„Deadpool #1-21” (2016) – Recenzja

Deadpool #1-21 (2016)

Deadpoola nie trzeba przedstawiać żadnemu fanowi Marvela. Postać tę znają tak naprawdę wszyscy – trudno spotkać kogokolwiek interesującego się komiksami, kto nie słyszałby o tym bohaterze. Wade Wilson to jedna z najsłynniejszych postaci w uniwersum Marvela. Jego przeszłość jest naprawdę interesująca – jeszcze jako młody chłopak zaciągnął się do amerykańskiej armii, jednak niedługo po tym został z niej zwolniony za niesubordynację. Tuż przed dziewiętnastymi urodzinami, Wade próbował popełnić samobójstwo – na szczęście na tym się to skończyło. Jakiś czas później wziął udział w amerykańsko-kanadyjskim projekcie stworzenia super człowieka o nazwie Weapon X. I to właśnie tam się wszystko zaczęło…

Licząca na ten moment dwadzieścia jeden numerów, najnowsza komiksowa seria o Deadpoolu jeszcze się nie kończy (zeszytów ma być bodajże 25). Po przeczytaniu najnowszego epizodu z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem ciekaw jak sprawy potoczą się dalej. Zaczynamy naszą przygodę z panem Wilsonem, który jest już światowej sławy gwiazdą – każdy chce mieć od niego autograf. Oprócz tego, z biegiem historii nasz bohater zyska olbrzymią rzeszę fanów, którzy będą nosić koszulki z jego podobizną czy choćby maski. Pasuje to do niego, prawda? Warto przeczytać jak sobie poradził z taką odpowiedzialnością (With great power comes great irresponsibility).

No dobra, ale o czym jest sam komiks? Już tutaj mogę powiedzieć, że pomysł na fabułę był ciekawy i przemyślany – jak było z wykonaniem? Nieco gorzej. Zaczęliśmy naszą przygodę od informacji, iż Deadpool założył własną kompanię najemników (Mercs for money) – każdy ze służących tam bohaterów musi nosić regulaminowy, czerwony uniform swojego szefa (później pracownicy będą mieli nieco więcej szczęścia). Czy to osobno, czy też razem, kompania wykonuje niebezpieczne zlecenia za odpowiednią sumę pieniędzy. W trakcie czytania komiksów możemy natknąć się na masę znanych nam postaci, takich jak: Iron Fist, Magneto czy Black Panther. Jeśli zaś chodzi o relację pomiędzy postaciami… Szczerze – czego można spodziewać się po takiej zgrai? Nie brakuje tutaj ogólnej pogardy, braku szacunku czy przekomarzań.

Co przykuwa uwagę? Stary, dobry Deadpool, jakiego kochamy. W komiksie znajdziemy masę prześmiewczych dowcipów, docinek i ripost oraz, jak na tę serię przystało, wszechobecną brutalność. Seria w dużej mierze opowiada o problemach psychologicznych Wade’a, dzięki czemu możemy zdecydowanie lepiej poznać tę postać. Kompletnie nie spodziewałem się tego wątku – zacząłem czytać serię w oczekiwaniu na rozwałkę, rozwałkę i jeszcze raz rozwałkę. W zamian za jedną rozpierduchę dostaliśmy pytanie: kto zabił rodziców Deadpoola? Czy był to ścigany przez niego Sabretooth? Madcap? Czy może ktoś jeszcze inny?

Oczywiście nie mogę powiedzieć, że ten motyw był w jakiś sposób nieciekawy, bo w zasadzie była to jedna z mocniejszych części serii. Co jeszcze może nas zadziwić? Choćby przerywniki w postaci paru komiksów, które przenoszą nas do roku 2099 i to, kto jest głównym bohaterem. Nie, nie Deadpool, lecz jego córka – Warda Wilson. Nie lękajcie się, przemocy i typowego dla tego bohatera humoru wcale nie jest mniej! Czas jednak na trochę minusów – moim zdaniem, co każdy epizod jest trochę mniej ciekawie. Wygląda to tak, jakby Gerry Duggan (scenarzysta serii) z początku miał pomysł na poprowadzenie fabuły, jednak im dalej tym gorzej, przez co w praktyce wyszło to trochę inaczej.

Oklaski za to należą się dla Matteo Lolli, który wręcz idealnie sprawdził się w roli rysownika. Dokładność detali, miłe dla oka, „łagodnie” narysowane postacie i ciekawe otoczenie wpływają jeszcze lepiej na odbiór całego komiksu. Co wyszło rysownikowi szczególnie dobrze to sceny walki, które narysował z tak dużą dokładnością i wyważoną ilością brutalności/przemocy, że poniekąd miałem ochotę wstać i zacząć bić brawa.

Już to mówiłem i wciąż to podtrzymuję – już teraz bardzo chciałbym przeczytać kolejny komiks z tej serii. Z drugiej strony zdarzyło się tu też tyle niedociągnięć, że po prostu nie mogę tego pominąć. Zdecydowanie najgorszym z nich jest to, że przez większość czasu fabuła jest lekko zagmatwana, a przez to potrafi zanudzać. Oczywiście, jest też masa dobrych momentów, jednakże tych pierwszych jest zdecydowanie więcej. Mam szczerą nadzieję, że w następnych zeszytach komiks powróci do początków serii. Najlepiej w sposób taki, aby czytelnicy nie mogli się od niego najzwyczajniej w świecie oderwać.

Tak czy siak – polecam zapoznać się z najnowszą serią traktującą o przygodach Deadpoola (Wade’a Wilsona) bez względu na to czy jesteście jego fanami, czy też nie. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.


Autor: Pinewood

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x