„Absolute Carnage: Miles Morales #1” (2019) – Recenzja
Absolute Carnage: Miles Morales #1 (2019)
W moje ręce wpadł kolejny komiks z pewnym Pajączkiem. Mowa tu o Milesie Moralesie, również noszącym miano Spider-Mana lub nazywanego też Ultimate Spider-Manem. Przez pewien czas działał on na Ziemia-1610 (Ultimate Universe), ale po evencie Secret Wars został przeniesiony do głównego uniwersum (Ziemia-616). Podobnie jak Peter, został ugryziony przez radioaktywnego pająka i ukrywał swoje zdolności do czasu, gdy postanowił je ujawnić, ratując świat w myśl zasady, którą wyznawał Parker: „Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność.” Przez lata Milesa można było zobaczyć także pośród różnych superbohaterskich ekip, jak chociażby Young Ultimates, Spider-Army, Web-Warriors, Superior Spider-Army, S.H.I.E.L.D. czy Ultimates. Obecnie należy do m.in. Champions. Chłopak miał do czynienia z Venomem, ale czy jest gotowy, by zmierzyć się z jego „synalkiem”, a przy tym krwiożerczym psychopatą? O tym właśnie traktuje rozpoczęta właśnie poboczna mini-seria Absolute Carnage: Miles Morales.
Na mieście spotykamy Milesa Moralesa i jego kumpla Ganke Lee, wpatrujących się w wystawę butów, która przyciągnęła rozmarzony wzrok naszego pajęczego bohatera. Nagle z nieba zaczynają lecieć pieniądze. Sprawcą tego rzekomego cudu jest Scorpion (Mac Gargan), który próbuje odbić zielone z opancerzonego wozu. Nasz bohater nie zastanawia się dłużej i postanawia udaremnić jego plany. W trakcie walki do akcji (kompletnie z zaskoczenia) wkraczają poplecznicy Carnage’a, szukający nikogo innego jak Gargana właśnie. Ku zdziwieniu (chyba wszystkich) Miles staje w jego obronie, stając się tym samym kolejnym celem wyznawców czerwonego symbionta. Walka wydaje się przesądzona, gdy nagle wkracza… Venom. Co stanie się z naszymi bohaterami? Czy Carnage zawładnie ich ciałami? Czy uda im się uciec? Dalszy ciąg poznacie po przeczytaniu komiksu.
Fabuła autorstwa Saladina Ahmeda jest poprawna, jednak niczym (jakoś specjalnie) nie zaskakuje. Po raz kolejny Miles musi ratować świat przed złoczyńcą, który chce spełnić swe zachcianki. Walka jednak zostaje przerwana przez innego złola, który chce zapanować nad światem. Przez większość czasu jesteśmy świadkami nieźle poprowadzonej walki, ale niczego więcej. Podejrzewam, że fabuła rozwinie się wraz z kolejnymi zeszytami tej mini-serii (przewidywane są trzy numery). Nie jest to dla mnie problemem, gdyż jestem osobą, która lubi dużą dawkę akcji, ale jeśli ktoś jest fanem wciągających wątków, próżno ich szukać w tej pozycji. Warstwa artystyczna z kolei jest bardzo przyjemna w odbiorze. Jest dynamicznie, a grafiki utrzymane są w odpowiedniej kolorystyce, nasilającej się w trakcie pojedynków. Bardzo ostra kreska przypomina mi mangowe tomiki, które starają się oddać charakter czerwonych symbiont-szkaradzieństw. Narysowanie ich w taki, a nie inny sposób powoduje, iż te wydają się o wiele groźniejsze.
Absolute Carnage: Miles Morales #1 to komiks po prostu „w porządku”, ale nie uważam go za pozycje obowiązkową dla fanów Carnage’a czy Venoma, jednakże czyta się go jednym tchem z racji na dość szybkie rozwijanie akcji i zabiegi stosowane, aby to osiągnąć. Jeżeli lubicie takie klimaty, mogę go polecić z czystym sumieniem.
Autorka: Lynn
Słyszałem, że Spiderman Sony jest gorszy od Spiderman Marvela. Ktoś kto opowiada takie brednie. Chyba wcale nie zna postaci Spiderman. Bądź ją zna ale pobieżnie.