„All-New, All-Different Avengers #1-9” (2016) – Recenzja
All-New, All-Different Avengers #1-9
Kiedy dowiedziałam się, że mam napisać recenzję All-New, All-Different Avengers najpierw byłam podekscytowana. Fajnie, to będzie coś nowego, coś innego, ale chwilę później naszły mnie myśli: Czemu Marvel chce wywrócić do góry nogami cały komiksowy świat, który znałam i pokochałam? Dlaczego Thor jest kobietą? Ms. Marvel to dla mnie Carol Danvers, a kiedy słyszę Cap to zawsze widzę Steve’a Rogersa. Z takim nastawieniem kartkowałam pierwsze 9 zeszytów nowej serii. Cóż, pierwsze zetknięcie z „nowymi Mścicielami” pozostawiło we mnie spory niesmak, niby poprawnie i nawet ciekawie, ale to nie moi Avengers. Żeby nie wylewać swoich żalów, oczyszczając umysł z wszelkich uprzedzeń, przeczytałam całość raz jeszcze. I chyba o to chodziło – teraz śmiało mogę krzyknąć (tak jak Kamala): Avengers Assemble!
Nadszedł taki czas, kiedy w znanym nam świecie nie brakuje superbohaterów i różnych ich drużyn. Avengers jednak przestali istnieć, ale ich legenda ciągle jest żywa. W takich okolicznościach, w Nowym Jorku, stykamy się z Samem Wilsonem i Tonym Starkiem. Nowy Captain America (Sam Wilson – kiedyś Falcon) i jego sokół Redwing ratują rodzinę, której samochód, w wyniku wypadku, spadł z mostu Queensboro. Całej akcji przygląda się Stark. Ich późniejsza rozmowa jest wstępem do tego, co ma nastąpić. Tony, przez kłopoty finansowe, został zmuszony do sprzedaży dawnej wieży Avengers. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy, że nowy właściciel wieżowca, Mister Gryphon, nie jest tym za kogo się podaje, a wieża stanie się źródłem nowych kłopotów i sojuszy.
Przez pierwsze trzy zeszyty skaczemy od wydarzenia do wydarzenia, poznając w ten sposób wszystkich członków przyszłego super teamu, którymi są: Captain America, Iron Man, Vision, Spider-Man (Miles Morales), Nova (Sam Alexander), Ms. Marvel (Kamala Khan) i Thor (Jane Foster). Muszą oni połączyć swoje siły, by pokonać Warbringera, wojownika z rasy Chitauri, który szuka części starożytnego artefaktu. Kompletny artefakt ma otworzyć międzyplanetarny portal i sprowadzić na Ziemię armię obcych (brzmi znajomo?). Za całym tym planem stoi nie kto inny jak Mister Gryphon, który okazuje się być… tego nie zdradzę! Starzy czytelnicy Marvela na pewno go skojarzą, a nowi poznają kolejnego silnego wroga. Finału potyczki też nie opiszę, chociaż nie trudno się go domyślić. Dodam tylko, że Vision przysporzy grupie poważnych problemów. Koniec końców Tony Stark proponuje reszcie stworzenie nowych Avengers, na co wszyscy entuzjastycznie się zgadzają.
Kolejne zeszyty przynoszą nowe przygody i nowych wrogów. Znajdziemy w nich m.in. dwie Marie Hill i dwa Mjölniry, kłopoty z Gryphonem i Visionem będą miały ciąg dalszy, a na kartach komiksu pojawią się Steve Rogers, Rogue, Cable, Deadpoool, Quicksilver, Doctor Voodoo, Synapse i Human Torch. Odwiedzimy też tajemnicze miejsce jakim jest Pleasant Hill, a w dziewiątym numerze Avengers zyskają nową sojuszniczkę, którą jest „całkiem nowa i całkiem inna” Wasp.
Seria All-New, All-Different Avengers to nie tylko wieczna walka ze złem i obrona Ziemi. Ważne tu są relacje między członkami grupy. Od początku jest to namacalny wręcz podział. Młodzież, czyli Kamala, Sam Alexander i Miles, kontra starzy wyjadacze, w osobach: Starka, Sama Wilsona i Visiona. Osobną kategorię stanowi Jane Foster i jej tajemnice. Sekrety, konflikty, szantaże i problemy osobiste są widoczne zwłaszcza na przykładzie Ms. Marvel, Novy i Thor. Wszystko to co powiedzą dzieciaki (Kamala i Sam), nie jest brane na poważnie, a Thor zdaje się ufać tylko Capowi. Oczywiście nie znajdziecie tu genezy i dokładnych opisów każdego z nowych Avengers, od tego są bowiem ich indywidualne serie (The Mighty Thor, Captain America: Sam Wilson, Nova, Vision, Spider-Man, Ms. Marvel i Invincible Iron Man – wszystkie wchodzą oczywiście w skład uniwersum All-New, All-Different). Mimo różnicy wieku, tutaj wszyscy są grupą, działają jak grupa i kłócą się jak grupa, a ich prywatne sprawy, pokazane w serii, są wyjaśnieniem i łącznikiem niektórych zdarzeń.
Nie wspomniałam jeszcze o jednej istotnej postaci, mianowicie Edwinie Jarvisie. Jarvis nie ma lekkiego zadania. Nowi Avengers muszą mieć przecież siedzibę, a że nie są przez nikogo finansowani, radzą sobie jak mogą. Nieczynny hangar Stark Industries Airfield jest miejscem niemal idealnym. „Niemal”, bo żeby nadawał się do czegokolwiek, Edwin musi zaprowadzić w nim porządek i poradzić sobie ze skromnym zapleczem. Nie mam pojęcia jaka przyszłość czeka Jarvisa, ale zeszyt #9 zdaje się lekko sugerować, że Edwin odegra w tej historii rolę nieco inną, niż tylko lokaj Starka.
Za scenariusz do numerów #1-9 odpowiedzialny jest Mark Waid. Wymyślenie całej historii od nowa wyszło mu całkiem nieźle. Dialogi są ciekawe, wyjaśniają akurat tyle ile powinny, a nawet te długie nie tworzą nam głowach niepotrzebnego chaosu.
Okładki są dziełem Alexa Rossa (chociaż powstały tez ich edycje wariantowe, projektowane przez innych rysowników). Tego pana chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, bo z góry wiadomo, że cokolwiek narysuje, zrobi to dobrze.
Rysowników w tych dziewięciu dotychczasowych zeszytach jest dwóch: Adam Kubert (#1-3 i #7-8) i Mahmud Asrar (#4-6 i #9). Kolorami zajęli się Sonia Obarc, Dave McCaig, Dono Sanchez Almara, Romulo Fajardo, Edgar Delgado i Israel Silva. Co ciekawe, mimo tego, że rysunki i kolory tworzyło tyle osób, kompletnie się tego nie odczuwa. Gdybym nie przeczytała z okładki, że w danym zeszycie zmienił się rysownik, to tej zmiany bym nie dostrzegła. Rysunki są proste, czyste i bardzo naturalne. Kreski nie zniekształcają rysów twarzy czy kształtów, nie ma tu żadnego przerysowania. Przykładowo, gdy wali się budynek, to widać jego gruzy, a nie nieregularną masę czegoś. Kolory świetnie współgrają ze sobą. Jest przejrzyście niezależnie od pory dnia czy sytuacji. Takie komiksy czyta się z przyjemnością, bo po prostu nie męczą oczu.
Podsumowując, All-New, All-Different Avengers #1-9 to tak naprawdę wstęp do dalszej historii. Chociaż wiele tu się dzieje, a akcja toczy się szybko, to tylko początek budowania nowej drużyny. Dziwię się sama sobie, że nie zauważyłam od razu jak bardzo nowi bohaterowie dają się lubić. Nagle przestały mi przeszkadzać nowe wersje „starych” bohaterów, nowe role i osobowości znanych postaci. Osobiście – szczerze kibicuję Kamali. Kupiła mnie ta dziewczyna. To urocze, gdy nastolatka (ze wszystkimi problemami swojego wieku) ratuje świat. Przekonała mnie też Jane Foster jako Thor, chociaż nigdy za nią nie przepadałam. Sprawdza się w roli nowej bogini piorunów, a jej powody, by robić to co robi, zmuszają do refleksji.
Póki co, tych kilka zeszytów czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Serię mogę polecić każdemu, chociaż mam wrażenie, że powstała ona po to, by Marvel zyskał nowych czytelników. Nie trzeba znać całego Uniwersum Marvela, by poznać nowych Avengers. Ale jeśli go znacie i lubicie, podobnie jak ja, znajdziecie tu na pewno coś co trafi i w wasze gusta. Wniosek nasuwa się sam – bierz się za All-New, All-Different Avengers niezależnie od tego czyś jest nowym w świecie Marvela, czy osobą, która siedzi w tym wszystkim od dawna.
Autorka: Zireael