„Giant-Size Little Marvels” #1 (2024) – Recenzja
Giant-Size Little Marvels #1 (2024)
L’il Marvel
Skottie Young wziął się i zrobił chyba jedyny naprawdę dobry zeszyt od Marvela z tego tygodnia. Giant-Size Little Marvels co prawda nie ma takich jaj i mocy, jak jego mocniejsze komiksy typu Nienawidzę Baśniowa, ale komu podobał się youngowski Deadpool, może brać w ciemni.
They’re amazing. They’re uncanny. They’re incredible. And they’re also adorable! These pint-sized versions of your favorite heroes and villains of the Marvel Universe find themselves on giant-sized adventures from Skottie Young (STRANGE ACADEMY, ROCKET & GROOT) and Dax Gordine!
Co tu dużo mówić, ten zeszyt to lekka, bezkompromisowa opowieść, która spodoba się miłośnikom komediowych historii. Nie ma tu większej głębi, jest za to dobra zabawa. Trochę to, jak mangi typu SD – Super Deformed, gdzie znani bohaterowie przedstawieni są jako swoje mniejsze wersje o wielkich głowach – trochę, jak parodia, nie zawsze do końca spełnione, ale przyjemne.
Bo na nudę nie ma tu miejsca, za to humoru jest sporo. Można się rozerwać, niezobowiązująco, ale jednak, można też wciągnąć się w przygody i szaloną akcję. A i fajnie bawi się to konwencją i postaciami. Do tego cartoonowa, kolorowa, wykręcona szata graficzna, która z miejsca wpada w oko i…
No niezły to komiks, wart poznania. Co prawda jeśli szukacie czegoś w komediowym tonie, ale zdecydowanie lepszego od wszystkiego, co zrobił Young, lepiej sięgnijcie ku konkurencji, bo właśnie za wielką wodą wyszedł fajny omnibus Lobo, ale kto woli jednak łagodniejsze i mniej wymagające dzieła, śmiało może celować w ten zeszyt.
Autor: WKP