„Guardians of the Galaxy: Holiday Special” (2022) – Recenzja

Guardians of the Galaxy: Holiday Special (2022)
Galaktyczne święta

Coraz bliżej święta, jak to mówią. Sklepowe półki… no, dobra te już od października zapełnione są produktami świątecznymi. W telewizji śnieg i Mikołaje z bałwanami, a co do śniegu to za oknem to ten też już jakiś czas leży (przynajmniej gdzieniegdzie). Grudzień za pasem, sezon bożonarodzeniowy rozkręca się na dobre. Więc i w filmowym światku, też zaczyna się sezon świąteczny. Co za tym idzie? Ano to, że i MCU również się na temat ten porwało i stworzyło krótkometrażówkę w tychże właśnie klimatach. Na dodatek ze Strażnikami Galaktyki. I wyszło dobrze. Naprawdę fajnie, nastrojowo i sympatycznie. I na pewno lepiej niż w przypadku Wilkołaka Nocą. Oto Guardians of the Galaxy: Holiday Special.

W życiu Strażników sporo się dzieje. Po wydarzeniach z ostatniego Thora, zabierają się za odbudowę Knowhere, a że przy okazji zbliżają się święta Bożego Narodzenia… No cóż, trzeba jakoś je uświetnić, a przy okazji trochę powspominać…

Czwarta faza MCU może i zakończyła się drugą częścią Czarnej Pantery, ale tu zyskuje swój epilog. Słaba była to faza, na dłużej – i pozytywnie – zapamiętam z niej właściwie tylko Thora, Spider-Mana i Doktora Strange’a – no i teraz jeszcze tych Strażników Galaktyki. Bo w sumie to właśnie filmy o nich były jednymi z najfajniejszych, które kinowe uniwersum Marvela miało nam do zaoferowania. A ten telewizyjny dodatek trzyma poziom i okazuje się jednym z najlepszych telewizyjnych dokonań Marvela.

Może większość seriali pobić było nietrudno, w końcu to były takie sobie przeciętniaki. Czasem nawet gorzej. Ale Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta są udani, tak po prostu, nie tylko na tym tle.

Jest zabawnie, jest całkiem mile dla oka – nie epicko nie jest, ale popatrzyć mamy na co – i ogólnie jakoś tak sympatycznie. Może to kosmiczna opowieść (czasem zahaczająca o ziemskie regiony), może supehero, ale ducha świąt przemycić się udało. Spora w tym zasługa ścieżki dźwiękowej, która atmosferę przemyca do tego wszystkiego. Zresztą czym byłaby ta seria bez muzyki, bez piosenek, jakże nieodzownych dla poprzednich części? Właśnie, więc oczekiwania były, a twórcy, jak zawsze im sprostali.

No i taki, mile w nasze oczekiwania się wpasowujący jest ten filmik. Sprawny realizatorsko i fabularnie. Otwierający MCU na nowe i wprowadzający nieco atmosfery, której w uniwersum nie było bodajże od trzeciego Iron Mana. Jak się chce, to można, jak widać. Szkoda tylko, że niemal cała reszta – kinowo, serialowo, krótkometrażowo – to już taka taśmowa masówka, bez serca, bez ducha… Gdyby więcej było takich filmów, jak ten, byłoby dużo lepiej.


Autor: WKP

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x