„Bloodline: Daughter of Blade #1” (2023) – Recenzja
Bloodline: Daughter of Blade (2023)
Żylet(k)a
Swego czasu, w latach 90., już właściwie nie pamiętam gdzie, spotkałem się z przetłumaczeniem na polski Blade’a jako Żylety. No to trzymając się tego nazewnictwa, teraz dołącza do niego swoista Żyletka, bo jego córeczka. Pomysł sam w sobie nie jest zbyt atrakcyjny, wolę, kiedy Marvel tworzy oryginalne kobiece postacie, a nie po prostu męskie przemianowuje na żeńskie i myśli, że to wystarczy. Ale akurat w tym wypadku wychodzi to nieźle i kreacja Brielle Brooks okazuje się całkiem przyjemna, choć nadal sprawia to wrażenie odcinania kuponików. Oto Bloodline: Daughter of Blade #1.
IT’S IN HER BLOOD…Brielle Brooks is a good kid, no matter what her teachers say – it’s not her fault she’s developing vampiric super-powers and the undead want to brawl! And as if problems at school aren’t enough, Bri’s got a wild ride ahead of her – she’s about to discover that she’s the daughter of the infamous vampire hunter and Daywalker known as BLADE!
Blade to jedna z tych postaci, które od dekad konsekwentnie podążają jedną, ustaloną ścieżką. W jego przygodach nie było gigantycznych rewelacji, nie było takich rzeczy, które do historii komiksu by przeszły czy wciąż powielanych fabuł. Nikt tego jakoś mocno nie odświeżał, bo i nie było po co, skoro postać głównie trzymała się na uboczu. Kiedy więc dostawała swój tytuł, był to albo one shot, albo miniseria – najdłużej bodajże Blade z własną serią trzymał się w latach 2016-2017, kiedy dostał dla siebie aż 12 zeszytów.
A ta miniseria odświeżać chce postać, coś tam wprowadzić, coś dodać. Fajnie, że mamy tu sporo obyczjaowości, nieźle nakreśloną córkę i ogólnie sympatyczne to. Bo i klimat, i akcja. Okej, sprawia wrażenie kopiowania koncepcji chociażby Lobo / Crush, ale idzie inną drogą. Niekoniecznie słabszą, choć wolałem tamto dzieło. Nadal jednak mam nadzieję, że rzecz się rozkręci, bo to w końcu wprowadzenie dopiero, i kolejne zeszyty okażą się ciekawsze.
Ale przyjemnie jest i tyle mi wystarczyło. Szkoda tylko, że okładka kiepsko wypada, bo środek prezentuje się o wiele lepiej. I chociaż może taka estetyka na pozór do Blade’a nie pasuje, ale już do jego córki jak najbardziej.
Autor: WKP