„Captain America: Cold War Omega #1” (2023) – Recenzja
Captain America: Cold War Omega #1 (2023)
Koniec zimnej wojny
Wielki finał rozpoczętego w kwietniu eventu Cold War to komiks, o którym aż chce się powiedzieć – czego oni tu nie nawrzucali. Bo nawrzucali masę i to już od początku. Ale całkiem fajnie im to wyszło. Fabularnie nieźle, a graficznie jeszcze lepiej, a dodatkowo przyjemnie. Dla fanów Kapitana Ameryki (wszystkich jego wersji) komiks Captain America: Cold War Omega to rzecz warta uwagi. Podobnie zresztą jak wspomniane wyżej zimno-wojenne wydarzenie.
„COLD WAR” FINALE! White Wolf has unleashed an army of Dimension Z monsters upon our world as a declaration of global war, and Team Cap’s only hope to stop it is to take him down for good. Meanwhile, Bucky Barnes deploys his final chess piece – Ian Rogers himself – to turn the situation in his favor. Lifelong friends battle alongside mortal enemies – and change the trajectory of their lives – in this stunning conclusion!
Powiało w tym zeszycie eventowymi wydarzeniami dość mocno. No i fajnie, bo w sumie takie historie powinny mieć rozmach i dobre tempo. I może czasem jest trochę za szybko, a czasem za dużo, bo ja jednak przygody Kapitana wolę w bardziej przyziemnym ujęciu, niemniej fajnie jest, bo dzieje się tyle, że nie mamy czasu na myślenie czy znudzenie.
W ogóle ten zeszyt to taki odpowiednik kinowego blockbustera. Choć może trochę bardziej przypomina to po prostu zrobioną z rozmachem grę komputerową z niezłą fabułą? W skrócie efekt finalny jest taki, że treść jest spoko, ale to właśnie rysunki, dopracowane, realistyczne i nastrojowe, kradną cały show, jak to się mówi.
Czy to źle? Absolutnie nie, bo komiks to w końcu medium graficzne i choćby dla ilustracji czasem po prostu się sięga, a tu warto. No i ogólnie niezła to rzecz i dobrze domyka całą opowieść.
Autor: WKP
