„Gotham Knights” (PC/Steam) – Recenzja

Gotham Knights (PC/Steam)
Następcy Batmana nie domagają…

Co się dzieję? Coś z DC na Planecie Marvel? Jak to? Tak to. Nikt branży nie zmienia. Po prostu wpadł kod recenzencki, więc czemu by nie? Mając zatem to krótkie wyjaśnienie za sobą, zadam Wam pytanie – znacie/pamiętacie taką znakomitą serię gier, jak Batman: Arkham? W jej skład wchodziły trzy główne tytuły, kolejno Arkham Asylum, Arkham City oraz Arkham Knight. Co prawda było jeszcze Akrham Origins, ale ta część wykonana została nie przez studio Rocksteady, a przez ludzi odpowiadających za tytuł, który dziś tutaj omawiam – WB Games Montréal. Chociaż Origins zdecydowanie różniło się poziomem od pozostałych części wspomnianego cyklu, nadal przy tej grze można było się dobrze bawić… W przeciwieństwie do Gotham Knights. Niestety, ale taka jest smutna prawda.

Gotham Knights nijak nie przypomina poprzednich gier z Batmanem, chociaż twórcy mieli wszystko na tacy i wystarczyło jedynie z tego skorzystać. Ale jak się okazuje – danie główne popsuć można nawet wtedy, kiedy ma się składniki podstawione pod sam nos. Ani pod względem gameplayu, ani też technicznie. W tym miejscu jeszcze tylko zaznaczę, że dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora – firmy Cenega – ograłem sobie Gotham Knights w wersji pecetowej (za pośrednictwem platformy Steam), a że sprzęt mam nienajgorszy to udało mi się tytuł odpalić w jakości Ultra. Schody zaczęły się już w dniu premiery i to przy samym starcie, ale i do tego dojdziemy. Zacznijmy od początku.

Gotham Knights to gra, która reklamowana była hasłem Batman nie żyje. No i faktycznie, nie żyje. Dlatego też mamy tutaj możliwość pokierowania jednym z czwórki jego protegowanych (z możliwością przełączania się pomiędzy nimi, jednak tylko w naszym centrum dowodzenia) – Nightwingiem (Dick Grayson), Red Hoodem (Jason Todd), Robinem (Tim Drake) lub Batgirl (Barbara Gordon), a cała fabuła oscylować będzie właśnie wokół nich (tutaj jeszcze dodam, że mój wybór padł na Red Hooda. Choć wzorem cnót jako Robin to on nie był, tak wciąż jest to mój ulubiony członek Batfamilii). Tak się na nieszczęście złożyło, że pomimo tego, iż po tych wszystkich godzinach, które poświęca się na ten tytuł (w moim wypadku równe 70) ciężko jest nie stwierdzić, że są oni zbiorem wszelkiego rodzaju archetypów, sztamp i klisz. Zero w nich czynnika ludzkiego.

Dick to roztargniony, aczkolwiek rozsądny lider jakiego cały team potrzebuje. Jason to osiłek, który problemy rozwiązywałby najchętniej poprzez użycie siły. Tim to taki śmieszkujący małolat z zacięciem do technologii, a Barbara to po prostu kompletnie niewidzialna pod względem charakteru osoba, która zna się na sprawach papierologiczno-informatycznych i tylko ona rozumie to, co do powiedzenia ma Tim. Ach, jest jeszcze i Alfred, czyli ten starszy, doświadczony przez życie i los gość, który będzie tu opoką, mentorem i wsparciem dla głównych bohaterów. Chcielibyście czegoś więcej? Ja też bym chciał, ale mogę Wam powiedzieć, że rozwoju wewnętrznego (czyli tzw. character developmentu) jest tu jak na lekarstwo. Nie znaczy to oczywiście, że kogoś z nich nie da się polubić. Da się, tylko należy swoje oczekiwania obniżyć do absolutnego minimum. Postaci te bowiem prezentują się tak, jakby wypluł je jakiś bezlitosny algorytm, a nie jakikolwiek kompetentny i posiadający uczucia człowiek. Chciałbym też móc powiedzieć, że  chociaż w przypadku antagonistów jest trochę lepiej, ale musiałbym skłamać. Chociaż też nie do końca, bo jednak Harley Quinn (jak to ona) błyszczy na tle całej reszty.

Fabularnie sprawa wygląda trochę lepiej. Tutaj nie jest tak zero-jedynkowo, chociaż minusem jest to, że opowieść ciągnie się momentami niesamowicie długo. Jednakże najgorsze w niej jest to, że rozkręca się bardzo powoli. Niemiłosiernie wręcz. Jednak jeśli jesteście cierpliwi to gra faktycznie cechę tę Wam wynagrodzi, bo w pewnym momencie dobija się do punktu, gdzie cała intryga przybiera na sile i chce się wiedzieć na jej temat więcej i więcej. O co w niej chodzi? Nie chcę spoilerować, ale myślę, że żadnym zdziwieniem nie będzie jeśli powiem, iż wszystko kręci się tu wokół Trybunału Sów. Tajemniczej organizacji (uważanej jedynie za miejski mit przez mieszkańców Gotham), która składa się z najbogatszych i najstarszych rodzin zamieszkujących to miasto. Trybunał kontroluje całe miasto oraz pociąga za sznureczki względem decyzji podejmowanych na wysokich stanowiskach z cienia i robi to tak, aby nie zwracać na siebie jakiejkolwiek uwagi. Zainteresowani? Resztę odkryjcie w takim wypadku sami, bo w tej kwestii gra faktycznie dowozi.

Oprócz samej fabuły, jak to na grę z otwartym (lub quasi-otwartym) światem przystało, na gracza czekają także aktywności poboczne. Problem w tym, że jeśli widziałeś i wykonałeś jedno z takich zadań pobocznych to prawdopodobnie widziałeś i wykonałeś już każde. Nie dziwota, bo Gotham Knigts to kolejny tytuł, gdzie mapa przystrojona jest znacznikami z całą masą powtarzalnych misji, mniejszych czy większych. A to trzeba komuś nakopać, zbadać miejsce zbrodni, uwolnić osoby przypięte do detonatorów albo nie dopuścić do zgarnięcia danemu gangowi całej kasy z furgonetki. Nie brzmi zbyt innowacyjnie? I takie też nie jest. Co z kolei daje radę na polu aktywności dodatkowych? Są to trzy większe i dłuższe scenariusze, które poświęcone są trójce przeciwników Batmana – wspomnianej Harley Quinn, Mr. Freezowi i Clayface’owi. Nie mogę powiedzieć, że mi się to nie podobało. Przeciwnie. Wciągnąłem się i chętnie przystępowałem do misji z udziałem tego trio. Są to tak jakby trzy osobne one-shoty, czyli trzy osobne historie, które nie są związane z głównym wątkiem fabularnym i wykonać je można bodajże w dowolnym momencie gry, gdy tylko są one dostępne. Oprócz tego wykonywać też możemy różnego rodzaju wyzwania, a to czasowe, a to polegające na skonstruowaniu konkretnego rodzaju ekwipunku czy też na obiciu konkretnej ilości przeciwników, ale te też nie są żadną „Ameryką”, a zwykłym zajmowaniem nam czasu, co by tylko rozgrywkę sztucznie wydłużyć. Już lepiej robią to nawet ostatnie części serii Assassin’s Creed. Muszę też z przykrością ponarzekać na sposób przemieszczania się motocyklem, który jest w GK dla nas przygotowany. Nie czujemy tu jego szybkości. Przeciwnie. Mamy wrażenie, że strasznie się wleczemy w porównaniu do tego, co się wokół nas dzieje. Z drugiej strony, model jazdy jest okej. Nie miałem specjalnych trudności z ogarnięciem go, a samo sterowanie pojazdem nie było w ogóle problematyczne.

Napomknąłem przed momentem o tym, iż w GK możemy konstruować ekwipunek. Otóż – tak, możemy. Mało tego, to chyba jedna z najlepszych rzeczy, jakie ta gra ma do zaoferowania, bo każdy z czwórki herosów może tworzyć swoje własne kostiumy (jedne bardziej oryginalne, drugie bardziej oparte na materiale źródłowym, czyli na komiksach) oraz dwa inne elementy. W przypadku Red Hooda były to jego charakterystyczne pistolety, a także amunicja. Nigtwing na przykład może modyfikować i tworzyć pałki, którymi walczy w zwarciu. Warto też dodać, że w każdy element ekwipunku możemy pakować mody. To znaczy, jeśli oczywiście znajdziemy sprzęt, który ma sloty na takie mody.  Kolejnym plusem są różnice w stylach bitewnych czwórki herosów. Red Hood i Nightwing bardziej moim zdaniem stawiają na element siłowy, gdy Robin i Batgirl są bardziej zwinni i szybcy. Umiejętności postaci, także się znacznie od siebie różnią, ale to chyba oczywista oczywistość. Wracając jednak do meritum, braki w jednej cesze rekompensowane są inną, więc wydaje mi się to dosyć fair, szczególnie wtedy, kiedy grę przechodzimy w trybie sieciowej kooperacji z innymi graczami. Minusem z kolei może być skalujący się wraz z poziomem naszej postaci przeciwnicy. Jeśli liczycie na to, że zawsze będziecie czuć, że górujecie nad wrogami, możecie o tym zapomnieć. Przynajmniej w trakcie zwiedzania Gotham poza misjami fabularnymi. Nie zauważyłem bowiem, aby w ich trakcie przeciwnikom podskakiwał poziom doświadczenia. Nie zmienia to jednak faktu, że niektórzy to w dalszym ciągu poduszki na pociski i ładowane w nich ciosy. Ileż czasu można by zaoszczędzić, gdyby niektórzy nie byli aż tak oporni i męczący. Zupełnie jak system rozwoju bohatera, który jest tak mozolny, że wcale nam się nie spieszy do kolejnych awansów. Naprawdę. Nie pomaga tu także taki sobie system walki, który nie pozwala graczowi w pełni cieszyć się prowadzeniem konkretnego bohatera. W ogóle nie czujemy wagi wyprowadzanych ciosów, a mimo wszystko to, ile razy będziemy starać się wykonać idealny unik lub perfekcyjny atak, doprowadzi nas to do szewskiej pasji… Wystarczyło po prostu przekopiować model walki z Arkham. Tylko i aż tyle.

Jeśli dotarliście do tego momentu recenzji, wiedzcie, że będzie to najbardziej bezlitosny akapit z wszystkich, ale zwyczajnie zasłużony. Gotham Knights to gra, której optymalizacja woła o pomstę do nieba. Piszę ten artykuł w dniu 1 listopada 2022, czyli już powyżej pierwszego tygodnia od momentu premiery, która miała miejsce 21 października. Produkcja zarówno na PC, jak i na innych platformach (PS5 oraz Xbox Series S/X) ma ogromny problem z gubieniem klatek. Co z tego, że na PC mam w opcjach graficznych możliwość przesunięcia suwaka oznajmiającego dumnie „limit klatek na sekundę” do bodaj ponad 300, skoro gra ma to do siebie, że ma niczym niepodyktowane spadki w absolutnie losowych momentach. Nawet w zamkniętych przestrzeniach, gdzie ilość szczegółów, które generuje karta graficzna spadają do totalnego minimum. Sytuacja wygląda podobnie na konsolach, gdzie mamy blokadę do 30 klatek na sekundę, a i tak dochodzi tu do dropów. Ja się pytam – jak? Dlaczego? Z jakiego powodu? Nie umiem znaleźć jakiejkolwiek sensownej odpowiedzi na to pytanie, tak jak nie rozumiem dlaczego Rycerze Gotham mają nadal problem z obsługą funkcji śledzenia promieni, czyli z Ray Traycingiem, który w 2022 nie jest żadną nowością. Wyjścia do pulpitu czy przysłowiowy pokaz slajdów po odpaleniu tej funkcji, jaka mi ta gra zafundowała, nie mieści się w mojej głowie. Bardzo nie chciałem tytułu tego porównywać do innych superbohaterskich produkcji, ale Marvel’s Spider-Man, Marvel’s Guardians of the Galaxy czy wspomniana na początku seria Batman: Arkham na polu technicznym radziły i nadal radzą sobie znacznie lepiej.

Graficznie też wcale nie jest tu aż tak różowo, jak można by sądzić. Gra stworzona została na silniku Unreal Engine 4, kiedy od jakiegoś czasu twórcy pracują już na jego piątej edycji. Pomimo tego, że (jak pisałem na początku) grałem na ustawieniach ultra, a resztę suwaków miałem ustawionych na poziom maksymalny, wcale nie odczułem jakiejś potężnej jakości graficznej. No, może poza 20-minutowym intrem do gry, gdzie Batman i Ra’s Al Ghul tłuką się na śmierć i życie. Powiedziałbym, że jest tu raczej przeciętnie. Ani dobrze, ani źle. Jest okej. I tyle. Samo Gotham jest turbo puste. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że jest ono wymarłe. Jacyś tam ludzie czy pojazdy na ulicach tutaj są, jasne, ale jeśli liczyliście na tętniącą życiem metropolię, to muszę Was rozczarować. To Gotham nie za bardzo ma się czym wyróżniać. Może poza kilkoma miejscówkami, jak upiorny Azyl Arkham, więzienie-fort Blackgate czy budynek Waynetech albo klub Iceberg Lounge. Jeśli jednak mógłbym coś pochwalić w panoramie miasta to na pewno neonowe oświetlenie, które bardziej na myśl przywodzi cyberpunkowe skojarzenia, aniżeli historię związaną z Batmanem i jego podopiecznymi.

Gotham Knights to gra, której mimo wszystko nie udało się wypełnić miejsca po znakomitej trylogii Arkham, choć bardzo się starała i próbowała. To nadal tylko i wyłącznie zwyczajny średniak z superbohaterskimi postaciami, które znamy z popkultury. Nic się tu nie wybija na tle konkurencji i nic też szczególnie do siebie nie przyciąga. Popsuta optymalizacja, problemy graficzne, męczący system walki i rozwoju głównego bohatera, a to wszystko okraszone kilkunastoma godzinami mozolnie i w pocie czoła rozwijanej fabuły z bohaterami, których charaktery tworzyło chyba AI, to jednak coś, czego z czystym sercem polecić nie mogę. Nie jest to gra zła, ale dobra na pewno też nie. Przynajmniej nie przy stosunku jakości do ceny (260 zł). Lepiej zainwestować te pieniądze w jedną z wyżej wymienionych przeze mnie produkcji, a do tematu GK wrócić przy okazji jakiejś przeceny.


Autor: SQ


PS. Wszystkie screeny wykorzystane w artykule są autorskie i wykonane w trakcie rozgrywki na PC.

Recenzencką kopię gry otrzymaliśmy dzięki uprzejmości jej polskiego dystrybutora – firmie Cenega. Jeśli recenzja przekonała Was do zakupu – tytuł możecie nabyć tutaj (PC)tutaj (PS5) lub tutaj (Xbox Series X/S).

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Michał

Spoko to wygląda, może „Arkham” to to nie jest, ale trzeba będzie ograć.

1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x

Agencja T.A.R.C.Z.A. zmusiła nas do śledzenia twoich poczynań poprzez pliki cookie! Czym są T.A.R.C.Z.A. i pliki cookie dowiesz się tutaj.

Co to są pliki cookies? Cookies, zwane również ciasteczkami (z języka angielskiego cookie oznacza ciasteczko) to niewielkie pliki tekstowe (txt.) wysyłane przez serwer WWW i zapisywane po stronie użytkownika (najczęściej na twardym dysku). Parametry ciasteczek pozwalają na odczytanie informacji w nich zawartych jedynie serwerowi, który je utworzył. Ciasteczka są stosowane najczęściej w przypadku liczników, sond, sklepów internetowych, stron wymagających logowania, reklam i do monitorowania aktywności odwiedzających. Jakie funkcje spełniają cookies? Cookies zawierają różne informacje o użytkowniku danej strony WWW i historii jego łączności ze stroną. Dzięki nim właściciel serwera, który wysłał cookies, może bez problemu poznać adres IP użytkownika, a także na przykład sprawdzić, jakie strony przeglądał on przed wejściem na jego witrynę. Ponadto właściciel serwera może sprawdzić, jakiej przeglądarki używa użytkownik i czy nie nastąpiły informacje o błędach podczas wyświetlania strony. Warto jednak zaznaczyć, że dane te nie są kojarzone z konkretnymi osobami przeglądającymi strony, a jedynie z komputerem połączonym z internetem, na którym cookies zostało zapisane (służy do tego adres IP). Jak wykorzystujemy informacje z cookies? Zazwyczaj dane wykorzystywane są do automatycznego rozpoznawania konkretnego użytkownika przez serwer, który może dzięki temu wygenerować przeznaczoną dla niego stronę. Umożliwia to na przykład dostosowanie serwisów i stron WWW, obsługi logowania, niektórych formularzy kontaktowych. Udostępniający używa plików cookies. Używa ich również w celu tworzenia anonimowych, zagregowanych statystyk, z wyłączeniem personalnej identyfikacji użytkownika. To pomaga nam zrozumieć, w jaki sposób użytkownicy korzystają ze strony internetowej i pozwala ulepszać jej strukturę i zawartość. Oprócz tego, Udostępniający może zamieścić lub zezwolić podmiotowi zewnętrznemu na zamieszczenie plików cookies na urządzeniu użytkownika w celu zapewnienia prawidłowego funkcjonowania strony WWW. Pomaga to monitorować i sprawdzać jej działania. Podmiotem tym może być między innymi Google. Użytkownik może jednak ustawić swoją przeglądarkę w taki sposób, aby pliki cookies nie zapisywały się na jego dysku albo automatycznie usuwały w określonym czasie. Ustawienia te mogą więc zostać zmienione w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym przesłaniu na urządzenie użytkownika. Niestety, w konsekwencji może to prowadzić do problemów z wyświetlaniem niektórych witryn, niedostępności niektórych usług. Więcej na ten temat znajdziecie tutaj --> https://ec.europa.eu/info/cookies_pl

Zamknij