni od rozrywek – najlepiej spędziłby wieczór w cichym miejscu, w skromnym towarzystwie swojej ukochanej. Z kolei Kitty to trochę taka spontaniczna, roztrzepana wariatka, która czasami, mimo że ma na głowie całą szkołę i związaną z tym wielką odpowiedzialność, potrafi świetnie się bawić. Chociaż wydaje się, że są przeciwieństwami, to tak naprawdę bardzo wiele ich łączy. Nie musiałam nawet znać całej historii ich związku od początku. Wystarczyło mi te kilka stron, aby poczuć tę niesamowitą chemię między bohaterami.
Za stronę graficzną pierwszego woluminu odpowiadają Todd Nauck, Marika Cresta oraz Greg Land, a za kolorystykę w głównej mierze Rachelle Rosenberg. Jeśli chodzi o generalny wygląd komiksu to naprawdę nie mam nic do zarzucenia. Kreska jest gruba i wyraźna, sceny walk prezentują się bardzo dobrze (owszem, są sceny walk, tym lepsze, że jest ich mało), a paleta barw ślicznie wkomponowuje się w całość. Wizualnie jest bardzo ładnie i zgrabnie.
Cieszy mnie fakt, że główną narratorką jest Kitty. Dzięki niej poznajemy, w dość sporym uproszczeniu, historię jej szybkiego dojrzewania, odkrywania super mocy, ratowania świata i uczestnictwa w misjach, kiedy to podczas jednej z nich poznała swojego przyszłego męża. Pokrótce przybliża czytelnikowi, jak ich relacja ewoluowała, co się tak właściwie działo między nimi. Według mnie takie wprowadzenie jest bardzo pomocne, bo np. taka ja nie bardzo orientuje się w świecie mutantów. W ten sposób wiem, przez co oboje przeszli i jak ciężko walczyli o siebie. Poza tym, występ innych mutantów jest ogromnym plusem dla serii. Mamy Gambita, Nightcrawlera, Pyro, Icemana, Storm, Rogue, Domino, Jean Grey… Całą masę wspaniałych postaci, dzięki którym komiks zyskał dużą dawkę porządnego humoru.
X-Men: The Wedding Special to bardzo dobrze zapowiadająca się seria. Cieszę się, że nie ma tony walk i wybuchów. W końcu można zobaczyć takie bardziej przyziemne sprawy bohaterów: jak im się żyje na co dzień, poza ratowaniem wszechświata. Można się pośmiać, można się też nieraz zdziwić. Myślę, że warto sięgnąć po ten zeszyt. Zwłaszcza żeńska część Marvel-fanów powinna być zadowolona!
Autorka: Rose (Vombelka)