„Captain Marvel” #1 (2023) – Recenzja
Captain Marvel #1 (2023)
Nie taka zła ta Marvelka
W skrócie: w końcu nie taki zły komiks o Kapitan Marvel. Niestety w ostatnich latach postać ta w historiach obrazkowych stała się podobna do swojej filmowej wersji a to nie wyszło jej na dobre. Teraz jednak jest lepiej, choć bardziej ogólnie fabularnie, niż jeśli chodzi o kreację postaci. No ale dobre i to. Oto Captain Marvel #1.
HIGHEST, FURTHEST, FASTEST! The Captain gets a permanent glow-up designed by superstar artist Jen Bartel! And that’s not all that’s changed. Brand-new look – brand-new creative team – and a brand-new status quo. Carol Danvers is one of the powerhouses of the Marvel Universe, a woman capable of harnessing the energy of the sun. So if you’re coming for Earth? She’s the first one you take off the board. Someone’s figured just how to do just that. Introducing a new supporting cast and villains both beloved and dangerously fresh, Alyssa Wong and Jan Bazaldua’s exhilarating series kicks off here!
Zaczynając od początku – dzieje się szybko, lekko i konkretnie. Nie ma nudy, sporo jest za to nonszalancji i próby – całkiem udanej zresztą – zamienienia tego wszystkiego w całkiem niezłą zabawę. No i to w sumie tyle. Nowy start, nowy początek, dla nowych się nadaje, nie wymaga nic od czytelnika, nie ma większych ambicji, acz właśnie rozrywkowo całkiem nieźle wypada.
I nawet graficznie całkiem do rzeczy to wypada, o wiele lepiej niż na okładce, więc się nią nie sugerujcie. A całość wypada lepiej, niż zwiastuny The Marvels. Więc kto lubi postać, może brać w ciemno a reszta, jeśli ma ochotę, co tam, niech zaryzykuje, akurat w przypadku tego zeszytu śmiało można.
Autor: WKP