„Extreme Carnage: Riot #1” (2021) – Recenzja
Extreme Carnage: Riot #1 (2021)
Masakra trwa
Extreme Carnage to kawał świetnej opowieści, która kupiła mnie bardziej niż większość wydawanych obecnie komiksów. Zeszyt Riot zaś to po prostu jeszcze jedna udana jej odsłona. Odsłona, która może pochwalić się i dobrą akcją, i klimatem – i dobrym wykonaniem także. Czym pokazuje, jak mógłby wyglądać cały event King in Black, który jedynie momentami oferował nam taki poziom jak tutaj.
Carnage may be building an army, but his ultimate goal remains shrouded in mystery. What is his endgame? And how many will he massacre to achieve it?
Są komiksy odkrywcze, nowatorskie i zaangażowane. Są też komiksy, które próbują takie udawać – w 99 procent przypadków nieudolnie. I są też wreszcie komiksy, których twórcy wiedzą, że nie stworzą nic oryginalnego czy świeżego, więc zamiast mydlić nam oczy, jak to się mówi, skupiają się na dostarczaniu naprawdę dobrej zabawy. I takim komiksem jest właśnie Extreme Caranage.
Ta historia to nic innego jak kolejna wariacja na temat klasycznego Maxiumum Carange. Tamta opowieść, choć odarta z sensu i głębi, była niemal wzorcowym przykładem dynamicznej opowieści akcji, gdzie tempo jest odpowiednie a klimat znakomity. To samo mamy tutaj, do tego podane z pewnym pomysłem na fabułę i w znakomitym stylu grającym na sentymentach czytelników wychowanych na takich historiach jak Maximum Carnage właśnie.
Do tego oferuje dobre rysunki, ciekawą akcję i ogólnie przyjemne wrażenie, jakie po sobie pozostawia. To nie jest komiks zaangażowany, nie porusza wielkich ważkich tematów ani nie odkrywa niezbadanych dotąd komiksowych lądów. Po prostu bawi, ale robi to naprawdę znakomicie.
Autor: WKP