„Absolute Carnage: Symbiote Spider-Man #1” (2019) – Recenzja

Absolute Carnage: Symbiote Spider-Man #1 (2019)

Na pewno pamiętacie czasy gdy Spider-Man nosił czarny kostium. Na samym początku był wręcz podekscytowany szerokim wachlarzem swoich możliwości. Oczywiście do czasu gdy  dowiedział się, że jest on posiadającym świadomość żyjącym organizmem zasadniczo żerującym na swoim gospodarzu. Wtedy przerażony poprosił Reeda Richardsa (członka Fantastycznej Czwórki) o pozbycie się z jego ciała obcej formy życia. Richards postanowił jednak zatrzymać symbiont dopóki ten nie wyrwał się z więzienia, połączył się z przypadkowym turystą i powrócił do mieszkania Petera. Wiemy co później stało się z czarnym strojem i Człowiekiem-Pająkiem, ale jakie były dalsze losy wspomnianego turysty? Tu na ratunek przychodzi nam pierwszy zeszyt pobocznej serii Absolute Carnage: Symbiote Spider-Man.

Absolute Carnage, Symbiote Spider-Man

Na samym początku komiks sprytnie przypomina nam czarnego Spider-Mana przy użyciu oldschoolowych komiksowych grafik. W pewnym momencie przechodzimy do czasów współczesnych, gdzie zapomniany turysta, a zarazem były sędzia (Leonard Elkhart) rozmawia z władzami więzienia. Tam zostaje mu przedstawiona propozycja spędzenia ostatnich dni życia na wolności. Niestety, ma raka i zostało mu już niewiele czasu do wykorzystania. Ten odmawia mówiąc, że już mu na tym nie zależy. Wtedy przenosimy się do czasów kiedy jeszcze wykonywał swój zawód i z pogardą patrzył na kryminalistów, gdy wyznawał zasadę: Białe jest białe, a czarne jest czarne.

Wszystko zaczęło się sypać po tym jak rozwiódł się z żoną i doszedł do wniosku, że wraz z synem zrobi sobie małą wycieczkę po Nowym Jorku. Tam dostąpił zaszczytu podziwiania superbohaterów w akcji. W tym samym czasie doszło do dość niespodziewanego incydentu, w trakcie którego bardzo kłótliwe dziewczę kładzie na łopatki dwójkę policjantów wraz z menadżerem restauracji. W końcu zostaje ona złapana i koniec końców przyprowadzona przed oblicze Leonarda. Sędzia, tak samo jak świadek, uznał ją za winną. Los chciał, że ta sama osoba w niedługo później w niefortunny sposób doprowadziła do śmierci syna Elkharta, zaś sędzia doszedł do wniosku, że sam wymierzy w tym wypadku sprawiedliwość. Co stanie się dalej? Co z Carnagem, który wplątał się w całą tę sytuację? Dowiedzcie się sami.

Fabuła całego zeszytu jest nawet ciekawa. Głównie ze względu na fakt, iż nie skupiamy się tu na superbohaterze czy złoczyńcy, a na zwykłym człowieku, który znalazł się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie. To taki lekki powiew świeżości. Dodatkowo dostajemy pewnego rodzaju moralizator, gdy okazuje się, że nie wszystko jest tylko białe lub tylko czarne. Każdy z nas ma ciemną stronę, która pod wpływem pewnych wydarzeń i emocji może wziąć górę nad wyznawanymi przez nas zasadami. Sędzia, brzydzący się zbrodnią, który miał bronić porządku, chce wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. To z kolei doprowadza do jego przemiany, bo poprzez podjęcie takiej, a nie innej decyzji, staje się on takim samym „bandziorem”, jak ci, z którymi miał styczność przez całe swoje życie.

Warstwa artystyczna jest średnia, choć dość dobrze dopasowana do opowiadanej historii. Artysta (Francesco Mobili) perfekcyjnie oddaje momenty, w których postacie odczuwają strach, ból i żal, jednakże nie mogę powiedzieć, abym była jakąś specjalną fanką jego dzieł przez niedokładność jego kreski/stylu. Ma się wrażenie, że komiks był rysowany w pośpiechu. Brak detali utwierdza mnie w przekonaniu, że nie jest to tym, czego szukałam. Kolorystyka jest tu utrzymana w raczej mdłej palecie barw, co zniechęciło mnie do tego zeszytu.

Opowieść przedstawiona w Absolute Carnage: Symbiote Spider-Man #1 jest moim zdaniem świetna. Jeśli zatem lubicie opowiadania z morałem, jest to coś dla Was. Należy jednak pamiętać, że jest to tylko historia poboczna, która mało wnosi do całości eventu Absolute Carnage bądź do obszernego życiorysu Spider-Mana lub któregoś ze związanych z nim symbiontów. Jeżeli chcecie zawiesić oko na ciekawych ilustracjach, możecie się w tym przypadku trochę zawieść, a szkoda.


Autorka: Lynn

Subskrybuj
Powiadom o
guest
7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Charly. A. D.

Spider- Man zdecydowanie jest ponadczasowy. To trochę inna postać niż każdy

D.S.W. 17

Ponadczasowy on jest unikatem i oryginałem jakiego jeszcze nie znał Świat.

Miguel 5386

Symbionty mają to do siebie, że gdy znajdą ofiarę żerują na niej jak pasożyty.

Ryan J.

Takie jest życie symbiontu.

Bjorn

Wy tak mówicie jakbyście naprawdę byli symbiontami. Dobrze się wcielacie w rolę.

Lasse

Czasami tak trzeba. Koledzy dobrze to robią.

Fabio

Symbiont szuka ofiary nawet w Spidermanie. Ale z nim nie pójdzie mu tak łatwo. Będzie miał ciężką przeprawę.

7
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x