„Carnage Reigns Omega #1” (2023) – Recenzja
Carnage Reigns Omega #1 (2023)
Extremis Carnage
Carnage Reigns Omega. Czyli wielki finał kolejnego carnage’owego eventu. No i jak na wielki finał takiego eventu przystało, widowiskowo jest momentami nawet efektownie. Jest przede wszystkim na co popatrzeć, bo fabularnie to takie tam proste sobie naparzanie, ale czyta się całkiem dobrze. No i całkiem fajnie wszystko to wypada.
„CARNAGE REIGNS” – Conclusion! Cletus Kasady finally gets what he’s been after and unlocks new and terrifying possibilities with his Extrembiote armor – and sets the stage for the next VENOM epic! Miles Morales can call in all the backup he wants – but don’t he and his super-hero pals get it yet?! CARNAGE RULES!
Ten zeszyt to taka akcja na pełnej petardzie. Od pierwszej strony to czysta adrenalina, ogień, wybuchy… No ale ta historia to w ogóle taka jazda po bandzie, kosmiczny symbiont plus wirus extremis – no pomysł trochę z d… że tak to ujmę. Trochę, jakby nie miał się za co chwycić scenarzysta. Ale jakoś złapał tę srokę za ogon i pociągnął całkiem nieźle.
Zero w tym ambicji, zero chęci bycia oryginalnym. Z tym komiksem jest jak z filmami z Arniem albo Sly’em w latach 80. i 90. – ma być więcej, bardziej wybuchowo i trupów jeszcze więcej ma paść. No więc ciężar opowieści spoczywa na rysunkach, a te dają radę i to bardzo dobrze. Więc jeśli lubicie takiego historie – a te z Carnage’em zawsze takie były – bierzcie śmiało.
Autor: WKP