„Guardians of the Galaxy: Strażnicy w rozsypce” – Recenzja

Guardians of the Galaxy: Strażnicy w rozsypce
Agent Venom i Captain Marvel wchodzą do akcji!

15. września na polskim rynku zadebiutował kolejny (czwarty) tom serii Guardians of the Galaxy. Tym razem ma on podtytuł Strażnicy w rozsypce. „W dzisiejszym odcinku” Guardiansi będą musieli ratować z opresji jednego ze swoich, a w zamian za niego, do ich ekipy dołączy dwójka całkiem nowych postaci. Czyż nie brzmi to zachęcająco?

W tomik ten wpakowano aż siedem zeszytów. Są to Guardians of the Galaxy #14-17FCBD GotG #1 (2014)Captain Marvel #1 oraz Amazing Spider-Man #654. W skrócie – drużyna się powiększa, a i przygód jest coraz więcej. Ilość stron również rośnie wprost proporcjonalnie do nich. Cena komiksu zaś wciąż pozostaje taka sama! Album został bowiem wyceniony na 39,99 polskich złociszy.

Skoro wstęp mamy za sobą, przejdźmy zatem do rdzenia tego artykułu (zamiast „rdzenia”, chciałem powiedzieć „meritum”, ale zdałem sobie sprawę, że w każdym moim tekście takowe stwierdzenie się pojawia. Pora na trochę anarchii).

Guardians of the Galaxy, Strażnicy Galaktyki

Fabuła, ach fabuła! Podczas czytania Strażników, historia (w tym wypadku autorstwa Briana Michaela Bendisa) nie jest moim zdaniem aż tak ważna. To znaczy… jest, ale nie jest najważniejsza. Większą rolę odgrywają raczej relacje ekipy i wszystkie emocje, które rodzą się pomiędzy nimi, ale żeby te w ogóle były przez bandę takich kosmicznych socjopatów okazywane, musimy otrzymać odpowiedni kontekst i ciekawy wątek. Przy Strażnikach w rozsypce jest to zniknięcie Star-Lorda, czyli lidera tego fantastycznego teamu. Nie chcę zbytnio spoilerować, więc przyładuję opisem z tylnej okładki, który powinien Wam wszystko przybliżyć w skrócony, ale i w miarę przyjazny sposób.

Strażnicy wpadli w kłopoty. Nie dość, że są ścigani w całej galaktyce, to jeszcze z ich szeregów tajemniczo zniknął Star-Lord. Może przyda im się pomoc Venoma i Kapitan Marvel? Zanim jednak Straznicy zdążą przygotować się na przyjęcie nowych członków, będą musieli stawić czoło nieoczekiwanemu zagrożeniu, które może doprowadzić do rozpadu ich drużyny. Gdzie podział się Peter Quill? Czy jego zniknięcie zagrozi bezpieczeństwu Ziemi? I czy Star-Lord zdoła uciec nowemu wrogowi bez pomocy przyjaciół?

Jak widać, pomimo tego, że Quill faktycznie znika w sensie fabularnym, nie znika z pola widzenia czytelnika, bo ten wciąż śledzi jego losy. Jest to jeden z wątków. Drugim są oczywiście poczynania reszty, broniącej galaktyki drużyny, która powiększa się o Agenta Venoma (Flash Thompson) i Captain Marvel (Carol Danvers).

Guardians - Strażnicy w rozsypce #4 (3)

Jak się zapewne domyślacie, mnie najbardziej uradowała obecność Venoma. Flash odkąd dorwał w swoje ręce symbionta, z marszu stał się jednym z moich ulubieńców. W przeciwieństwie do poprzednich gospodarzy czarnego kostiumu, traktuje go jak partnera i uczy się wraz z nim bohaterstwa. Równie ciekawie wypada sama Captain Marvel, której jestem ogromnym fanem. Z drugiej strony – zdaję sobie sprawę z tego, że jej charakter może być miejscami irytujący. Carol to „heroina”, która doskonale zna samą siebie i wie, jak jest silna. Przez to czasami może wydawać się zbyt pewna siebie, a to z kolei powoduje, że bywa osobą dominującą.

Prócz tej dwójki, na kartach Strażników w rozsypce spotkamy standardowy i dobrze znany zespół gwiezdnych obrońców (Angela to wciąż jedna z moich ulubienic), ale i inne persony. Będą to chociażby członkowie Strażników 3000 (z Yondu w składzie), Tony Stark, Beast, Black Widow, Valkyrie, Captain Britain czy Gladiator (z Imperium Shi’Ar). Przy takiej wesołej gromadce, dialogów, ironii i różniastych przytyków jest pod dostatkiem. Jeśli uwielbiacie kolosalne ilości dymków i rameczek z kwestiami, tutaj rozpłyniecie się z radości.

Guardians of the Galaxy, Strażnicy Galaktyki

W przypadku warstwy graficznej tego tomu, pieczę nad nią trzymał prawdziwy legion artystów. Mamy tu przecież ilustracje autorstwa Nicka Bradshawa, Jasona Mastersa, Todda Naucka, Cameron Stewart, Davida Marqueza i Michaela Oeming. Za kolory odpowiadają zaś Justin Ponsor, Jason Keith, Edgar Delgado i Jose Villarrubia. Jeśli nadal Wam mało, pomyślcie, że pominąłem tu oddziały, które wzięły na swoje barki nakładanie tuszu i okładki. Właśnie ze względu na tak potężną ilość osób pracujących nad tą „składanką”, ciężko jest wydać jednoznaczny osąd, bo kreska i kolorystyka zmienia się bardzo często i nie sposób przyzwyczaić się tylko do jednego stylu. Nawet jeśli potraficie się zaadaptować szybciej niż inni czytający, po chwili i tak następuje zmiana. Ja osobiście wybieram grafiki wykonane przez Marqueza. Jestem po prostu fanem tego gościa i jego warsztatu. Jakbym miał jeszcze jedną ścianę, powiesiłbym tam wszystko to, co ten człowiek narysował.

Co do polskiego wydania Strażników w rozsypce – nie różni się ono absolutnie niczym od poprzednich egmontowych zeszytów. Troszkę twardsza obwoluta z dwoma artami (na przodzie i tyle), grzbiet z tytułem, numerkiem i ikonką, śliski kredowy papier, a także bonusowa galeria okładek jak i szkiców na samym końcu woluminu. W tym miejscu chciałbym jeszcze pochwalić i pozdrowić panią Paulinę Braiter z Egmontu, która przekładała tekst z języka angielskiego na nasz rodzimy. Jak zwykle – nie ma się czego czepiać, bo po prostu jest dobrze. To samo można rzec na temat czcionki użytej wewnątrz komiksu. Przyjemnie się na nią patrzy i oczy od niej nie bolą.

Macie wolne 40zł? W takim wypadku idźcie i kupcie sobie czwarty tom Guardians of the Galaxy od Egmontu. Choć tak naprawdę wcale nie powinien on mieć numerka 4 tylko 5. Wcześniej wydana została przecież crossoverowa historia All-New X-Men/Guardians of the Galaxy: Proces Jean Grey, gdzie Strażnicy musieli połączyć siły z X-Menami, wylatując razem w kosmos. Miejcie to więc na uwadze, bo dobrze by było zapoznać się z tą opowieścią, zanim weźmiecie się za Rozsypkę. Czy jest to wymagane? Wymagane może i nie, ale na pewno ułatwi zrozumienie pewnych kwestii. W każdym razie i bez względu na wszystko – polecam.


Autor: SQ


Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
MaJ

Może zamiast „meritum” i „rdzeń” użyć „sedno” 😉

2
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x