„Amazing Spider-Man #16” (2016) – Recenzja
Amazing Spider-Man #16
Słowo „Klon”, fanom komiksów o Człowieku-Pająku, może kojarzyć się niezbyt dobrze.
Niesławna Clone Saga z lat 90’tych do dziś jest uważana za jedną z najgorszych historii o Spider-Manie, chociaż zapewne znajdą się też osoby, które za tą historią przepadają. Ja osobiście pokochałem postać Bena Reilly’ego (pierwszy Scarlet Spider), lecz co prawda to prawda – sama Saga Klonów jest dość zagmatwanym i przesadzonym elementem pajęczej mitologii (o której większość woli raczej zapomnieć).
Nic więc dziwnego, że kiedy głównym antagonistą nadchodzącej historii Clone Conspiracy okazał się być Miles Warren, znany również jako Jackal, czyli postać grająca jedną z kluczowych ról w Sadze Klonów, masa fanów zaczęła mieć złe przeczucia. W dodatku tytuł – Clone Conspiracy – w żadnym stopniu nie pomagał. Koniec końców, wraz z 16 numerem obecnie wydawanej serii The Amazing Spider-Man, czytelnicy na dobre wkroczyli na drogę prowadzącą do tego wydarzenia, która wcale nie okazała się być taka straszna. Przynajmniej jak na razie.
Ciężko o mówić komiksie unikając SPOILERÓW, ale z racji tego, że to początek czegoś, co zapowiada się na dość sporą historię, postaram się, aby żadne większe elementy fabuły nie wyszły w tym tekście na jaw.
Komiks, mimo, że akcji samej w sobie nie posiada za wiele, wciąż trzyma czytelnika w napięciu, i to napięciu wynikającym z faktycznego zainteresowania. Główny wątek rozchodzi się wokół Jackala, który dowodzi teraz grupie znanych łotrów „Ścianołaza” oraz tajemniczego sposobu na leczenie osób praktycznie skazanych na śmierć, który wcześniej wspomniany pan rzekomo wynalazł.
A, i warto wspomnieć, że kilka dotychczas martwych postaci powraca do życia, chociaż wziąłbym to w duży cudzysłów, gdyż znając postać Jackala, niestety nie sposób nie wyciągnąć wniosków, które prawdopodobnie okażą się prawdą.
Cała intryga dopiero zaczyna się powoli budować, ale robi to w sposób na tyle ciekawy, że czytelnik sam zaczyna się nad niektórymi rzeczami zastanawiać i snuć różnorakie teorie. Oczywiście, tak jak wcześniej wspomniałem, niektóre elementy wydają się dość oczywiste, ale niezbyt przeszkadza to w ogólnym przebiegu historii.
Wątkiem, który szczególnie mi się spodobał było ukazanie „Wielkiej Odpowiedzialności” Petera, która w końcu jest kluczowym elementem jego postaci. Mówię o tym, gdyż w paru poprzednich numerach Peter zachowywał się niezbyt odpowiedzialnie, co w dużym stopniu przeszkadzało mi w lekturze.
Moja opinia na temat rysunków nie zmieniła się od ostatniej recenzji dotyczącej kilku poprzednich zeszytów z tej serii. Nadal uważam je za wyjątkowo dobre i idealnie łączące styl „kreskówkowy” z lekkim realizmem. Kolory jak zwykle są pełne emocji i życia, a podświetlenia w stroju Petera coraz częściej są przedstawiane w kolorze niebieskim (całe szczęście!). Literki, tak jak poprzednio, są bardzo przyjemne dla oka, a wszystko czyta się wyjątkowo szybko i sprawnie.
Podsumowując… Myślę, że The Amazing Spider-Man #16 warto sprawdzić, nawet jeśli wcześniejsze numery tego runu zraziły Cię do siebie, a zarazem do dalszej lektury. Jest to w miarę interesujący start sporej intrygi, która za parę miesięcy ma się przerodzić w dość spory event w świecie Spider-Mana o nazwie Dead No More. Teraz pozostaje czytać i liczyć na to, że nie wyjdzie z tego druga Saga Klonów.
Autor: Adwe