„Web-Warriors #1-11” (2016) – Recenzja
Web-Warriors (2016)
W sieci powiązań i zależności
W filmie The One główny antagonista przemierza równoległe wymiary, by zabić swoje odpowiedniki i tym samym przejąć ich siłę. A gdyby zamiast walczyć, sprzymierzył się z nimi, tworząc jedną wielką drużynę? Cóż, twórcy Marvela chyba chcieli rozważyć podobną kwestię, korzystając z faktu, że ich uniwersum jest bogate w alternatywne wersje najróżniejszych postaci.
Seria Web-Warriors składa się z jedenastu zeszytów, z których każdy opowiada o przygodach ekipy składającej się z różnych pajęczych superbohaterów stworzonych właśnie przez Marvela. W drużynie mamy więc Billy’ego Braddocka, czyli Spider-UK z Ziemi-833, Gwen Stacy, czyli Spider-Gwen z Ziemi-65, Mayday Parker, czyli Spider-Women z Ziemi-982, Petera Porkera, czyli Spider-Ham z Ziemi-8311, i wielu innych. Jednak w kolejnych zeszytach pojawiają się coraz to nowe postaci, zaskakując różnorodnością opcji. Plejada superbohaterów z ksywką „Spider” jest naprawdę pokaźna.
Bohaterskie pajęczaki poruszają się po sieci wszystkich możliwych wymiarów, by trenować, łączyć siły i pomagać światom, w których nie ma żadnych alternatywnych wersji Petera Parkera. Niestety, nie tylko protagoniści wpadli na ten pomysł. Na początek drużynie Web-Warriors przyjdzie się zmierzyć z grupą Electro, ale nie tylko. Ogólnie co poniektóre postaci będą się Wam mnożyć w oczach i zachwycać wariacjami na swój temat. Trzeba przyznać, że pod tym względem wyobraźnia twórców nie znała granic. Oczywiście zabawa z różnymi wymiarami wiąże się też z pewnymi konsekwencjami, jak chociażby zmianą rzeczywistości co poniektórych bohaterów.
Takie zmiany miejsc akcji, jakie zafundowali nam twórcy komiksu, zapewniają nam wycieczkę po najróżniejszych wersjach Ziemi. Moją ulubioną jest Earth-803, narysowana w mocno stempunkowym klimacie, z Lady Spider na czele. Dzięki temu w trakcie czytania napotkamy też kadry będące przeniesieniem z jednych z pierwszych spider-komiksów: chociażby ten, rozpowszechniona przez memy, ze Spider-Manem chowającym się za biurkiem, ale to nie wszystko. Każda Ziemia, każde miejsce, ma swój niepowtarzalny rysowniczy charakter, opiera się na innym stylu i dominuje w nim odmienna baza kolorystyczna. Dzięki czemu już na pierwszy rzut oka wiemy, kiedy akcja przenosi się do świata Petera Porkera. Swoja drogą, na widok zwierzęcej wersji Avengersów, którzy pojawili się w jednej z przygód, popłakałam się ze śmiechu.
Fabuła, oprócz szalonych przygód, przepełniona jest także nienachlanym dowcipem. Jest to związane z komicznością niektórych Spider-wersji, uzupełniających mroczność i brawurę innych. Pajęczy bohaterowie, mimo różnic i niezgodności, są częściami tej samej niezwykłej społeczności, a dzięki swojej odmienności doskonale się uzupełniają. A różnią się od siebie tak, jak tylko ludzie mogą się różnić. Dlatego też oprócz zwyczajowej walki, dostajemy też historię o wewnętrznych animozjach, odmiennych celach i sporach, jakie można spotkać w każdej wielkiej rodzinie. Bo Web-Warriors to jakby nie patrzeć rodzina, choć porozrzucana po różnych wymiarach.
Sceny walki są niezwykle przejmujące, dynamiczne i pełne postaci, a mimo to całkiem czytelne, choć wymagają niemałego skupienia, by ogarnąć ogrom i różnorodność bohaterów w nich występujących. Tym samym ciężko się natknąć na klatki zawierające potyczki „jeden-na-jednego” czy „jeden-kontra-wielu”. W większości jest to regularna masowa, choć niezwykle stylowa, rąbanka.
Na szczególną uwagę zasługują także okładki poszczególnych zeszytów, jakże odmienne w stylu od grafik w ich wnętrzu. Są estetyczne, bez wstydu ukazujące ręczne wykonanie, na którym znać poszczególne ruchy kredek. Zupełnie jakby rozpierała je duma ze swojego rysowniczego początku. Moją ulubioną grafiką jest ta z okładki siódmego zeszytu, w którym pojawia się Spider-Punk, a cała grupa Web-Warriors jest stylizowana na zespół punk-rockowy. Choć najbardziej barwną i różnorodną pod względem obecności pajęczych wojowników jest ilustracja z zeszytu jedenastego, również wizualnie bliska memu sercu.
Trzeba przyznać, że całościowo komiksy wypadają naprawdę świetnie, czytają się dobrze, a grafiki są niezwykle przyjemne dla oczu. Fabuła trzyma się kupy, a dowcipne wstawki tylko ją uatrakcyjniają. Serdecznie polecam wszystkim fanom Spider-mocy, a także miłośnikom komiksu w ogóle, jako całkiem niezły kawał rozrywki.
Autorka: Powiało Chłodem