„Black Panther #166-167” (Marvel Legacy/2017) – Recenzja
Black Panther #166-167 (Marvel Legacy)
Jednym z głównym powodów, dla których sięgam po komiksy o Black Pantherze jest Wakanda i jej unikatowy klimat. Połączenie nowoczesności z tradycyjnymi obrzędami, a także technologii z mitami czy legendami. Fabuła komiksów o Czarnej Panterze nie zawsze mi się podoba, ale za to ta niepowtarzalna atmosfera sprawia, że mimo wszystko uwielbiam powracać do Wakandy i jej cudowności. Nie inaczej jest w tym przypadku. Bez zastanowienia chwyciłam za dwa zeszyty wychodzącej serii Marvel Legacy, Black Panther autorstwa Ta-Nehisi Coatesa.
Niespodziewanie do Wakandy powraca Ulysses Klaw. Chce ukraść złoża Vibranium i ożywić dzięki temu swoją siostrę, która leży w śpiączce. Nie przebiera przy tym w środkach i likwiduje wszystko i wszystkich, którzy stają mu na drodze. T’Challa a.k.a. Black Panther nie może pozwolić na to, by ginęli niewinni ludzie, więc wraz z siostrą, Shuri, szukają sojuszników do walki z wrogiem. Czy uda im się pokonać Klawa? Czy można zaufać Doktorowi Franklinowi? I jaką rolę w opowieści odegra brutalna historia o początkach Wakandy?
Prawdę mówiąc, to mało jest Czarnej Pantery w tych dwóch woluminach. Pierwszy zeszyt w całości poświęcony jest Ulyssesowi; jego przeszłości oraz planom, które ma zamiar wcielić w życie. Z kolei drugi tomik to przygotowania do obrony Wakandy oraz duchowa podróż w czasie T’Challi oraz Shuri. Niewiele na razie się dzieje i nie bardzo jeszcze wiadomo, o co chodzi. Ciężko więc powiedzieć mi o swoich odczuciach względem głównego bohatera czy antagonisty, gdyż jest to dopiero początek, a akcja rozkręca się dość wolno. Niemniej przeczuwam, że będzie się działo…
Za stronę graficzną dwóch pierwszych zeszytów odpowiadają Leonard Kirk oraz Marc Deering, a za kolorystykę Laura Martin i Matt Milla. Jeśli chodzi o kreskę, to jest nieźle. Raz czy dwa miałam problemy z ogarnięciem, co się dzieje na obrazku, ale poza tym jest całkiem dobrze. Jak mam się do czegoś przyczepić, to tylko do postaci występujących na drugim planie. Artyści nabazgrali kolorowe plamy i czytelnik ma się domyślić, że chodzi o tę a nie inną osobę. Zresztą i estetycznie nie wygląda to korzystnie. Barwy natomiast są bardzo wyraźne, jasne i przykuwające oko.
Nie będę chwalić dnia przed zachodem słońca, ale – jak wspomniałam – czuję, że komiks będzie pełen zwrotów akcji, ciekawych odniesień do kultury wakandyjskiej (która coraz bardziej mnie intryguje) i wreszcie ujawni się porządny złoczyńca, który dzieli przeszłość z Black Pantherem. Generalnie jestem pozytywnie nastawiona i liczę, że się nie zawiodę.
Summa summarum, Black Panther to porządnie zapowiadająca się seria, która na pewno będzie zaskakiwać i wprowadzać w zachwyt. Do tej pory nie mogę wyjść z podziwu, gdy patrzę na wspaniały kostium Shuri. Myślę, że z czasem historia nabierze tempa i będzie naprawdę godna uwagi. Polecam zapoznać się z nową serią z Marvel Legacy, chociażby, żeby poczuć ten niezwykły klimat Wakandy.
Autorka: Rose