„Dark Web #1” (2022) – Recenzja
Dark Web #1 (2022)
Mroczne klonowanie
No i jest. Dark Web. Nowy, jak nazwa wskazuje – głównie pajęczy evencik od Marvela, trafił w końcu na komiksowy rynek. Nic to oryginalnego, bo znów wraca temat klonowania (chociaż teraz akurat w nieco szerszym kontekście, bo nieograniczającym się tylko do postaci Spider-Mana), ale całkiem przyjemnie to wyszło. I chociaż gigantyczne wydarzenie to to nie będzie (z tie-inami i wprowadzeniem będzie tego trzynaście numerów), to jeśli lubicie Spidera albo X-Men, to coś dla Was.
The two most famous clones ever are back to take what’s theirs. Ben Reilly and Madelyne Pryor have had enough and are reigniting the INFERNO! Spider-Man and the X-Men are not ready for what’s coming, and what role does Venom have in all of this? The sun is setting, dusk is approaching, and it’s going to be a long night.
Nie jest to długa historia, więc dziać się musi dużo, szybko, konkretnie i od pierwszych stron. Tak też się właśnie dzieje. Początkowo rzecz sprawia wrażenie wnikającej mocno w cykl X-Men, ale szybko okazuje się, że to przede wszystkim spider-manowe wydarzenie. Jako taki trzeba też go traktować. Temat klonowania przed laty prawie doprowadził przygody Pająka do upadku. Potem wracano do niego i wraca się nadal, jak zresztą widać. No i wracać się wciąż będzie. Oby z podobnym do tej historii, całkiem pozytywnym skutkiem.
A pozytywy są takie, że poza akcją jest tu całkiem sporo klimatu, mroku oraz widowiskowości. To ostatnie faktycznie jest tu obecne, ale to wcześniejsze – już niekoniecznie, choć tytuł zobowiązywał w pewnym stopniu. Zasługa tu rysowników, a szczególnie Kuberta (Martina można było sobie darować, ale jest i cóż z tym zrobić), ale kolorystycznie też jest przyjemnie.
Ot fajna rzecz. Jeśli czytacie wydany na polskim rynku Absolute Carnage i Wam mało, możecie sięgnąć i po to. Nie ten poziom co prawda, ale wciąż jest nieźle.
Autor: WKP